[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dyskusjê?102 103- Jazda.- Udusi siê.Wystarczy dziesiêæ minut i.- Je¿eli bêdê musia³ jeszcze raz prosiæ, to przedtem wsadzê ci kulêw rzepkê kolanow¹, tak ¿e nigdy wiêcej nie bêdziesz chodzi³ bez laski.Wierzysz mi?Wierzy³ mi.JeŸeli nie jest siê kompletnym g³upcem, a Durreß nim nie by³,zawsze mo¿na poznaæ, kiedy ktoœ mówi serio.Wsadzi³ Marcela do œrodka, coby³o zapewne najciê¿szym kawa³kiem roboty, jaki wykona³ od lat, bo musia³ca³kiem sporo zginaæ siê i popychaæ, aby tak umieœciæ Marcela na ma³ejpod³odze sejfu, ¿eby drzwi da³y siê zamkn¹æ.Wreszcie siê zamknê³y.Obszuka³em Durrella.Nie mia³ przy sobie ¿adnej niebezpiecznej broni.Natomiast, tak jak mo¿na by³o przewidzieæ, w prawej szufladzie biurkaznalaz³em du¿y pistolet automatyczny nie znanego mi typu, co nie by³oniczym niezwyk³ym, poniewa¿ nie jestem zbyt bieg³y, je¿eli idzie o broñ,z wyj¹tkiem celowania z niej i strzelania.- Astrid Lemay - powiedzia³em.- Ona tutaj pracuje?- Pracuje.- Gdzie teraz jest?- Nie wiem.Bóg œwiadkiem, ¿e nie wiem.- Te s³owa by³y prawiekrzykiem, bo znowu podnios³em pistolet.- Mo¿esz siê pan dowiedzieæ?- Jakim sposobem?- Pañska niewiedza i ma³omównoœæ przynosz¹ panu zaszczyt - rzek-³em.- Ale oparte s¹ na strachu.Strachu przed kimœ, strachu przed czymœ.Tylko ¿e staniesz siê pan bardziej œwiadomy i uczynny, kiedy nauczysz siêwiêcej baæ czegoœ innego.Otwórz pan sejf.Otworzy³.Marcel by³ wci¹¿ nieprzytomny.- W³aŸ pan do œrodka.- Nie! - To krótkie s³owo by³o chrapliwym krzykiem.- Mówiê panu,¿e tam nie ma powietrza, zamkniêcie jest hermetyczne.My dwaj w œrod-ku.umrzemy w kilka minut, je¿eli tam wejdê.- Umrzesz pan w kilka sekund, je¿eli nie wejdziesz.Wlaz³ do œrodka.Trz¹s³ siê.Kimkolwiek by³, nie nale¿a³ do grubych ryb;tén, kto kierowa³ handlem narkotykami, by³ cz³owiekiem - czy ludŸmi- odznaczaj¹cym siê absolutn¹ twardoœci¹ i bezwzglêdnoœci¹, a on nieodznacza³ siê ani jednym, ani drugim.Nastêpne piêæ minut spêdzi³em na bezowocnym przegl¹daniu wszyst-kich dostêpnych szuflad i akt.Wszystko, co obejrza³em, wi¹za³o siê w takiczy inny sposób z legalnymi interesami, co by³o zrozumia³e, bo Durreß nieprzechowywa³by dokumentów bardziej inkryminacyjnej natury tam, gdziemog³yby dostaæ siê w rêce biurowej sprz¹taczki.Po piêciu minutachotworzy³em sejf.Durreß pomyli³ siê co do iloœci powietrza w jego wnêtrzu.Przeceni³ j¹._ wpó³ le¿a³, oparty kolanami o plecy Marcela, który na szczêœcie dlasiebie by³ ci¹gle nieprzytomny.Przynajmniej tak mi siê wydawa³o.Niezada³em sobie trudu, aby to sprawdziæ.Chwyci³em Durreßa za ramiêpoci¹gn¹³em.Przypomina³o to wyci¹ganie ³osia z bagna, ale w koñcu da³siê _ poruszyæ i wytoczy³ siê na pod³ogê.Le¿a³ tam chwilê, po czymdŸwign¹³ siê w otumanieniu na kolana:Czeka³em cierpliwie, a¿ chrapliwe_¿enie przesz³o w zwyk³e sapanie, a zabarwienie jego twarzy przemieni-³o siê z sinofio³kowego w coœ, co mo¿na by uznaæ za zdrow¹ ró¿owoœæ,gdybym nie wiedzia³, ¿e jego normalna cera przypomina³a raczej kolortrej gazety.Podpar³em go i da³em znak, by powsta³, czego uda³o mu siêdokonaæ po kilku próbach.- Astrid Lemay - powiedzia³em.- By³a tutaj dziœ rano.- Jego g³os by³ chrapliwym szeptem, ale doœæs³yszalnym.- Mówi³a, ¿e wynik³y bardzo wa¿ne sprawy rodzinne.Musia³awyjechaæ z kraju.- Sama?- Nie, z bratem.- On tu by³?- Nie._ - Mówi³a, dok¹d jedzie?- Do Aten.Ona jest stamt¹d.- I przysz³a tu tylko po to, ¿eby to panu powiedzieæ?- Mia³a do odebrania pensjê za dwa miesi¹ce.Potrzebowa³a jej na bilety.Kaza³em m mu wleŸæ z powrotem do,sejfu.Mia³em z nim trochê k³opotu,_ w koñcu doszed³ do wniosku, ¿e to lepsze ni¿ kula, i wlaz³.Niezamierza³em go ju¿ terroryzowaæ, po prostu nie chcia³em, ¿eby s³ysza³ to,co mia³em powiedzieæ.; Zatelefonowa³em bezpoœrednio na lotnisko Schiphol, i w koñcu po³¹czo-no mnie z osob¹, z któr¹ chcia³em rozmawiaæ.- Tu mówi inspektor van Gelder z komendy policji - powiedzia³em._ Idzie mi o dzisiejszy poranny lot do Aten.Prawdopodobnie KLM.Chcêsprawdziæ, czy na pok³adzie by³y dwie osoby nazwiskiem Astrid LemayGeorge Lemay.Ich rysopisy s¹ nastêpuj¹ce.s³ucham?G³os w telefonie powiedzia³ mi, ¿e byli na pok³adzie.Jakoby wynik³ydrobne trudnoœci z wpuszczeniem George'a do samolotu, poniewa¿ by³w _ takim stanie, ¿e zarówno lotniskowa obs³uga lekarska, jak policyjnamia³y w¹tpliwoœci, czy jest to roztropne, ale przewa¿y³y b³agania dziew-czyny.Podziêkowa³em mojemu informatorowi i od³o¿y³em s³uchawkê.Otworzy³em drzwi sejfu.Tym razem by³y zamkniête zaledwie parêhwil, tote¿ nie przewidywa³em, ¿eby obaj znajdowali siê w nazbyt z³ymstanie, i mia³em racjê.Twarz Durreßa by³a ju¿ jedynie zaczerwieniona,104 105Marcel nie tylko odzyska³ przytomnoœæ, ale odzyska³ j¹ tak dalece, ¿eusi³owa³ wydobyæ spod pachy rewolwer, który niebacznie zapomnia³emusun¹æ.Kiedy mu go odbiera³em, aby nie zrobi³ nim sobie krzywdy,pomyœla³em, ¿e Marcel musi mieæ niezwyk³¹ zdolnoœæ regeneracyjn¹.Mia³em to sobie przypomnieæ z gorzkim ¿alem w parê dni póŸniej,w okolicznoœciach o wiele bardziej niepomyœlnych dla mnie.Zostawi³em ich obu siedz¹cych na pod³odze, a poniewa¿ nie by³o ju¿ nicistotnego do powiedzenia, ¿aden z nas trzech siê nie odezwa³.Otworzy³emdrzwi, zamkn¹³em je za sob¹ na klucz, uœmiechn¹³em siê mi³o do wyblak³ejblondynki i wpuœci³em klucz do kratki kanalizacyjnej na ulicy przed"Balinova".Nawet je¿eli nie by³o zapasowego klucza, w pokoju znaj-dowa³y siê telefony i dzwonki alarmowe, i otworzenie go za pomoc¹palnika acetylenowo-tlenowego nie powinno by³o potrwaæ d³u¿ej ni¿dwie-trzy godziny.A by³o tam zapewne dosyæ powietrza na taki czas.Zreszt¹ nie wydawa³o siê to zbyt wa¿ne.Pojecha³em z powrotem do mieszkania Astrid i zrobi³em to, co powinienemby³ zrobiæ od razu - wypyta³em jej bezpoœrednich s¹siadów, czy widzieli j¹tego rana.Dwaj j¹ widzieli i ich relacje zgadza³y siê ze sob¹.Rstrid i Georgeodjechali taksówk¹ dwie godziny temu z kilkoma walizkami.Astrid siê wymknê³a i czu³em siê trochê tym zasmucoñy i zawiedziony,nie dlatego, ¿e obieca³a mi pomóc, a nie pomog³a, ale poniewa¿ zamknê³asobie ostatni¹ drogê ucieczki.Jej prze³o¿eni nie zabili jej z dwóch powodów.Wiedzieli, ¿e móg³bympowi¹zaæ ich z jej œmi_rci¹, a to ju¿ by³o zbyt ryzykowne.nie musieli tegorobiæ, bo wyjecha³a i przesta³a byæ dla nich niebezpieczna; strach, je¿elijest dostatecznie du¿y, mo¿e zamkn¹æ usta równie skutecznie jak œmieræ.Polubi³em j¹ i chêtnie widzia³bym j¹ znowu szczêœliw¹.Nie mog³em jejpotêpiaæ.Dla niej wszystkie drzwi by³y zamkniête.Rozdzia³ pi¹ty.Widok ze szczytu strzelistego Havengebouw, drapacza chmur w porcie,jestt niew¹tpliwie naj³adniejszy w Amsterdamie.Jednak¿e tego rana nieinteresowa³em siê widokiem, tylko mo¿liwoœciami, jakie dawa³ ten punktobserwacyjny.Œwieci³o s³oñce, ale na tej wysokoœci by³o przewiewnie_h³odno, a nawet na poziomie morza wiatr wia³ tak silnie, ¿e marszczy³niebieskoszare wody w nieregularne, faliste wzory bia³ych pian [ Pobierz całość w formacie PDF ]