RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby się nie zjawili, resztka mózgu sugerowała, iż powinien rozmyślać o kona-niu, powinien oddać mu całą swoją uwagę.Tony Hastings konający, pomyślał nad tym.Powinien być bardziej zaskoczony.Przez mgłę pamiętał rzeczy, o których chciał my-śleć, kiedy umrze.Nie przypominał ich sobie jednak do końca.Powinien wiedziećprzynajmniej, dlaczego umarł.Takie pytania będą zadawać inni, jak można było tegoumknąć, co trzeba było zrobić inaczej.Musiały mu się pomylić ręce.Zamierzał podzwi-gnąć się, podparłszy się na prawej, ale w efekcie podparł się lewą, która trzymała pisto-let.Nacisk palca na spust, w zamieszaniu poszukiwania twardego gruntu poprzez swójmiękki brzuch.Neurologiczna pomyłka, spowodowana szokiem ślepoty, choć powinienbył już się do niej przyzwyczaić, będąc ślepym tak długo.Przyszło mu na myśl, że jeślipolicja dostanie się tu na górę w porę, to mogą go jeszcze uratować.Gdyby, usłyszawszystrzał, przedarli się przez zarośla, mogliby przez radio wezwać pogotowie.Nie zanosiłosię jednak na to.Nie słyszał żadnych sygnałów.Przyszło mu na myśl, że znajdą jego ciało i stwierdzą, iż popełnił samobójstwo.Wydawało się to logiczną konkluzją, nie będą zaskoczeni.Był ciekaw, jakie motywy muprzypiszą.Prawdopodobnie  stwierdzą  zrobił to, ponieważ nie mógł pogodzić sięze ślepotą, po tym wszystkim, co już stracił.(Nie będą wiedzieć, że on sam pojednał się221 z tym faktem.) A może był tak opętany zbrodnią popełnioną przeciwko niemu i po-trzebą zemsty, że kiedy Ray zginął, on nie widział już sensu żyć.(Nie wiedzieli o LouiseGermane, czekającej na niego  jeżeli przyjmie go ślepym.) Albo (nie doceniając jegocynizmu i tchórzostwa, tych nader ważnych cech) to był jego idealizm, niezdolność doznoszenia wiedzy o sobie, wmuszonej mu przez Bobby ego Andesa i Raya, wedle któ-rej on także nie miał żadnej moralnej przewagi nad swymi wrogami, za wyjątkiem tej,którą czerpał z faktu, iż to oni zaczęli to wszystko.Najprawdopodobniej (nie wiedzącjak pogodnie pogodził się z czekaniem) po prostu przypiszą to niecierpliwości związa-nej z bólem i konaniem.Uświadomiwszy sobie nie tylko to, że jest ślepy, ale i to, że zo-stał postrzelony przez Raya i wykrwawia się na śmierć, nie potrafił znosić tego dłużej.To było dla niego za wiele i pękł.Mało prawdopodobne, że gliny określą jego śmierćjako wypadek.Naprawdę nie chciał umierać.Pragnął, żeby się pośpieszyli.Tymczasem sznurw jego wnętrzu zacisnął się do końca.Nie wiedział, który organ jest który i gdzie znaj-duje się wątroba, nerki, śledziona, wyrostek robaczkowy, trzustka, pęcherzyk żółciowyi mile jelit, dużych i małych.Próbował zastanowić się, co tam jeszcze było, żałując, że niezaznajomił się z tym za życia.Jedyne, co wiedział na pewno, to to, że jest wolny i może kontynuować podróż doMaine.Ponad rok po tym wszystkim.Policja mu to powiedziała, kiedy w końcu przyby-ła, stając w drzwiach, gratulując mu, w momencie gdy zasiadłszy za kierownicą zapinałpasy, ciasno wokół swoich trzewi.Podali mu rękę.%7łyczyli powodzenia.Pokazali trasę,szacując z grubsza, ile czasu mu to zabierze.Tak więc ruszył.Jechał szybko.Z odrobiną kowboja i baseballisty wciąż w sobie.Prawie podśpiewując z radości.Nim się obejrzał, był na miejscu.Zobaczył letni domna końcu drogi, u stóp wzgórza.Dom wielki, staromodny, dwupiętrowy, z oknami odszczytu i gankiem.Wszystkie okna i ganek były zasłonięte.Zjechał w dół na skraj trawi ujrzał je w wodzie.Czekały na niego.Podszedł trawnikiem nad brzeg. Wskakuj  odezwała się Laura. Czekałyśmy na ciebie. Co tak długo?  spytała Helen. Zimna?  zapytał. Dosyć  odparła Laura. Ale można wytrzymać. Jest lepsza jak się w niej już trochę posiedzi  dodała Helen.Stały w wodzie po szyję, tak że widział tylko ich głowy.Morze mieniło się błęki-tem i bielą, jak słodkie mleko w popołudniowym świetle, a sosnowe wysepki w zatoceszemrały letnią radością.Wszedł do wody, lodowatej teraz wokół jego stóp.Laura i Helen roześmiały się. Za długo cię nie było  stwierdziła Laura. Całkiem jesteś bez formy.222 Spojrzał w górę, na stok, na dom stojący pośród traw, wysoki, przestronny i piękny.Drzwi na ganku otwarte były na oścież.Dwa okna na drugim piętrze także.Nie wiedziałdlaczego.Pomyślał, jak to dobrze będzie wrócić do domu po pływaniu, iść w górę przeztrawę, wejść do środka, siedzieć w dużych, pustych, pachnących sosną pokojach i rado-wać się rozgrzewką po chłodzie.Potem będą mogli porozmawiać.Opowie im to, co pa-mięta, co chce im opowiedzieć.Chciał jej opowiedzieć o jej ramionach, kołyszących się,gdy szła do domu.Chciał zapytać, czy kiedykolwiek się kłócili.Nie przypominał sobieczegoś takiego i miał nadzieję, że nie.Zastanawiał się, czy bywał zazdrosny.Myślał, żeraczej nie.Mniemał, że ona o niego też nie, bo nigdy nie dał jej ku temu powodu.Chciałpowiedzieć jej, że pamięta borówkową polankę i to coś potem.Zapomniał.Jeszcze nie do końca, najpierw było to.Ich głowy nad powierzchnią wody, uśmiech-nięte i zachęcające go, kiedy wstępował ostrożnie w przeszywające zimno, krok za kro-kiem, ku nim.Trudno było się ruszyć, gdy one czekały z taką hojnością i powitaniem,że nie posiadał się ze szczęścia.Z całych sił parł naprzód, a lód sięgał coraz wyżej.Odkostek do kolan, od kolan do pachwiny, od pachwiny do bioder.Pochwycił go mrożącbrzuch.Wpełzł na pierś, zakrywając serce.Zcisnął go za szyję.Wciąż rosnąc, wciąż mro-żąc, dosięgnął jego ust, wypełnił nos i na koniec zamknął jego płonące oczy.DZIEWIOpowieść kończy się.Susan patrzyła jak maleje do ostatniego rozdziału, strony,akapitu, słowa.Nic nie pozostaje, umiera.Teraz może wrócić do niektórych części, aleksiążka jest już martwa i nigdy nie będzie taka sama.Na jej miejscu, gwiżdżąc poprzezlukę jaką zostawiła, pojawia się poryw wiatru, niczym wolność.Prawdziwe życie, po-wracające, by dobrać się do Susan [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl