[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szczerość i odwaga mogą wszystkie te przeszkody złamać.Przecież są ludzie, którzy udają głupszych, niż są, nie tylko aby mieć racje wobec tłumów, jeszcze głupszych świadków walki z kimś mędrszym, tylko żeby nie poddać się niszczącej kompleksowe prerogatywy analizie.Nie wyjaśniona aluzja daje wyższość, podobnie jak obrażenie kogoś bez reakcji z jego strony.Upajają takie rzeczy podświadomie węzłowiaków — upośledzeniowców, ale jest to upojenie niższego stopnia w porównaniu z tym, które daje np.studiowanie filozofii lub choćby nawet od biedy czytanie jakichś “vies romancees” czy nawet dobrej (o jakże to rzadka teraz rzecz, szczególniej u nas!) powieści.U nas nawet udani ludzie, którzy mogliby obejść się bez napuszenia — i ci zahodowują ośmieszające ich często “kołpaki napuszenia”, rzeczywista wielkość w zwykłej marynarce im nie wystarcza, muszą się ubrać — mówić to w przenośni (uwaga dla kretynów) — jak kacyk murzyński na koronację w stary mundur angielskiego porucznika, wtedy dopiero jest taki snardzek kompletnie “dobrowolnyj soboj i mirom”.Właściwie jeśli się weźmie pod uwagę, jakie ma dane, w jak idiotycznej atmosferze wychowuje się nasza arystokracja, to trzeba się dziwić, że członkowie jej są tak mało jeszcze napuszeni, że są tacy, jacy są, a nie w dosłownym znaczeniu kretynami.Podobnie jak trzeba podziwiać kobiety, że przy tej psychofizycznej strukturze jeszcze są takie, tzn.nie są skończonymi, okrutnymi, jamochłonnymi potworami.Są złośliwości typu francuskiego, tzw.przeze mnie pachnące, na które można odpowiadać “fechtunkowo”, z zachowaniem honoru, do pewnego stopnia przynajmniej.Tych mało się używa w Polsce.U nas są w użyciu złośliwości śmierdzące, w odpowiedzi na które trzeba ponuro milczeć, bo każda odpowiedź, z wyjątkiem dokładnej, druzgocącej zupełnie psychoanalizy złośliwca i zaliczeniem go do (NDN) lub do (ZDRN) (zimnych drani), zagwazdruje tylko coraz gorzej ofiarę, nawalając na nią rykoszetem pokłady płynnych ekskrementaliów.Żyjemy w stanie masowego i indywidualnego zakłamania.Żeby nagle, znienacka odkłamać całą Polskę, społeczeństwo by tego nie wytrzymało — wstrząs ten mógłby zabić je, zjonizować, rozłożyć na elementy.Trzeba z tym postępować powoli i systematycznie jak z odzwyczajaniem się od narkotyków.Sfajtane (t, tajfun, taniec) klapsdrygle — oto nasza główna narodowa wada.IU nas przeważnie ludzie nie formują siebie jako jakichś ktosiów pierwotnych, tylko dociągają się często do niezbyt określonych wzorów.Fryderyk Wielki był sobą, dlatego był wielki (prócz dla innych jeszcze oczywiście danych jego duszy): miał zadania, które go charakteryzowały, nie tylko rozwiązania.Wilhelm II chciał być Fryderykiem i dlatego stał się błaznem, który nie wytrzymał ciężaru maski, którą dla siebie wytworzył (mianowicie uciekł z okopów do Holandii).Z wyjątkiem Piłsudskiego, który nie miał w sobie waty nawet za grosz, i jeszcze paru ludzi — większa część naszych wybitnych osobistości odgrywa różnych “ktosiów”: dziś Robespierre’a, jutro Neya, pojutrze Cezara, a popojutrze jakiegoś Dziemborowskiego czy innego snardza — byle tylko nie siebie.Masa odwagi wojskowej, a duży strach przed odpowiedzialnością wobec społeczeństwa, narodu, historii i.Europy — to jest najzgubniejsze.Zawsze niszczyła nas Europa i ubawiam się, że i tym razem Polska minie się ze swym przeznaczeniem.Nasza polityka zagraniczna powinna być funkcją zdecydowanej w kierunku maksymalnie społecznym polityki wewnętrznej.Inaczej przyszła ludzkość przeklnie nas jako tych, którzy nie spełnili swego przeznaczenia na tej gałce, nie zapłacili podatku od swego prawa bytu, który nieopatrznie dało im przeznaczenie, raczej zły instynkt rasy ludzkiej.Bez znajomości naszych podświadomych zapadni, wilczych dołów, kamufletów i pułapek nasza świadoma praca nad samymi sobą czy nad jakimś celem poza nami może się nam w wielu wypadkach nie udać, nawet bez możności zrozumienia przyczyn tego nieudania się i odparowania ich na przyszłość.Będziemy nagle zapadać bezwładnie na dno po całej serii świadomych wysiłków, co może spotęgować zniechęcenie i poczucie beznadziejności walki.Bo o co się oprzeć? O irracjonalny wysiłek woli? — kiedy sens jego przez podświadomą machinację został bez możności szukania ratunku w warstwach świadomych podkopany.Ale znowu trzeba się strzec robienia z podświadomości i stanu podświadomego jakichś hipostaz: specjalnej “władzy ducha”, drugiej naszej osobowości, oddzielnej od tej świadomej [ Pobierz całość w formacie PDF ]