[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zlepun na miejscu pożarł wnętrzności, z czego korzyść byłapodwójna, bo dzięki temu mnie lżej było nieść zdobycz.Przerzuciłem ją sobieprzez ramię, ale wkrótce tego pożałowałem.Nie wiem, jakie pasożyty dokuczałytemu zwierzęciu, ale szybko i chętnie przeniosły się na mój kark.Będę się musiałjeszcze raz wykąpać.Powitałem Pustkę szerokim uśmiechem.Niestety, zamiast gratulacji, usłysza-łem tylko szorstkie pytanie: Masz jeszcze kozłek? Oddałem ci wszystko.Dlaczego pytasz? Skończył się? Błazen zachowujesię po nim tak fatalnie, że właściwie można by się z tego cieszyć.Zmierzyła mnie zagadkowym spojrzeniem. Pokłóciliście się? zapytała. Uderzyłeś go? Co takiego? Oczywiście, że nie! Znalazłyśmy go przy sadzawce, w której się kąpałeś oznajmiła spo-kojnie. Rzucał się przez sen jak pies, któremu śni się polowanie.Obudziłamgo, ale nawet wtedy wydawał się zamroczony.Przyprowadziłyśmy go tutaj, a onnatychmiast zaszył się w posłaniu.Od tamtej pory śpi jak zabiły.Staliśmy już przy ognisku.Rzuciłem kozlę na ziemię i pośpieszyłem do na-miotu, Zlepun wepchnął się przede mną. Obudził się, ale tylko na chwilę rzekła królowa Ketriken. Zaraz zno-wu zasnął.Zachowuje się jak człowiek śmiertelnie zmęczony, jakby odzyskiwałsiły po długiej chorobie.Obawiam się o niego.558Ledwie słyszałem jej słowa.Opadłem na kolana tuż przy błaznie.Leżał sku-lony.Wyglądał, jakby zwyczajnie spał. Dałam mu już prawie cały kozłek ciągnęła Pustka. Jeśli dam mu resz-tę, nie zostanie nic na wypadek, gdyby go zaatakowali członkowie kręgu Mocy. Czy nie ma jakiegoś innego zioła. zaczęła królowa. Dlaczego nie pozwalamy mu się zwyczajnie wyspać? wpadłem jejw słowo. Może to po prostu przesilenie choroby.A może skutek przyjmowaniakozłka.Nawet potężnymi ziołami nie można oszukiwać ciała przez wieczność,w końcu upomni się o swoje prawa. To prawda przyznała Pustka z ociąganiem. Tylko że to do niego takieniepodobne. Jest niepodobny do siebie od trzeciego dnia zażywania kozłka podkre-śliłem. Jego język stał się za ostry, kpiny zbyt cięte.Jeśli chcecie znać mojezdanie, ostatnio wolę błazna, gdy śpi. Masz trochę racji.Pozwólmy mu spać zdecydowała Pustka.Nabrałatchu, jakby chciała powiedzieć coś jeszcze, ale się rozmyśliła.Wyszedłem z namiotu, żeby się zająć przygotowaniem kozlęcia.Za mną wy-szła Wilga.Przez jakiś czas w ciszy patrzyła, jak oprawiam zdobycz.Zwierzę okazało sięnie takie duże. Pomóż mi rozpalić większy ogień, to upieczemy koziołka w całości.Pie-czone mięso będzie się lepiej trzymało przy tej pogodzie. W całości? Z wyjątkiem szczodrej porcji dla ciebie. Przesunąłem ostrzem noża wo-kół stawu kolanowego, złamałem go i odciąłem chrząstkę. Spodziewam się więcej niż tylko kości przypomniał Zlepun. Zaufaj mi.Zanim skończyłem dzielić, przypadła mu jeszcze głowa, skóra, wszystkiecztery nogi oraz ćwiartka tuszy.Trochę trudniej mi przez to było nadziać mięsona rożen, ale się udało.Kozlę było młode, więc przypuszczałem, że mięso bę-dzie delikatne.Najtrudniej było czekać, aż się upiecze.Ogień lizał je, przypiekał,a smakowity zapach rozchodził się w krąg i oszałamiał. Bardzo jesteś zły na trefnisia? zapytała cicho Wilga. Jak to? obejrzałem się na nią przez ramię. W czasie tej podróży przekonałam się, że jesteście ze sobą blisko związa-ni.Bliżej niż bracia.Spodziewałam się, że będziesz teraz siedział przy nim, jakwówczas kiedy był chory.A ty się zachowujesz, jakby mu się nic złego nie stało.Możliwe, że minstrele zawsze wszystko dostrzegają zbyt wyraznie.Odsuną-łem z twarzy kosmyk włosów. Rozmawialiśmy trochę.O tym, co mógłby zrobić dla Sikorki, gdybym niewrócił z tej wyprawy. Podniosłem wzrok na Wilgę i pokręciłem głową.Dziw-559ne, lecz coś mnie dławiło w gardle. Jest przekonany, że nie przeżyję.A kiedypodobna wieść wychodzi z ust proroka, trudno uwierzyć, że będzie inaczej.Przerażenie na jej twarzy nie dało mi wielkiego pocieszenia.Za to zadało kłamjej słowom. Prorocy czasami się mylą.Czy rzeczywiście przyznał, że widział twojąśmierć? Kiedy go o to spytałem, nie odpowiedział rzekłem. Nie powinien był w ogóle poruszać tego tematu! krzyknęła Wilga, naglerozgniewana. Jak może się spodziewać, że będziesz miał chęć coś zrobić, jeśliuwierzysz, że przyciągasz do siebie śmierć?Wzruszyłem ramionami i nic nie odpowiedziałem.Unikałem myślenia na tentemat przez całe polowanie, lecz przykre uczucia, zamiast zblaknąć, tylko nabraływyrazistości.Ogarnął mnie żal.Tak, a także gniew.Byłem wściekły na trefnisia.Zmusiłem się do przełknięcia goryczy. Nie ma wpływu na kształt przepowiedni.Trudno go też winić za dobreintencje.Mimo wszystko jednak niełatwo stawić czoło własnej śmierci, jeśli sięwie, że nadejdzie wkrótce, najpewniej nim lato zrzuci swą zieloną szatę. Pod-niosłem głowę, rozejrzałem się po łące.Zadziwiające, jak świat wyglądał inaczej, gdy świadom byłem, że niedługonie będę go już oglądać.Każdy liść na gałęzi pysznił się bogactwem zieleni.Ptakitoczyły pojedynek na pieśni, trzepotały barwnymi skrzydłami.Zapach pieczone-go mięsa, woń wilgotnej ziemi, nawet chrzęst miażdżonych potężnymi wilczymiszczękami kości wszystko to zdało mi się nagle bezcenne i niepowtarzalne [ Pobierz całość w formacie PDF ]