[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.OdarÅ‚ Å‚odygi z listków, zÅ‚ożyÅ‚ je razem.ChwilÄ™ potrwaÅ‚o,nim przypomniaÅ‚ sobie, jak i na które palce nawijać, jak przepleść, jak wykonaćnodus, wÄ™zeÅ‚.I jak brzmi zaklÄ™cie.Jedna, dwie, trzyWolfsmilch, Kümmel, ZahntrostBinde zu sameneSemitae eorum incurvatae suntZaÅ› ma droga prosta.Jedna z dróg rozstaja zrobiÅ‚a siÄ™ po chwili jaÅ›niejsza, sympatyczniejsza, za-praszajÄ…ca.Co ciekawe, bez pomocy nawÄ™zu Reynevan nigdy by nie przypuÅ›ciÅ‚,że to wÅ‚aÅ›nie jest ta wÅ‚aÅ›ciwa.Ale Reynevan wiedziaÅ‚, że nawÄ™zy nie kÅ‚amiÄ….60* * *JechaÅ‚ może ze trzy pacierze, gdy usÅ‚yszaÅ‚ szczekanie psa i gÅ‚oÅ›ne, podnieco-ne gÄ™ganie gÄ™si.Krótko potem nozdrza mile poÅ‚echtaÅ‚ mu zapach dymu.DymuwÄ™dzarni, w której ponad wszelkÄ… wÄ…tpliwość wisiaÅ‚o coÅ› wielce smakowitego.Może szynka.Może boczek.A może półgÄ™sek.Reynevan wwÄ™szyÅ‚ siÄ™ w woÅ„ takzawziÄ™cie, że zapomniaÅ‚ o bożym Å›wiecie i nie wiedzÄ…c nawet jak i kiedy wjechaÅ‚w opÅ‚otki i na podwórze przydrożnej gospody.Pies obszczekaÅ‚ go, ale tak bardziej z obowiÄ…zku, gÄ…sior, wyciÄ…gajÄ…c szyjÄ™,nasyczaÅ‚ na koÅ„skie pÄ™ciny.Do zapachu wÄ™dzonki doÅ‚Ä…czyÅ‚ zapach pieczonegochleba, wybijajÄ…cy siÄ™ nawet ponad smród wielkiej gnojówki, oblężonej przezgÄ™si i kaczki.Reynevan zsiadÅ‚, uwiÄ…zaÅ‚ siwka do palika.ChÅ‚opak stajenny, który opodaloporzÄ…dzaÅ‚ konie, nawet nie zwróciÅ‚ na niego uwagi, tak byÅ‚ zajÄ™ty.UwagÄ™ Rey-nevana przykuÅ‚o natomiast coÅ› innego na jednym ze sÅ‚upów podsienia, na dośćbezÅ‚adnie zmotanych różnokolorowych nitkach, wisiaÅ‚ heks trzy gaÅ‚Ä…zki zwiÄ…-zane w trójkÄ…t i oplecione wiankiem z przywiÄ™dÅ‚ych koniczyn i kaczeÅ„ców.Rey-nevan zadumaÅ‚ siÄ™, ale specjalnie nie zdziwiÅ‚.Magia byÅ‚a wszechobecna, ludzieużywali magicznych atrybutów nie wiedzÄ…c nawet, co znaczÄ… i do czego napraw-dÄ™ sÅ‚użą.Istotnym byÅ‚ natomiast fakt, że chroniÄ…cy od zÅ‚ego heks, choć zapewnepartacki, mógÅ‚ zmylić jego nawÄ™z.Dlatego tu trafiÅ‚em, pomyÅ›laÅ‚.Psiakrew.Ale cóż, skoro już jestem.WszedÅ‚, schylajÄ…c gÅ‚owÄ™ pod niskÄ… belkÄ… oÅ›cieżnicy.BÅ‚ony w maÅ‚ych oknach ledwo przepuszczaÅ‚y Å›wiatÅ‚o, wewnÄ…trz panowaÅ‚ pół-mrok, rozjaÅ›niany tylko rozbÅ‚yskami ognia z komina.Nad ogniem wisiaÅ‚ sagan,od czasu do czasu wzbierajÄ…cy pianÄ…, na co ogieÅ„ reagowaÅ‚ sykiem i dymem,dodatkowo utrudniajÄ…cym widoczność.Nie byÅ‚o wielu goÅ›ci, przy jednym tylkoze stołów, w kÄ…cie, siedziaÅ‚o czterech mężczyzn, prawdopodobnie wieÅ›niaków,w ćmie trudno byÅ‚o rozeznać.Ledwo Reynevan siadÅ‚ na Å‚awie, dziewka w zapasce postawiÅ‚a przed nim mi-skÄ™.Choć zrazu miaÅ‚ zamiar kupić tylko chleb i jechać dalej, wstrzymaÅ‚ siÄ™ z pro-testem prażuchy w misce smakowicie i zniewalajÄ…co pachniaÅ‚y topionÄ… sÅ‚oninÄ….PoÅ‚ożyÅ‚ na stole grosz jeden z tych niewielu otrzymanych od Kantnera.Dziewka pochyliÅ‚a siÄ™ lekko, podajÄ…c mu lipowÄ… Å‚yżkÄ™.ZaleciaÅ‚o od niej ni-kÅ‚ym zapachem ziół. WpadÅ‚eÅ› jak Å›liwka w kupÄ™ mruknęła z cicha. Siedz spokojnie.JużciÄ™ widzieli.SkoczÄ… na ciÄ™, ledwo siÄ™ ruszysz zza stoÅ‚u.Siedz wiÄ™c i ani drgnij.OdeszÅ‚a w stronÄ™ paleniska, zamieszaÅ‚a w parujÄ…cym i pryskajÄ…cym saganie.Reynevan siedziaÅ‚ zmartwiaÅ‚y, wpatrzony w skwarki na kluskach.Jego oczy przy-zwyczaiÅ‚y siÄ™ już do mroku.Na tyle, by widzieć, że czterej mężczyzni przy stole61w kÄ…cie za dużo majÄ… broni i zbroi na sobie, by być wieÅ›niakami.I że wszyscyczterej uważnie mu siÄ™ przypatrujÄ….PrzeklÄ…Å‚ w duchu swojÄ… gÅ‚upotÄ™.Dziewka wróciÅ‚a. Za maÅ‚o nas już zostaÅ‚o na tym Å›wiecie mruknęła, udajÄ…c, że wycierastół bym miaÅ‚a dać ci przepaść, synku.ZatrzymaÅ‚a rÄ™kÄ™, a Reynevan zobaczyÅ‚ na jej maÅ‚ym palcu kaczeniec, podob-ny do tych w heksie na sÅ‚upie.NawiÄ…zany Å‚odyżkÄ… w taki sposób, że żółty kwia-tek tworzyÅ‚ jakby klejnot pierÅ›cienia.Reynevan westchnÄ…Å‚, odruchowo dotknÄ…Å‚wÅ‚asnego nawÄ™zu, zasupÅ‚anych i wpiÄ™tych pod guz kubraka Å‚odyg wilczomlecza,zagorzaÅ‚ka i kminu.Oczy dziewki zapÅ‚onęły w półmroku.Kiwnęła gÅ‚owÄ…. ZobaczyÅ‚am, ledwoÅ› wszedÅ‚ szepnęła. I wiedziaÅ‚am, że to wÅ‚aÅ›nie naciebie tamci polujÄ….Ale nie dam ci przepaść.MaÅ‚o nas już zostaÅ‚o, jeÅ›li nie bÄ™-dziemy sobie wzajem pomagać, wyginiemy ze szczÄ™tem.Jedz, nie dawaj pozoru.JadÅ‚ bardzo wolno, czujÄ…c, jak ciarki chodzÄ… mu po plecach pod wzrokiemludzi z kÄ…ta.Dziewka pobrzÄ™kaÅ‚a patelniÄ…, odkrzyknęła coÅ› komuÅ› w drugiej izbie,dorzuciÅ‚a do ognia, wróciÅ‚a.Z miotÅ‚Ä…. KazaÅ‚am mruknęła, zamiatajÄ…c zaprowadzić twego konia na gumno,za chlewik.Gdy siÄ™ zacznie, uciekaj przez tamte drzwi, z tyÅ‚u, za rogożą.Zaprogiem miej baczenie.Na to.Wciąż niby sprzÄ…tajÄ…c, podniosÅ‚a dÅ‚ugie zdzbÅ‚o sÅ‚omy, ukradkiem, acz szybkozawiÄ…zaÅ‚a na nim trzy supeÅ‚ki. MnÄ… siÄ™ nie przejmuj szeptem rozwiaÅ‚a jego skrupuÅ‚y. Na mnie niktnie zwróci uwagi. Gerda! krzyknÄ…Å‚ karczmarz [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]