RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie na ziemi, lecz pod nią.I w tym momencie dusze zaalarmowały błogosławionego.Ktoś się zbliża.Zanim Colloni zdążył w jakikolwiek sposób zareagować dusze rozprężyły się leniwie wysyłając informacje.Człowiek wyszedł zza pnia i zatrzymał się.- Co ty tu.Radiwill usiadł na ziemi.- To może ty pierwszy.- Co może ja pierwszy?Archanioł czubkiem buta zaczął ryć jakieś wzory w miękkiej ściółce.- Nie zaczynaj znowu Colloni.Skąd się tu wziąłeś?- Po diabła mam ci to drugi raz opowiadać? Sklerozę masz, czy co?Radiwill zaciekawiony uniósł głowę.Colloni był autentycznie zdziwiony.- Co masz na myśli?Colloni prychnął.- Jak to co mam na myśli? Przecież wyjaśniłem ci wszystko ze szczegółami w tym ziarnie.- W jakim ziarnie?- Zaraz.W ten sposób możemy tylko wszystko dokładnie zamotać.Ja mówię.Radiwill przytaknął.- Przyleciałeś tu, bo dowiedziałeś się o prośbie papieża z ziarna, które ci zostawiłem.Na tym samym ziarnie wyłuszczyłem ci całą sprawę.Ty od razu tu popędziłeś, bo nagranie występu Darsuna jest warte znacznie więcej.I czego nie rozumiesz?- Chwileczkę.Papież wspominał coś o tym ziarnie?- Nnie.No, ale to przecież jasne.- Colloni nagle zdrętwiał - Kto ma to nagranie?Radiwill chwilę milczał.- Canedon.I właśnie próbuję je zdobyć jak najmniejszym kosztem.A co ty tu do cholery robisz?!- Spełniam wielką prośbę papieża.- Odpowiedział ponuro Colloni.- A ta prośba?- Scott Berry.Gdzieś tu się bydlę chowa.Stracił nagle przychylność Ojca świętego, no i teraz muszę za nim ganiać.- Noo.- Radiwill uniósł brwi - Nie ty jeden.- Już widzę jak Canedon i papież zawierają układy.- Tego nie powiedziałem.Ale Canedon przekazując mi wiadomości o Berrym sądził, iż otrzymałem już dotyczące go zlecenie.- Cóż takiego zrobił ten Berry?- Ukradł Wielką Relikwię.- A Canedon.No tak, rozumiem.- Gorsza rzecz, bo to jeszcze nie koniec.Papież też nalegał na szybkość?- Sugerował, że zależy od niej wszystko.Tak się wyraził.- Dobra.No to będziesz musiał się powtórzyć.Dokładnie.Co wiesz o tym Berrym.Nie interesuje mnie życiorys.Co robi, co chce zrobić i gdzie jest.Colloni również usiadł na ziemi.- Tu.Gdzieś pod ziemią.Miałem dość dokładne dane i zdążyłem się rozejrzeć.Nie ma innej możliwości.Albo go tu już nie ma, albo jest pod ziemią.- Sprawdzałeś?- Jeszcze nie.- Dalej.- Dalej nic nie będzie.Nie wiem co robi, ale niewątpliwie coś złego, nie wiem co chce zrobić, ale jak już zrobi.Papież nie żałował dopingu.- Co można zrobić z Wielką Relikwią?- Dużo, bardzo dużo.- Nie musisz wymieniać.- Bezsensowny przytyk.Colloni może i był zły, lecz nie głupi, a na pewno nie tępy.Wysłali dusze w głąb, pchając je coraz głębiej, chociaż opierały się mocno.Dusze nie lubiły ziemi.Nie, to nie tak.Nie, nie lubiły, po prostu ziemia była im obca.Powietrze, twory człowieka, próżnia, to było dla dusz bez znaczenia, nie zwracały na to uwagi.Ale ziemia, ziemia była żywa, była samym życiem i dusze przepuszczane przez filtr śmierci natrafiały na opór.„To nie jest miejsce dla was” - mamrotała powoli, powoli, lecz wytrwale.Ziemia nigdy nie zamyka swych ust.Siedem i pół metra pod powierzchnią natrafiły na pustkę.Powietrze, mieszkanie i coś tam jeszcze, ale dusze nie uważały za stosowne zajmować się tym dłużej.Wykonały zadanie i wyprysnęły na powierzchnię.- Jesteś pewny, że nie ma tu żadnego wejścia?- Przyjrzałem się temu miejscu dokładnie, miałem czas, łaziłem tu w kółko jak głupi.To jest zwyczajny las.Nic tu nie znajdziesz.- Musiał zniszczyć za sobą wejście.Colloni spojrzał uważnie na Radiwilla.- Teleportujemy się?Cóż innego pozostało.- Na własny rachunek?- Po co się pytasz? - archanioł wzruszył ramionami - I tak zrobisz jak chcesz.Radiwill wyciągnął amulet Zabłąkany Promień i zaczął wsysać siłę.Rzadko kiedy ryzykował ciężkie czary z wyłącznie własną mocą.A coraz trudniej było o czyste amulety.Colloni, najwyraźniej nie przejmował się tym.Wykorzystał Strzęp Cienia, były zakazy, już dawno ustanowione, ale kto ich przestrzegał? Z tego, co wiedział archanioł; tylko on i Urk-urkal.Nie można karać wszystkich.Zło ogarnia świat.Powietrze zawirowało.Właśnie zniknął Colloni.Cholerny indywidualista.Radiwill wciągnął w umysł całe swe ciało, dusze przyłączyły się wraz z ubraniem, sprasował się w myśl i spikował w dół.Jego nić nie przerwała się.Był.Był ponad dziewięć metrów niżej.Colloni właśnie wyciągał skrwawione ostrze Miecza z leżących na matowo połyskującej podłodze zwłok.Czerwona kałuża powiększała się błyskawicznie.Złożył miecz i rękojeść wsunął do pochwy.Radiwill zaklął i rozluźnił mięśnie dłoni.- No, szlag by to jasny! Po jaką cholerę go zabijałeś?!Colloni wzruszył ramionami.- Udało mi się to tylko dlatego, że zaskoczyłem go z tyłu.Jest.był szalony.Radiwill zmartwiał.Rozmieścił wokół siebie dusze, zblokował umysł i rzucił potężną klątwę.- Otrzymujesz naganę - powiedział zimno.- I pokutę piątego stopnia.Colloni postąpił głupio nie informując od razu archanioła o opętaniu Berry’ego.Nie mógł przypuszczać, iż wybity z ciała czasowiec będzie miał dość siły, by od razu szturmować umysł Radiwilla i wypędzić jego duszę.A nie wypełniając trzydziestego czwartego nakazu narażał się na poważne konsekwencje.Archanioł nie pożałował go.Było kilkoro takich, co nie przeżyli piątego stopnia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl