[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Boście sami nie są bez grzechu. W rajskim ogrodzie pokosił się na nią Granciszek wąż nie na Ada-ma, lecz na Ewę parol zagiął, a pewnie wiedział, co robi.Także dominikanie wie-dzą pewnie, co mówią.Ale mnie nie o to szło, by białogłowy obmawiać, leczo to jeno, że wiele z obecnych herezji dziwnym trafem właśnie chuć i porubstwoma u podstaw, wedle jakiejś małpiej chyba przewrotności, pry, Kościół zabra-nia, tedy róbmy na przekór.Nakazuje Kościół skromność? Nuże, wypnijmy rzyćgołą! Nawołuje do wstrzemięzliwości i obyczajności? Dalejże, gzijmy się jakokoty w marcu! Pikarci i adamici w Czechach całkiem nadzy chadzają i chędożąsię wszyscy ze wszystkimi, tarzają w grzechu niczym psy, nie ludzie.Podobnieczynili bracia apostolscy, czyli sekta Segarellego.Kolońscy condormientes, czyli78 śpiący razem , obcują ze sobą cieleśnie bez względu na płeć i pokrewieństwo.Paternianie, zwani tak od ich niegodziwego apostoła, Paterna z Paflagonii, sa-kramentu małżeństwa nie uznają, co nie przeszkadza im oddawać się pospólnejrozpuście, zwłaszcza takiej, co poczęcie czyni niemożliwym. Interesujące rzekł w zadumie Urban Horn.Reynevan pokraśniał, a Dorota parsknęła, dowodząc, że rzecz nie jest jej cał-kiem obca.Wóz podskoczył na wyboju, tak ostro, że rabbi Hiram się rozbudził, a zabiera-jący się do kolejnej przemowy ksiądz Granciszek o mało nie odgryzł sobie języka.Dorota Faber cmoknęła na wałacha, strzeliła lejcami.Prezbiter poprawił pozycjęna kozle. Byli i są też inni kontynuował którzy tym samym grzeszą, co biczow-nicy, znaczy się, przesadzoną pobożnością, od której tylko krok do wynaturzeńi herezji.Jak choćby podobni biczownikom disciplinati, jak battuti, jak cyrkum-celioni, jak bianchi, czyli biali, jak humiliaci, jak tak zwani bracia lyońscy, jakjoachimici.Znamy to i z naszego śląskiego podwórka.Mówię o świdnickich i ny-skich begardach.Reynevan, choć o begardach i beginkach miał nieco odmienne zdanie, pokiwałgłową.Urban Horn nie pokiwał. Begardzi powiedział spokojnie zwani fratres de voluntaria pauperta-te, ubodzy z wyboru, mogli być wzorem dla wielu księży i zakonników.Mieli teżspore zasługi wobec społeczeństwa.Dość będzie powiedzieć, że to beginki w ichszpitalach stłumiły zarazę w roku sześćdziesiątym, nie dopuściły do rozprzestrze-nienia się epidemii.A to oznacza tysiące ludzi uratowanych od śmierci.Zaiste,pięknie za to beginkom odpłacono.Oskarżeniem o herezję. Było wśród nich zgodził się ksiądz i owszem, wielu ludzi poboż-nych i poświęcenia pełnych.Ale byli też odstępcy i grzesznicy.Wiele beginaży,a i tych chwalonych hospicjów, okazało się kolebkami grzechu, bluznierstwa, he-rezji i sprośnego wszeteczeństwa.Wiele się też ulęgło zła wśród begardów wę-drownych. Wolno wam tak uważać. Mnie? żachnął się Granciszek. Ja jestem zwykły pleban z Oławy,co ja mam do uważania? Begardów potępił sobór w Vienne i papież Klemens, nasto bez mała lat przed moim urodzeniem.Nie było mnie na świecie, gdy w ro-ku tysiąc trzysta trzydziestym drugim Inkwizycja obnażyła wśród beginek i be-gardów praktyki tak okropne, jak rozkopywanie grobów i profanacja zwłok.Niebyło mnie na świecie w siedemdziesiątym drugim, gdy na mocy nowych edyk-tów papieskich wznowiono Inkwizycję w Zwidnicy.Zledztwo, które udowodniłokacerskość beginek i ich związki z zaprzańczym Braterstwem i SiostrzeństwemWolnego Ducha, z pikarcką i turlupińską ohydą, skutkiem czego księżna wdowaAgnieszka zamknęła świdnickie beginaże, a begardów i beginki.79 Begardów i beginki dokończył Urban Horn szczuto i ścigano pocałym Zląsku.Ale tu też pewnie chętnie umyjesz ręce, oławski plebanie, bo byłoto przed twoim urodzeniem.Wiedz, że było to i przed moim.Co nie przeszkadzami wiedzieć, jak było naprawdę.%7łe większość schwytanych begardów i beginekzamęczono w katowniach.Tych, którzy przeżyli, spalono.A spora grupa, jak tozwykle bywa, uratowała skórę, denuncjując innych, wydając na tortury i śmierćtowarzyszy, przyjaciół, nawet bliskich krewnych.Część zdrajców oblekła potemdominikańskie habity i wykazała się iście neofickim zapałem w walce z herezją. Uważacie ostro spojrzał na niego proboszcz że to zle? Denuncjować? Z zapałem walczyć z herezją.Uważacie, że to zle?Horn odwrócił się gwałtownie na siodle, a twarz mu się zmieniła. Nie próbuj syknął ze mną tych sztuczek, pater.Nie bądz, kurwa, takiBernard Gui.Co ci z tego przyjdzie, że mnie osaczysz podchwytliwym pytaniem?Rozejrzyj się.Nie jesteśmy u dominikanów, ale w Brzezmierskich Borach.Gdypoczuję się zagrożony, zwyczajnie dam ci w łeb i wrzucę do wykrotu.A w Strze-linie powiem, żeś po drodze umarł na nagłe zagrzanie krwi, na przypływ fluidówi humorów.Ksiądz zbladł. Na nasze wspólne szczęście dokończył spokojnie Horn nie dojdziedo tego, bom ja ani begard, ani heretyk, ani sekciarz z bractwa wolnego ducha.Ale inkwizytorskich sztuczek nie próbuj, oławski proboszczu.Zgoda? Hę?Filip Granciszek nie odpowiedział, kiwnął tylko kilka razy głową.* * *Gdy zatrzymali się, by rozprostować kości, Reynevan nie wytrzymał.Na stro-nie zagadnął Urbana Horna o przyczynę ostrej reakcji.Horn początkowo gadaćnie chciał, ograniczył się do paru przekleństw i burknięć o cholernych domoro-słych inkwizytorach.Widząc jednak, że Reynevanowi to nie wystarczy, usiadł nazwalonym pniu, przywołał psa. Te ich wszystkie herezje, Lancelocie zaczął cicho tyle mnie obcho-dzą co zeszłoroczny śnieg.Choć kiep tylko, a za kpa się nie mam, nie spostrzegł-by, że to signum temporis i że czas przejść do wniosków.%7łe może warto by cośzmienić? Zreformować albo jak? Ja staram się zrozumieć.I rozumieć mogę, żeich ponosi, gdy słyszą, że Boga nie ma, że na Dekalog można i należy gwizdać,a czcić trzeba Lucyfera.Rozumiem ich, gdy na takie dictum wrzeszczą o herezji.Ale co się okazuje? Co ich najbardziej rozwściecza? Nie apostazja i bezbożność,nie negacja sakramentów, nie rewizje dogmatów czy zaprzeczanie tymże, nie de-80monolatria.Najbardziej ich rozjuszają wezwania do ewangelicznego ubóstwa.Dopokory.Do poświęcenia.Do służenia.Bogu i ludziom.Dostają szału, gdy ktoś żą-da od nich wyrzeczenia się władzy i pieniędzy.Dlatego z taką furią rzucili się nabianchich, na humiliatów, na bractwo Gerarda Groote, na beginki i begardów, naHusa.Psiakrew, za cud uważam, że nie spalili Poverella, Franciszka Biedaczyny!Ale boję się, że codziennie płonie gdzieś stos, a na nim jakiś anonimowy, nikomunie znany i zapoznany Poverello.Reynevan pokiwał głową. Dlatego dokończył Horn tak mnie to denerwuje.Reynevan kiwnął raz jeszcze.Urban Horn przypatrywał mu się uważnie. Rozgadałem się, nie ma co ziewnął. A niebezpieczne potrafi byćtakie gadanie.Niejeden już sam sobie gardło, jak mówią, własnym przydługimozorem poderżnął.Ale ja ci ufam, Lancelocie.Nawet nie wiesz, dlaczego. Ależ wiem uśmiechnął się wymuszenie Reynevan. Gdybyś powziąłpodejrzenie, że donoszę, dasz mi w łeb, a w Strzelinie powiesz, że umarłem nanagły przypływ fluidów i humorów.Urban Horn uśmiechnął się.Bardzo wilczo.* * * Horn? Słucham cię, Lancelocie. Nietrudno spostrzec, że bywały i rozeznany z ciebie człowiek [ Pobierz całość w formacie PDF ]