[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak wymieniliby go na nowy, całkowicie sprawny.Ciężar rozłożył się tak, że wadliwy sworzeń musiał wytrzymać największą siłę.Wkrótce sięzerwał.A za nim, po kolei, zrywały się kolejne.Iris wyrwała się ze swojego mocowania w ładowni i uderzyła w kadłub.*– Kontroler, mamy dużą precesję! – zawołał kierownik lotu wznoszącego.– Co? – zapytał Mitch, gdy światła i sygnały alarmowe włączyły się na każdym stanowisku.– Siła działająca na Iris sięga siedmiu g – powiedział ktoś.– Co jakiś czas tracimy sygnał! – zawołał inny głos.– Wznoszenie, co tam się dzieje? – zapytał Mitch.– Jakieś piekło.Obraca się wzdłuż długiej osi z siedemnastostopniową precesją.– Jak źle jest?– Obraca się co najmniej pięć razy na sekundę, schodzi z kursu.– Możesz wprowadzić ją na orbitę?– Nie mogę się z nią porozumieć; problemy z łącznością.– Kom! – krzyknął Mitch do kierownika komunikacji.– Pracuję nad tym – nadeszła odpowiedź.– Jest problem z systemem na pokładzie.– W środku działają jakieś duże siły, kontrolerze.– Telemetria z Ziemi pokazuje, że rakieta zeszła dwieście metrów poniżej zaplanowanej ścieżki.– Straciliśmy odczyty z sondy, kontrolerze.– Całkowicie straciliśmy sondę? – spytał.– Potwierdzam, kontrolerze.Przerywany sygnał z rakiety, ale nie z sondy.– Cholera – powiedział Mitch.– Musiała zerwać się w komorze.– Tracimy ją.– Dokuśtyka na orbitę? – dopytywał się Mitch.– Nawet superniską orbitę okołoziemską?Moglibyśmy…– Utracono sygnał, kontrolerze.– My także utraciliśmy.– Tu też.Jeśli nie liczyć alarmów, w sali panowała cisza.Po chwili Mitch zapytał:– Ponowne nawiązanie?– Brak sukcesu – odparł kierownik komunikacji.– Kontrola naziemna?– U nas to samo, pojazd opuścił już nasze pole widzenia.– SatCon? – spytał Mitch.– Satelity nie przechwyciły sygnału.Mitch spojrzał na główny wyświetlacz.Był czarny, a wielkimi białymi literami było napisaneUTRACONO SYGNAŁ.– Kontroler – dobiegł głos z radia.– Niszczyciel marynarki USS „Stockton” melduje o szczątkachspadających z nieba.Źródło odpowiada ostatniej znanej lokalizacji Iris.Mitch ukrył twarz w dłoniach.– Przyjąłem.Potem wypowiedział słowa, których każdy kontroler lotu miał nadzieję nie wypowiadać.– Kontrola naziemna, tu kontroler lotu.Zaryglujcie drzwi.Był to sygnał do rozpoczęcia procedur po katastrofie.Z sali obserwacyjnej dla VIP-ów Teddy patrzył na przygnębione twarze w Centrum KontroliLotów.Wziął głęboki oddech, a potem wypuścił powietrze.Ze smutkiem spojrzał na niebieskąteczkę, która zawierała radosną mowę, chwalącą udany start.Odłożył ją do walizki i wyjął czerwonąteczkę, z inną przemową.*Venkat wyglądał przez okna w swoim biurze na kompleks rozciągający się za nimi.Centrumkosmiczne, w którym zgromadzono najbardziej zaawansowaną wiedzę ludzkości na temat rakiet, alektóremu nie udało się dzisiejsze wystrzelenie rakiety.Zadzwoniła jego komórka.Znów żona.Bez wątpienia martwiła się o niego.Pozwolił włączyć siępoczcie głosowej.Nie chciał z nią rozmawiać.Ani z nikim innym.Krótki dźwięk dobiegł od komputera.Spojrzał i zobaczył e-mail z JPL.Przekazaną wiadomość odPathfindera:[16.03] WATNEY: Jak poszedł start?ROZDZIAŁ 16Martinez:Doktor Shields mówi, że muszę napisać osobistą wiadomość do każdego z załogi.Uważa, że tozapewni mi więź z ludzkością.Myślę, że to pieprzenie.Ale hej, to rozkaz.Z Tobą mogę być szczery:Jeśli umrę, odwiedź moich rodziców.Będą chcieli z pierwszej ręki usłyszeć o naszym pobycie naMarsie.Zrób to dla mnie.Nie będzie łatwo rozmawiać z parą staruszków o ich zmarłym synu.Proszę o wiele; dlategoproszę właśnie Ciebie.Powiedziałbym Ci, że jesteś moim najlepszym przyjacielem i w ogóle, ale tobyłoby słabe.Nie poddaję się.Po prostu planuję na każdą okazję.To właśnie robię.*Guo Ming, Dyrektor Chińskiej Narodowej Agencji Kosmicznej, przeglądał stosy dokumentów,które miał na biurku.W starych czasach, kiedy Chiny chciały wystrzelić rakietę, po prostu to robiły.Teraz były zobowiązane międzynarodowymi umowami do ostrzegania wcześniej innych nacji.To był wymóg, zauważył Guo Ming, który nie odnosił się do Stanów Zjednoczonych.Ale żeby byćuczciwym, Amerykanie publicznie ogłaszali plany startów rakiet na długo przed ich odpaleniem,więc wychodziło na to samo.Stąpał po kruchym lodzie, wypełniając papiery: ujawniał datę wystrzelenia i ścieżkę rakiety,jednocześnie robiąc wszystko, co możliwe, by „ukryć interesy stanu”.Chrząknął na ten ostatni wymóg.– Śmieszne – mruknął do siebie.Taiyang Shen nie miała znaczenia strategicznego aniwojskowego.Zwykła sonda bezzałogowa, która pozostanie na orbicie przez mniej niż dwa dni.Potem poleci na orbitę słoneczną między Merkurym i Wenus.Pierwsza chińska sonda badającaSłońce, która miałaby wokół niego orbitować.Jednak Rada Państwa nalegała, żeby wszystkie starty rakiet owiane były tajemnicą.Nawet gdy niebyło nic do ukrycia.W ten sposób inni nie mogli wnioskować po braku informacji, które rakietyzawierają tajne ładunki.Stukanie do drzwi oderwało go od papierów.– Wejść – powiedział Guo Ming, zadowolony, że ktoś mu przerywa.– Dobry wieczór, panie dyrektorze – powiedział jego zastępca, Zhu Tao.– Tao, witam z powrotem.– Dziękuję.Dobrze być znowu w Pekinie.– Jak było w Jiuquan? Mam nadzieję, że nie za zimno? Nigdy nie zrozumiem, dlaczego naszkosmodrom jest pośrodku pustyni Gobi.– Było zimno, ale do zniesienia – odpowiedział Zhu Tao.– Jak idą przygotowania do odpalenia?– Z radością informuję, że wszystko przebiega zgodnie z harmonogramem.– Doskonale – ucieszył się Guo Ming.Zhu Tao siedział w ciszy, patrząc na swojego przełożonego.Guo Ming spojrzał z wyczekiwaniem na niego, ale Zhu Tao ani nie wstał i nie wyszedł, ani nicwięcej nie powiedział.– Coś jeszcze, Tao? – spytał Guo Ming.– Hm.Oczywiście słyszał pan o sondzie Iris?– Tak, słyszałem.– Guo zmarszczył brwi.– Okropna sytuacja.Ten biedak umrze z głodu.– Możliwe.Możliwe, że nie.Guo Ming oparł się o oparcie fotela.– Co masz na myśli?– Chodzi o rakietę nośną sondy Taiyang Shen, panie dyrektorze.Nasi inżynierowie przeprowadziliodpowiednie obliczenia, rakieta ma dosyć paliwa, żeby przeprowadzić manewr „wstrzyknięcia”.Mogłaby tam dolecieć w czterysta dziewiętnaście dni.– Żartujesz.– Czy kiedykolwiek zostałem przyłapany na żartowaniu, panie dyrektorze?Guo Ming wstał i uszczypnął się w brodę.Zaczął spacerować po biurze.– Naprawdę możemy wysłać Taiyang Shen na Marsa?– Nie, panie dyrektorze.Jest zdecydowanie za ciężka.Masywne osłony cieplne sprawiają, że jestto najcięższy pojazd bezzałogowy, jaki zbudowaliśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]