[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Co prawda, i tak szukaliśmy Tremorlor, ale ty spełniałeś w tej sprawie wolę Iskarala Krosta, nieprawdaż?– Jak masz na imię, sługo? – zapytał Mappo.Mężczyzna skrzywił się.– Rellock.– Popatrzył na Skrzypka i potrząsnął głową.– Nie potrafię odgadnąć motywów Iskarala Krosta.Zrobiłem to, co mi powiedziano.To miało być ostatnie zadanie, które zwolni z długu wobec wielkiego kapłana.Ja zawsze spłacam długi, nawet bogom.– Oddali ci rękę – zauważył saper.– I darowali życie mnie i mojej córce, kiedy przyszły Ogary.Nikt inny nie ocalał.Skrzypek chrząknął.– To były ich Ogary, Rellock.– Wszystko jedno.Rozumiecie, to jest fałszywy trop, który ma wyprowadzić zmiennokształtnych na manowce, odciągnąć ich.– Od prawdziwej bramy – dokończył Icarium.– Tej, która jest ukryta pod świątynią Krosta.Rellock skinął głową.– Musieliśmy dokończyć z córką fałszywy trop, to wszystko.Zostawiać ślady, rozmieszczać znaki i tak dalej.Robota jest już wykonana.Teraz chowamy się w cieniu i patrzymy, jak zmiennokształtni gnają do celu.Jeśli moim przeznaczeniem jest umrzeć we własnym łóżku we wiosce w Itko Kan, to nie ma znaczenia, jak długa jest droga.– Rellock chce znowu być rybakiem, hi, hi! – zaśpiewał Iskaral Krost.– Ale miejsce, do którego wracasz, nigdy nie jest tym, które opuściłeś.Nie, nie.Wszystko zmienia się z dnia na dzień, nie wspominając już o latach.Rellock wykonywał pracę zleconą przez bogów, a teraz marzy o wyciąganiu sieci, słońcu na twarzy i linach między palcami nóg! To on jest sercem imperium.Laseen powinna to sobie zapamiętać! Zapamiętać!Skrzypek podszedł do konia, wyjął kuszę, naciągnął cięciwę i zablokował ją.– Wy róbcie, co chcecie.Ja muszę ruszać dalej.– Przerwał, spoglądając na konie.– Powinniśmy wypuścić zwierzęta.– Podszedł do swojego wierzchowca i zaczął rozwiązywać popręg.Z westchnieniem poklepał gralskiego wałacha po szyi.– Świetnie się sprawiłeś, ale tu będzie ci lepiej.Poprowadź resztę do obozu sha’ik, przyjacielu.Po chwili pozostali również podeszli do swych koni.– Ja też muszę iść – stwierdził Icarium, spoglądając na Trella.Mappo zamknął oczy, starając się ugasić wewnętrzny niepokój.Bogowie, jestem tchórzem.Na wszelkie wyobrażalne sposoby, tchórzem.– Przyjacielu?Trell skinął głową.– Och, wszyscy tam pójdziecie! – zanucił wielki kapłan Cienia, nadal nie przerywając tańca.– Szukacie odpowiedzi, wciąż nowych odpowiedzi! W swych bezgłośnych myślach śmieję się z was i ostrzegam słowami, których nie usłyszycie.Strzeżcie się kuglarskich sztuczek.W porównaniu z Azath moi nieśmiertelni panowie są tylko niezdarnymi dziećmi!Rozdział szesnastyTremorlor, Tron Piaskuwznosi się podobno na Raraku.Dom Azath stoisamotnie na wykorzenionej glebie,gdzie wszystkie ślady są duchami,a wszystkie duchy prowadządo drzwi Tremorlor.Regularności AzathBezimienniTak daleko, jak Duiker mógł okiem sięgnąć, na zachodzie i na wschodzie, cedrowy las był pełen motyli.Ruchliwy baldachim bladej żółci niemal całkowicie przesłaniał brudną zieleń drzew.Wzdłuż spalonych brzegów Vatharu, między szkieletami drzew rosły orlice, tworząc nieprzerwaną barierę, przez którą prowadził jedynie wijący się ku rzece trakt kupiecki.Historyk odłączył się od kolumny i zatrzymał konia na niskim wzgórzu, które wznosiło się nad kamienistą równiną.Sznur Psów rozciągnął się, osłabiony wyczerpaniem.Kurz unosił się nad nim niczym widmowa peleryna, znoszona przez wiatr na północ.Duiker oderwał wzrok od odległych scen i przyjrzał się stokom pagórka, na którym stał.Pokrywały je wielkie głazy o ostrych krawędziach, otaczające szczyt koncentrycznymi pierścieniami.Widywał już przedtem takie formacje, nie pamiętał jednak gdzie.Powietrze nad wierzchołkiem przenikał niepokój.Od konwoju odłączył się jeździec, który ruszył kłusem w jego stronę.Unosił się w strzemionach z wyraźnym bólem.Duiker skrzywił się.Kapral Przechył bynajmniej nie był jeszcze zdrowy.Taka przedwczesna aktywność narażała go na trwale kalectwo, nikt jednak nie był go w stanie powstrzymać.– Historyku – zawołał młodzieniec, ściągając wodze.– Kapralu, jesteś idiotą.– Tak jest.Nadeszły wieści z zachodniej flanki tylnej straży.Zauważono czoło armii Korbolo Doma.– Zachodniej? To znaczy, że chce dotrzeć do rzeki przed nami, zgodnie z przewidywaniami Coltaine’a.Przechył skinął głową, ocierając pot z czoła.– Tak jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]