RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zupełny spokój.Nasłuch zewnętrzny wykazuje tylko słabyszum w zakresie infradzwięków. A jednak jestem pewien, że konary tego drzewo  krzewu poruszają się,falują ledwo dostrzegalnie.Czy można powiększyć obraz? Nie, już jest maksymalny. Poszukajmy bliższego obiektu.Antena lokalizatora obróciła się powoli, natrafiając znów na bliskie dość drzewo.Było jednak nieco mniejsze niż poprzednie.Jego konary, pozwijanew ciasne spirale i zwoje, wisiały w formie ogromnego kłębu nisko nad powierzch-nią gruntu, wsparte na pęku grubych pni.O erlowi widok ten skojarzył się z powiększonym stokrotnie obrazem mózgupewnego gatunku istot rozumnych, zamieszkujących trzecią planetę układu nie-wielkiej gwiazdy leżącej w pobliskim sektorze Galaktyki.Obaj zwiadowcy widzieli teraz dokładnie, jak wężowate konary pulsują i fa-lują, nieustannie, choć powoli zmieniając kształty.U-mii przełączył lokalizator na panoramę.Teraz widać było obydwa bliskie drzewa , a dalej, w zasięgu lokalizatora, można było dostrzec inne, rzadko ro-snące, o podobnej budowie. Jednak są tu żywe formy roślinne  powiedział U-mii. Profesor A  xbędzie bardzo zadowolony z potwierdzenia swych teorii.51 Splątane korony ogromnych  drzew ożywiły się.Mackowate konary prosto-wały się i zwijały na powrót stercząc w różnych kierunkach i kołysząc się leniwie.Teraz dopiero widać było, jak są długie i rozgałęzione.Te, które wyciągały sięw kierunku rakiety, mogłyby bez trudu jej dotknąć. Natężenie infradzwięków wzrosło  zauważył O erl, regulując odbiornikakustyczny. Sprawdzę, skąd dochodzą.Tak, to one je wydają.Ciekawe! Emi-tują je na przemian! Raz z lewej, potem z prawej.Wymiana dzwięków staje sięcoraz gwałtowniejsza.Zupełnie, jakby usiłowały się przekrzyczeć!Mniejsze z  drzew , poruszając coraz gwałtowniej konarami, wyprostowałoje na całą długość.Dwa z nich, wijąc się tuż nad powierzchnią gruntu, wężowymiruchami przybliżyły swe palczaste, rozgałęzione zakończenia do leżącej na piaskurakiety O erla i U-mii.Dotknęły jej ostrożnie, a potem, jakby ośmielone, zaczęłyowijać się wokół niej.Zwiadowcy poczuli, że rakieta drgnęła. Nieprawdopodobna siła!  powiedział U-mii z podziwem. Czy nie warto by uwolnić się z tego uścisku?  zastanawiał się O erl, gdymacki powoli wlokły rakietę po piasku zbliżając ją w kierunku  drzewa. Zaczekajmy.To może być interesujące.Nie sądzę, by groziło nam cokol-wiek w tym pancerzu. Natężenie infradzwięków wciąż rośnie.Tamto drugie  drzewo wysyła jebardzo gwałtownie.Zaczyna też sięgać mackami w naszą stronę.Macki drugiego  drzewa nie dotknęły jednak rakiety, lecz oplotły trzymająceją konary pierwszego i jednym szarpnięciem oderwały od powierzchni.Teraz splotły się w potężnym uścisku macki obu  drzew.Szarpiąc nawza-jem, sięgając ku sobie coraz to nowymi gałęziami, dwie potężne rośliny zwarły sięw groteskowym pojedynku przy akompaniamencie rozdzierających, infradzwię-kowych pokrzykiwań.%7ładna z nich nie sięgała konarami do głównych pni prze-ciwnika, lecz wyciągając ku sobie wszystkie gałęzie, zwierały się nimi w kłębiącywęzeł.Zewnętrzny mikrofon rejestrował teraz oprócz infradzwiękowych pojęki-wań i okrzyków odgłosy rwanych tkanek i trzaski konarów.Nagle jedna z macekmniejszego  drzewa , szarpnięta grubym konarem większego, pękła z łoskotemw środku swej długości.Rozdzierający jęk zagłuszyły tryumfalne porykiwania sil-niejszego przeciwnika.Zwycięska macka zwinęła się błyskawicznie, wlokąc ode-rwaną gałąz przeciwnika.W czasie gdy inne macki usiłowały zebrać w jeden pękrozwichrzone, słabe, lecz bardziej giętkie i zwinne gałęzie rywala, ta jedna przy-ciągnęła drgający jeszcze szczątek do stóp swej wielopiennej podstawy i szarpiącna drobne kawałki przy pomocy krótkich, młodych pędów, nie biorących udziałuw walce, zagrzebała w piasku.Tymczasem pozostałe macki większego z  drzewujarzmiły całkowicie wijące się w żelaznym uścisku konary przeciwnika.Widaćbyło, jak zgarnięte w jeden pęk gałęzie mniejszego  drzewa prężą się i napi-nają, usiłując wyśliznąć się z oplatających więzów.Na próżno jednak.Większe drzewo tryumfowało.Trzask dartych konarów przeplatał się z infrarykiem bó-52 lu.Nagle, osłabione widać, konary mniejszego  drzewa rozluzniły się, tracącprężność, jak metalowy pręt, który przekroczył granicę plastyczności.Zwycięz-ca stęknął krótko i szarpnął.Z fontanną wilgotnego piasku wyskoczyły w górępokrętne, grube korzenie, mocujące w gruncie mniejsze  drzewo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl