[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niemal z roztargnieniem pogłaskał ją po włosach.- Posłuchaj, Mario, chyba jest inny sposób.- Nie ma.- Poczekaj.- Wolną ręką naszkicował coś szybko nakartce.- Dajmy spokój spacerom po kablu.Spójrz, wszystkie okna są okratowane; to może być nasza, właściwie moja, jedyna szansa.Spróbuję wejść od południowej strony budynku; wystarczy mi lina z hakiem owiniętym szmatami, żeby nie robił hałasu.Postaram się zaczepić go o kraty na pierwszym piętrze.Podciągnę się do okna, odczepię hak, znów go zarzucę, i tak piętro po piętrze dotrę na dach.- No dobrze.- Sceptycyzm nie wyparł lęku z jej twarzy, jedynie go wzmógł.- I co dalej? - Znajdę jakiś sposób, żeby ogłuszyć wartownika, czy też wartowników, w narożnej wieży.- Powiedz, Bruno, co cię do tego popycha? Dlaczego jesteś tak oddany tej sprawie? Przecież nie pracujesz w CIA! I ta cholerna antymateria nie obchodzi cię aż tyle, żebyś miał się dla niej dać zabić.A jednak gotów jesteś poświęcić życie, byleby tylko dostać się do Łubianu.Dlaczego, Bruno? Dlaczego? - Nie wiem - rzekł.KLęcząc na podłodze słabo widziała jego twarz, ale przez moment wydało jej się, że spojrzał na nią bardzo podejrzliwie.- Spytaj o to cienie zmarłych, cienie Pilgrima i Fawcetta.- Tacy są dla ciebie ważni? Przecież ledwo ich znałeś! Nie odpowiedział.- No dobrze.Powiedzmy, że ogłuszysz strażników - rzekła posępnie.- Ale co z prętami pod wysokim napięciem? - Jakoś sobie poradzę.Wyłączenie prądu nie wchodzi w rachubę, więc będę musiał przedostać się górą.Ale potrzebuję twojej pomocy.Tylko uprzedzam, że możesz trafić za kratki.- MOjej pomocy? - Spytała głucho.- I czym jest więZieniew porównaniu z twoją śmiercią? Henry usłyszał te słowa.Przed chwilą Wherry odłożył na bok słuchawki i wstał po papierosa; w wydobywających się z nich cichych dźwiękach, mimo zniekształceń i trzasków, Henry rozpoznał głosy Bruna i Marii.Wyciągnął szyję, zajrzał głębiej do kabiny i przekonał się, że radio nie jest jedynym znajdującym się w niej sprzętem, do którego można używać słuchawek: na stole stał nieduży magnetofon z obracającą się taśmą.Wherry zapalił papierosa, wrócił na miejsce, podniósł słuchawki i już zamierzał je włożyć, kiedy Henry pchnął drzwi na oścież i wtargnął do środka.Steward odwrócił się szybko, wybałuszając oczy.- Daj mi ten magnetofon, Wherry! - zawołał Henry.- Pan Wrinfield! - Tak, pan Wrinfield.Nie spodziewałeś się mnie, co? Magnetofon, Wherry.Wherry, jakby wbrew sobie, przesunął spojrzenie z twarzy Henry'ego na jakiś punkt tuż za nim.Henry parsknął śmiechem.- Stara sztuczka, cwaniaku! Nic z tego! Cichy, niemal bezgłośny świst, który rozległ się za jego plecami, był ostatnim dźwiękiem, jaki Henry słyszał.Trwał zaledwie ułamek sekundy; zbyt krótko, żeby ciało młodzieńca mogło odpowiednio zareagować.Nogi ugięły się pod nim; Wherry złapał go, zanim Henry upadł na podłogę.- Słyszałeś, co powiedziałam? - jej głos był głuchy, pozbawiony barwy.- Czym jest więZienie, czym jest cokolwiek, jeśli ty nie będziesz żył? Pomyśl o mnie! Wiem; zachowuję się samolubnie, ale błagam, pomyśl o mnie!- Przestań, przestań, starczy! - zamierzał przerwać jej ostrym, a przynajmniej chłodnym tonem, ale nie wyszło mu.- Przyjeżdżamy do Krau we czwartek, a wyjeżdżamy w następną środę; będzie to najdłuższy pobyt w jednym miejscu podczas całego tourn~ee.Występujemy w piątek, w sobotę, w poniedziałek i we wtorek.W niedzielę mamy wolne.Więc w niedzielę wynajmiemy samochód i pojedziemy się rozejrzeć po okolicy.Nie wiem, jak daleko od miasta wolno nam się bęDzie oddalić, podobno częściowo zniesiono ograniczenia, ale to nieistotne.MOżemy po prostu jeździć wokół Krau.Natomiast w drodze powrotnej, koniecznie już po zmierzchu, chcę przejechać obok Łubianu i przekonać się, czy od zewnątrz też pilnują go wartownicy.Jeśli tak, będzie mi potrzebna twoja pomoc.- Bruno, błagam, zrezygnuj z tego szalonego pomysłu! - Kiedy bęDę wspinał się po południowej ścanie ośRodka, ty staniesz na rogu Południowej i Głównej.Przeprowadzimy akcję we wtorek, po ostatnim występie.Wynajęty wóz - mam nadzieję, że miejscowa firma dobrze ubezpiecza swoje pojazdy - będzie zaparkowany kilka metrów dalej na Głównej.OKno będzie otwarte, a na przednim siedzeniu zostawię niedużą puszkę benzyny.Jeśli zobaczysz, że zbliża się wartownik, sięgniesz przez okno, polejesz benzyną przednie i tylne siedzenia, właściwie wystarczy je skropić, potem cofniesz się i wrzucisz do środka zapaloną zapałkę.Nie tylko ściągniesz na siebie całą uwagę, ale ogień sprawi, że bok budynku znajdzie się w tak głęBokim cieniu, że będę mógł wspiąć się na górę bez przeszkód.Niestety, pewnie milicja cię zatrzyma i weźmie na przesłuchanie, sądzę jednak, żepan Wrinfield do spółki z doktorem Harperem załatwią ci zwolnienie.- Zamyślił się na moment.- Ale uprzedzam, może im się nie powieść.- Jesteś szalony.Zupełnie szalony! - JUż się nie zmienię.- Wstał.- A teraz muszę się porozumieć z Harperem.Maria również wstała.Zarzuciła mu ręce na szyję i splotła mocno palce.- Błagam, Bruno, błagam cię! Wycofaj się! Zrób to dla mnie.UJął ją za nadgarstki, ale nie próbował rozluźnić jej uścisku.- Słuchaj, moja wybranko, mieliśmy tylko udawać zakochanych - powiedział łagodnie.- Jeśli mi pomożesz, przynajmniej mamy jakąś szansę.- Przecież zginiesz - stwierdziła posępnie.W drodze do swojej kabiny Bruno zatrzymał się przy telefonie i zadzwonił do Harpera.Nikt nie podniósł słuchawki; w końcu odnalazł doktora w salonie.- Noga znów mnie pobolewa.- Będę u pana za dziesięć minut.I rzeczywiście; dokładnie za dziesięć minut zjawił się u Bruna.Nalał sobie drinka, usadowił się wygodnie w fotelu i wysłuchał relacji z rozmowy z Marią.Potem chwilę pomyślał i rzekł: - Przyznaję, to się może udać.I mniej pan ryzykuje, niż przy moim pomyśle.Kiedy zamierza pan przeprowadzić akcję? - Ostateczna decyzja należy oczywiście do pana, ale myślę, że najlepiej rozejrzeć się po terenie w niedzielę, a włamać się we wtorek wieczorem.PóźNym wieczorem.To chyba najlepszy scenariusz i najlepsza pora, bo wyjeżdżamy w środę i jeśli milicja zechce nas przesłuchać,będzie miała niewiele czasu.- Zgoda.- Doktorze, czy ma pan jakiś plan na wypadek, gdybyśmy nagle musieli uciekać? - Tak.Ale jeszcze nie jest dograny w szczegółach.Dam panu znać, jak tylko się porozumiem z szefem.- Przez ten mały nadajnik? Miał mi pan go pokazać.- Wiem.Pokażę i zademonstruję jak działa.W dniu kiedy przekażę panu pistolety, dam panu również plan ucieczki i nauczę obsługi nadajnika, zgoda? Zrobimy wszystko za jednym razem.Proszę powiedzieć, jak Maria zareagowała na pański pomysł? - Bez entuzjazmu.Ale pański też nie przypadł jej do gustu.Zgodziła się pomóc, ale bardzo niechętnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]