RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wymknięcie się Luschkemu wcale nie było łatwe, ale granie z nim w szachy, zwłaszcza dzisiaj, byłoby męką.Luschke bowiem zwykł był grać metodycznie, a więc denerwu­jąco powoli; poza tym dawał przy każdej okazji do zrozumienia, że jako starszy stopniem służbowym i rangą, a więc ktoś wyż­szy, winien zgodnie z logiką wygrywać.Kiedy później wygrywał naprawdę, bo istotnie był lepszym graczem, nie szczędził prze­ciwnikowi druzgocącej ironii.Najbardziej martwiło Wedelmanna to, że mając kolegów nie miał przyjaciela.W dywizjonie było trzech podporuczników z jego rocznika; każdy z nich miał swoisty sposób spędzania wol­nego czasu.Jeden zabawiał się z tanimi dziewczętami, drugiemu sprawiało rozkosz ciągłe pełnienie służby, trzeci był prawie zaręczony, i to nie na żarty.Wskutek tego Wedelmann siedział często samotny i był skazany praktycznie na to, że tylko od czasu do czasu zaszczyci go łaskawie rozmową któryś z prze­łożonych.Rozparł się w fotelu i wyciągnął nogi.Brak mu dziewczyny, ot co! Nie pierwszej lepszej, z którą można by pić kawę, grać w tenisa, chodzić na spacery, ale prawdziwej dziewczyny, która by z prawdziwą radością pozwoliła ująć się pod ramię i była rozkochana w miłości.Nie taniego, powolnego kobieciątka, ale praw­dziwej kobiety o dobrych rękach i wielkim sercu.Ale znalezienie takiej dziewczyny nie było wcale łatwe; zdarzało się to prze­ważnie w powieściach i ilustrowanych czasopismach.Jego niechęć do tego rodzaju powieści płynęła między innymi stąd, że nieprzystojne zdjęcia wywoływały w nim podniecenie.Mimo starań nie znajdował w tej zapadłej dziurze żadnej odtrutki.Wszystkie spotykane kobiety były dla niego zbyt młode, zbyt zepsute albo też za stare i za zimne.Poza tym część ich była zbyt mocno związana małżeństwem.Nie wiedział jeszcze, do jakiej kategorii należy zaliczyć Ingrid Asch.Zdawało mu się, że ta Ingrid Asch jest godna uwagi: twa­rzyczka jak malowanie, figurka zgrabna, główka rozsądna.Można się z nią pokazać nawet w pełnej gali.Myślał o niej z wewnętrz­nym napięciem.- Zagra pan partię szachów? - zapytał major Luschke, któ­ry zbliżył się niepostrzeżenie.Na twarzy, przypominającej bulwę, pojawił się zadowolony uśmieszek, który nawet starych kapita­nów zwykł był wyprowadzać z równowagi.Podporucznik Wedelmann zerwał się z miejsca.Jak zawsze w obecności majora Luschke był nieco zakłopotany.Nigdy nie zdawał sobie sprawy dokładnie, czy tego nieprzeniknionego człowieka lubi, czy też się go tylko boi.- Niechże pan siada, panie podporuczniku - powiedział ma­jor łagodnym głosem, którym zdawał się przecinać powietrze jak brzytwą.- Nie mam zamiaru poddawać tu pana ćwiczeniom.Chciałbym tylko wiedzieć, czy zagra pan partię szachów.- Oczywiście, panie majorze - pośpieszył Wedelmann z za­pewnieniem.I z całym oddaniem spojrzał na twarz Bulwy.- Nie, mój drogi - powiedział sucho major.- Nie jest pan, zdaje się, w odpowiednim nastroju.Zapewne potrzeba panu świe­żego powietrza.- Odszedł krótkim, sztywnym krokiem, prztykając palcami prawej ręki.Podporucznik spoglądał pełen szacunku za swoim dowódcą.Cóż to za człowiek! Słyszy, jak trawa rośnie.Wedelmann udał się do kabiny telefonicznej, wyszukał w spi­sie numer Ascha, podniósł słuchawkę.Zgłosiła się jedna z pra­cownic.Poprosił o rozmowę z panną Ingrid Asch.Głos Ingrid brzmiał ciepło i przyjemnie; Wedelmann był gotów wmówić w siebie, że w jego dźwięku jest coś zmysłowego.To dodało mu skrzydeł.- Chciałem tylko zapytać, czy ma pani dziś wieczorem czas i ochotę wyjść ze mną.Proponuję kawiarnię Liedtkego, ale oczy­wiście zastosuję się do każdego pani życzenia.Jeżeli to pani nie przeszkadza, zjawię się w mundurze.Ingrid wahała się nieco - tłumaczył to sobie jako kokieterię.Potem zgodziła się.Nie ma nic przeciwko temu, żeby przyszedł w mundurze, zgadza się również na kawiarnię Liedtkego, bo mają tam znakomite ciastka.Prosi tylko o zawiadomienie jej brata, bombardiera Ascha, że będzie w kawiarni Liedtkego, gdyż być może, że brat zechce się z nią widzieć.Czy pan porucznik zrobi to dla niej?- Ależ oczywiście.Zaraz to załatwię.Cieszę się, że panią zo­baczę.Za pół godziny?- Nie, za godzinę w kawiarni Liedtkego.Wedelmann położył słuchawkę na widełki, zadowolony skinął głową swemu odbiciu w szybie, opuścił kabinę i udał się na swą kwaterę.Podoficerowi dyżurnemu kazał zawiadomić Ascha, że jego siostra jest w kawiarni Liedtkego.Nucąc "O sole mio" wziął natrysk [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl