RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To ostatnie ma wielkie znaczenie.Do bazy powinno się wracać z tego samego kierunku, z którego się wyszło.Łatwiej wtedy zidentyfikować, kto swój, a kto nieprzyjaciel.Ważne są także znaki rozpoznawcze.Ja daję znak w ten sposób, że szeroko rozkładam ramiona, a broń trzymam w prawej ręce.Są jeszcze inne znaki.Każdy patrol wypracowuje sobie własny system.Chodzi przede wszystkim o to, by nie czynić hałasu, i o to, by znak był widoczny z daleka.Bazę należy urządzać w miejscu nadającym się do obrony, co oczywiste, ale także łatwo dostępnym.To ostatnie brzmi paradoksalnie.Sytuacja jest taka, że wycofując się po ataku w ciemności, łatwo zmylić drogę.Moje zadanie polegać będzie na przygotowaniu i wydaniu stosownych rozkazów, aby każdy z chłopaków wiedział, co do niego należy.Jeśli bieg wypadków na miejscu nie narzuci nam innych rozwiązań, będziemy działać zgodnie z założeniem, że w pierwszej kolejności należy zlikwidować dowództwo stanowiska ogniowego nieprzyjaciela, to znaczy: dowódcę wyrzutni, operatora i techników.W normalnych warunkach korzysta się z broni z tłumikiem.Rezultat jest murowany, jeśli trafi się w jakikolwiek punkt w obrębie tak zwanego obszaru T.Co to znaczy? Prosta sprawa! Spójrzcie na twarz człowieka i wyobraźcie sobie dwie linie: jedną łączącą obie skronie, i drugą, która biegnie w dół od czoła, przez nos i niżej, aż po mostek.Jakby na ludzkim ciele kreśliło się wielką literę „T”.Strzał w ,,T” jest absolutnie skuteczny, zwłaszcza z bliskiej odległości.Nie wolno się wahać, ważne jest zdecydowanie i szybkość działania, nie wolno marnować elementu zaskoczenia.Tak to wygląda w teorii.Vince zabrał ze sobą z Anglii broń z tłumikiem, ale odstąpił ją chłopakom z sąsiedniej kompanii, tym, którzy grubo przed nami wyruszali na akcję specjalną.W tutejszych magazynach niczego się nie uświadczy.Kompania D zjechała tu przed nami i wymiotła cały sprzęt.Wiecie, jak to jest — każdy zgarnia to, co może się przydać.Chodzenie do nich po prośbie, tłumaczenie, że potrzebujemy, na nic się nie zda.Odpowiedzą, że oni też mają specjalne zadanie do wykonania, co pewnie nie mija się z prawdą.W tej sytuacji, nie mając broni z tłumikami, będziemy musieli załatwić sprawę za pomocą noży.Mamy takie, podobne do słynnych bagnetów z drugiej wojny światowej.Podzielimy się na dwie grupy.Czterech chłopaków zostanie w odwodzie.Druga czwórka wślizgnie się w obręb stanowiska ogniowego nieprzyjaciela.Najpierw załatwi operatora i dowódcę, później techników w kabinie dowodzenia.Niewykluczone, że ci ostatni będą po prostu spali.Potem trzeba podłożyć ładunek wybu­chowy.Oceniam, że wystarczą dwa funty plastiku PE4.Zapalnik czasowy nastawimy na dwie godziny.Gdy wszystko to pieprznie, my będziemy daleko.Oczywiście ładunek zabezpieczymy.Gdyby ktoś się napatoczył i próbował rozbroić minę, to i tak pieprznie.Na wszelki wypadek zastosujemy jeszcze jedną ochronę w postaci trzeciego zapalnika, gwarantującego eksplozję w ciągu sześćdziesięciu sekund.Gdyby coś zaszło, to zwyczajnie podrzucamy bombę i w nogi.Z trzema niezależnymi detonatorami musi się udać.Tymczasem była już 16.00.Na twarzach chłopaków malowało się zmęczenie.Domyślałem się, że i ja nie wyglądam zbyt świeżo.Popracowaliśmy solidnie.Przegadaliśmy operację w najdrobniejszych szczegółach.Rozdzieliliśmy zadania.Czwórka w odwodzie ma osłaniać ogniem czwórkę szturmową.Ta z kolei działa według planu: likwiduje nieprzyjaciela, podkłada ładunek wybuchowy, wycofuje się.Obie grupy wracają do bazy.Weryfikacja planu nastąpi na miejscu.Było przecież sporo niewia­domych.Nie można teraz wykluczyć, że stanowisko ogniowe składać się będzie nie z jednego, ale — na przykład — z czterech transporterów-wyrzutni.Może też się okazać, że ochrona wyrzutni uniemożliwi przeprowadzenie skutecznego ataku według ustalonego planu.Gdyby się tak zdarzyło, to zmieniamy taktykę, ostrzelamy cel z sześćdziesiątek -szóstek.Ostateczne decyzje podejmiemy na miejscu w zależności od warunków i sytuacji.W ostateczności, gdy napotkamy konwój kilku transporterów-wyrzutni, wezwiemy samoloty.Takie rozwiązanie, podobnie jak ostrzelanie obiektu, praktycznie wyklucza dalsze działania, więc zdecydujemy się na nie tylko wtedy, gdy rzeczywiście odkryjemy miejsce koncentracji kilku wyrzutni, i tylko po zniszczeniu linii łączności, co jest naszym priorytetowym zadaniem.Powietrze było ciężkie od potu, dymu papierosowego i pierdów.Na podłodze walały się papiery i zapałczane ludziki, służące nam do sporządzania makiety i weryfikowania poszczególnych punktów ope­racji.Na tym właśnie polega planowanie.Rzecz ma się tak, że trzeba wszystko przewidzieć w najdrobniejszych szczegółach.Nie wolno pominąć żadnego detalu.Wszystko ma swoje znaczenie, nawet to, jak się otwiera drzwi do stanowiska dowodzenia na transporterze-wyrzutni.Czy drzwi otwierają się do środka, czy na zewnątrz, czy są przesuwane? Z której strony umieszczono zawiasy, a może drzwi odchylają się ku górze? Co zrobimy, gdy się okaże, że są zamknięte na kłódkę, a to często się zdarza.Próbowaliśmy odpowiedzieć na te pytania, analizując fotografię obiektu.Szczegóły, szczegóły i jeszcze raz szczegóły, one decydują o wszystkim.Gdy drzwi, które otwierają się na zewnątrz, próbuje się otworzyć do środka, uciekają cenne sekundy, a każda sekunda może decydować o powodzeniu akcji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl