RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.BADANY (z krowią głową): Muuuuu! Muuuuu!TECHNIK (żachnąwszy się): Nie przesadzaj! Po prostu wyglądaj jak prosty, wiejski chłopiec!BADANY: Pedzio frajer?TECHNIK: Nie, niezupełnie pedzio frajer.Byłbyś trochę za sprytny.Wyglądaj jak gość po lekkim wstrząsie mózgu.Znasz ten typ.Z wyciętym nadajnikiem i odbiornikiem telepatycznym.Trochę jak żołnierz.Kamera!BADANY: Tak, lubimy szarlotkę.(Przeciągle i głośno burczy mu w brzuchu.Na jego podbródku wiszą nitki śliny.Doktor Berger unosi wzrok znad notatek.Jest w ciemnych okularach, bo światło razi go w oczy.Wygląda trochę jak żydowska sowa).DOKTOR BERGER: Uważam, że się nie nadaje.Proszę dopilnować, żeby się zgłosił do działu likwidacji.TECHNIK: Moglibyśmy wyciąć burczenie ze ścieżki dźwiękowej, wsadzić mu dren do gęby i.DOKTOR BERGER: Nie, nie nadaje się.(Spogląda na badanego z niesmakiem, jakby popełnił on jakieś straszliwe faux-pas: na przykład szukał krabów w czyimś salonie).TECHNIK (zrezygnowany i zirytowany): Wprowadzić wyleczonego pedała.(Wprowadzają wyleczonego homoseksualistę, który idzie na sztywnych nogach.Siada przed kamerą i usiłuje zająć wygodną pozycję.Jego mięśnie poruszają się osobno jak odnóża poszatkowanego owada).HOMOSEKSUALISTA (kiwa głową i uśmiecha się): Tak.Lubimy szarlotkę i lubimy siebie nawzajem.To proste jak drut.(Kiwa głową i uśmiecha się, kiwa głową i uśmiecha się.)TECHNIK (wrzeszczy): Cięcie!.(Pielęgniarze wyprowadzają wyleczonego homoseksualistę, który ciągle kiwa głową i uśmiecha się).Puśćcie to jeszcze raz.DORADCA ARTYSTYCZNY (kręcąc głową): Czegoś tu brakuje.Mówiąc konkretnie, brakuje zdrowia.BERGER (zrywa się na równe nogi): Niesłychane! To wcielenie zdrowia!.DORADCA ARTYSTYCZNY (urażony): Cóż, cieszę się, że ma pan inny pogląd na tę kwestię.Skoro może pan prowadzić te badania samodzielnie, nie rozumiem, dlaczego w ogóle potrzebuje pan doradcy artystycznego.(Wychodzi z dłonią na biodrze, nucąc cicho:) Będę tu, gdy znikniesz.TECHNIK: Przyślijcie wyleczonego pisarza.Coooo?! Buddyzm?!.Och, nie może mówić?.Od tego powinniście zacząć.(Zwraca się do Bergera).Pisarz nie może mówić.Nadmiar wolności, można rzec.Naturalnie możemy podłożyć dubbing.BERGER (ostro): Nie, nie nadaje się.Weźcie kogoś innego.TECHNIK: Ci chłopcy to moi ulubieńcy.Przepracowałem z nimi sto godzin nadliczbowych, czego mi jak dotąd nie zrekompensowano.BERGER: Proszę złożyć podanie w trzech egzemplarzach.Formularz sześć tysięcy dziewięćdziesiąt.TECHNIK: Każe mi pan złożyć podanie? Proszę posłuchać, doktorze, powiedział pan kiedyś coś takiego: “Jeśli ktoś nazywa homoseksualistów zdrowymi, równie dobrze może twierdzić, że zdrowy jest pacjent umierający na marskość wątroby".Pamięta pan?BERGER (szczerząc złośliwie zęby): O tak, świetnie to ująłem.Naturalnie nic udaję, że jestem pisarzem! (Wypluwa to słowo z taką nienawiścią, że Technik odsuwa się z przerażeniem.)TECHNIK (na stronie): Nie mogę znieść jego smrodu.Cuchnie jak zgniła hodowla kopii.jak pierdzenie mięsożernej rośliny.jak dupa Schafera.(Parodiując styl amerykański): Dziwny wąż.Rzecz w tym, doktorze, że nie rozumiem, jak można być zdrowym bez mózgu.Przecież żadnego pacjenta nie można uznać za zdrowego in absentia, prawda?BERGER (zrywając się na równe nogi): Jestem zdrowy! Całkowicie zdrowy! Uleczę cały świat!(Technik spogląda nań kwaśno.Miesza dwuwęglan sodu, wypija i czka dyskretnie w rękę).TECHNIK: Od dwudziestu lat cierpię na niestrawność.Kochaś Lu, wasz odmóżdżony tatuś, powiada: “Uwielbiam ryby.Między nami mówiąc, dziewczęta, używam Stalowego Dana z Jokohamy.Danny nigdy was nie zawiedzie, wierzcie mi.Poza tym jest bardziej higieniczny: pozwala uniknąć ohydnych kontaktów, które grożą paraliżem od pasa w dół.Kobiety wydzielają trujące soki."Powiedziałem mu tak: “Doktorze Berger, niech pan nie myśli, że wciśnie mi pan te swoje stare odmóżdżone piękności.Jestem najstarszym pedałem w Pawianowie."Zapluta dzielnica burdeli, gdzie stare kurwy, chore na trypra, przegniłe do cna, zarażają mego nie zaspokojonego kusia.Kto zastrzelił kusia-dupusia?.Wróbel siada na mym wiernym rewolwerze, a na jego dziobie zbiera się kropelka krwi.Lord Jim pożółkł jak biały dym na błękitnym niebie, po drugiej stronie rzeki trzepocą na wietrze koszule na tle wapiennego urwiska, Mary, a świat łamie się na dwie części jak Dillinger.Woń neonów i zwiędłych gangsterów; kryminalista planuje skok na płatną toaletę, wąchając amoniak w klubie.— Numer — mówi.— Wykręcę ten rumen, to znaczynumer.LIDER PARTYJNY (mieszając kolejną szkocką): Następne zamieszki będą przypominać mecz piłkarski.Sprowadziliśmy z Indochin tysiące tłustych latahów.Potrzebujemy tylko przywódcy.(Rozgląda się).PORUCZNIK: Szefie, nie możemy po prostu puścić ich w ruch, żeby naśladowali się nawzajem jak w reakcji łańcuchowej?DEKLAMATORKA (na rynku): Co robi latah, jak jest sam?LIDER PARTYJNY: To problem czysto akademicki.Musimy się skonsultować z Benwayem.Osobiście uważam, że ktoś powinien nadzorować całą operację.— Nie wiem — odpowiedział z braku właściwych punktów rankingowych, by dostać posadę.— Nie są zdolni do uczuć — stwierdza doktor Benway, tnąc pacjenta skalpelem.— To tylko odruchy.Niezła rozrywka.— Już jako niemowlęta uczą się mówić: “Tak" [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl