RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W każdej chwili mogę spodziewać się, że ponownie ujrzę błękitny tunel.Z największą przyjemnością zanurzę się w jego wnętrzu.Tutaj nie zdarzy się nic, czego bym dotąd nie widział lub o czym nie słyszałbym już setki razy.Nikt tutaj, oczywiście, nie jest już zdolny do skomponowania IX Symfonii Beethovena — ani też do kłamstwa czy wywołania III wojny światowej.Matka miała rację — nawet w najgorszych dla ludzkości czasach zawsze istniała realna nadzieja.W poniedziałkowe popołudnie, l grudnia 1986 roku, Kapitan Adolf von Kleist, którego statek pozbawiony był kotwicy — świadomie osadził „Bahię de Darwin” na znajdującej się blisko brzegu mieliźnie.Wierzył, że kiedy przyjdzie znowu ruszać w drogę, uda mu się ściągnąć ją tak, jak to miało miejsce w Guayaquil.Kiedy Kapitan zamierzał powrócić na morze? Jak tylko okrętowe spiżarnie zostaną napełnione jajami, głuptakami, iguanami, pingwinami, kormoranami, krabami i w ogóle wszystkim, co jest jadalne i co da się złapać.Kiedy zapasy żywności dorównają zapasom paliwa i wody, Kapitan będzie mógł zawrócić niespiesznie w stronę kontynentu i poszukać jakiegoś spokojnego portu.Postanowił na nowo odkryć Amerykę.Kapitan wyłączył swoje wierne silniki.W tym też momencie skończyła się ich wierność.Z powodów, których nigdy nie odgadł, nie dało się ich już uruchomić.Oznaczało to, że również piece, kuchenki i lodówki wypadną wkrótce z interesu — jak tylko wyczerpią się baterie.Na rufie znajdowało się jeszcze dziesięć metrów cumy, białej nylonowej pępowiny owijającej kołek na głównym pokładzie.Kapitan zawiązał na niej supły i razem z Mary opuścili się na mieliznę.Następnie oboje dobrnęli do brzegu, gdzie zaczęli szukać jaj i zabijać mniejsze zwierzęta, które w ogóle się ich nie bały.Zamiast toreb na zakupy wzięli z sobą bluzę Mary i nową koszulkę Jamesa Waita, przy której nadal wisiała metka z ceną.Kapitan i Mary ukręcali głuptakom łby, łapali lądowe iguany za ogon i tłukli je na śmierć waląc nimi o czarne głazy.To właśnie podczas tej rzezi Mary się zadrasnęła, a nieustraszony łuszczak-wampir napił się po raz pierwszy ludzkiej krwi.Zabójcy pozostawili w spokoju morskie iguany, uważając je za niejadalne.Minęły dwa lata, zanim odkryli, że częściowo strawione wodorosty, znajdujące się w brzuchach tych stworzeń, są nie tylko smacznym gorącym daniem, w dodatku już ugotowanym, ale uzupełniają też brak witamin i składników mineralnych, z czym były dotychczas kłopoty.Odkrycie to pozwoliło na skompletowanie diety.Niektórzy, co więcej, trawili owo puree lepiej niż inni, dzięki czemu byli zdrowsi, mieli lepszą prezencję i stali się tym samym bardziej pożądanymi partnerami seksualnymi.A zatem Prawo Doboru Naturalnego przystąpiło do dzieła, w wyniku którego — milion lat później — ludzkie istoty potrafiły już same trawić wodorosty — bez pośrednictwa morskiej iguany, którą pozostawiono w spokoju.Dla obu stron był to o wiele sympatyczniejszy układ.Ludzie nadal polują na ryby, chociaż w okresach, kiedy ławice są zbyt skromne — wciąż jeszcze żywią się głuptakami.które wciąż jeszcze wcale się ich nie boją.Mógłbym zostać tu przez następny milion lat i jestem pewien, że dla głuptaków ten czas nie byłby wystarczający, by uświadomiły sobie, iż ludzkie istoty są niebezpieczne.Tak, jak już wcześniej mówiłem, w porze godowej głuptaki wciąż tańczą, tańczą i tańczą.Tego wieczoru ludzie na „Bahii de Darwin” spożyli prawdziwą ucztę.Odbyła się ona na pokładzie plażowym.Sam pokład służył za zastawę, zaś Kapitan był szefem kuchni.W menu znajdowały się smażone lądowe iguany nadziewane mięsem krabów i siekanymi łuszczakami, pieczone głuptaki w przybraniu ze swoich własnych jaj i polanę topionym tłuszczem pingwina.Wybornie to smakowało.Wszyscy byli znowu szczęśliwi.Nazajutrz o świcie Kapitan i Mary ponownie zeszli na ląd, zabierając z sobą Kanka-bonki.Dziewczyny zaczęły w końcu rozumieć co nieco z sytuacji, w jakiej się znalazły.Wszyscy razem zabijali i zabijali, a potem znosili i znosili trupy, aż okrętowa chłodnia wypełniła się, poza Jamesem Waitem, taką ilością ptaków, iguan i jaj, że starczyłoby tego na dobry miesiąc, gdyby zaszła taka potrzeba.Obecnie na statku było nie tylko mnóstwo paliwa i wody, ale i jedzenia.Następnie Kapitan postanowił uruchomić silniki.Zamierzał ruszyć prosto na wschód z maksymalną prędkością.Nie było sposobu, by ominęli którąś z Ameryk, chyba że — jak powiedział do Mary, gdy mu wróciło poczucie humoru: „będziemy mieli dość pecha, aby prześlizgnąć się przez Kanał Panamski.Lecz jeśli tak się stanie, to mogę pani zagwarantować pod przysięgą, że wkrótce wylądujemy w Europie lub w Afryce”.I Kapitan wybuchnął śmiechem.Śmiała się też Mary.Wyglądało na to, że w końcu wszystko dobrze się ułoży.I wtedy właśnie silniki odmówiły posłuszeństwa.9Aż do momentu, w którym „Bahia de Darwin” spoczęła na cichym dnie oceanu, co nastąpiło we wrześniu 1996 roku, wszyscy z wyjątkiem Kapitana nazywali ją pseudonimem nadanym przez Mary, a brzmiącym „Okno zabite dechami”.Ten obraźliwy epitet wziął się z piosenki, której Mary nauczyła się od Mandaraxa, a która leciała tak:Raz w rejs oceaniczny wyruszył statek śliczny.Zwal się Okno zabite dechami.Żadne burze i trwogi nie martwiły załogi,A kapitan był twardy jak granit.I facet za sterem też nie był frajerem,Miał za nic najdzikszą burzę.Aż się okazało, gdy niebo zjaśniało,Że spał pod pokładem jak suseł.Charles Carryl (1842-1920)I Hisako Hiroguchi, i jej futerkowa córka Akiko, i Selena MacIntosh nazywały „Bahię de Darwin” „Okno zabite dechami” [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl