[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz, gdy móg³ siê swobodnie wypowiedzieæ, poczu³ zak³opotanie, a nawet zawstydzenie.- Czy Mannock nie poradzi sobie bez nas? - b¹kn¹³, chc¹c unikn¹æ bezpoœredniej odpowiedzi i wygraæ na czasie.McNeill uniós³ brwi w górê.Zrozumia³ co znaczy³o pytanie Shannona, nie okaza³ jednak ani zdziwienia ani niezadowolenia.- Nie wiem – odpar³ ³agodnie – Ale wiem, ¿e idê z nim.Geoff?Australijczyk wcisn¹³ pe³ny magazynek do pistoletu, podrzuci³ „colta” w górê zrêcznie uchwycil rêkojeœæ i zakrêci³ nim m³yñca.Przyjrza³ sie uwa¿nie broni, jakby oglada³ j¹ po raz pierwszy w ¿yciu, znów podrzuci³ w góre, znów z³lapa³.- By Jove! – burkn¹³ ochryp³ym basem - Tam trzeba iœæ.To wszystko.- Tak, trzeba – potwierdzi³ cicho Alan, przygryz³ wargi i podniós³ oczy na Shannona – Có¿, Peter, wypadnie siê nam rozstaæ.Nie mam ci za z³e decyzji.Porozmawiam z Mannockiem.Mo¿e wystara siê o przewodnika dla ciebie.Powinieneœ próbowaæ przedostaæ siê na wschodni kraniec Jawy.Tam rozejrzyj siê, rozpytaj dyskretnie.Zapewne znajdziesz ludzi, którzy ci pomog¹.Taak – przeci¹gna³ i pochyli³ g³owê - sporo prze¿yliœmy razem, Peter, ale wszystko sie kiedyœ koñczy.Shannon siedzia³ zgarbiony, ze zmarszczonymi brwiami, z zaciœniêtymi piêœciami.Nagle, jakby pora¿ony elektrycznym pr¹dem, zerwa³ siê na równe nogi, splun¹³ przed siebie, bluzn¹³ ordynarnym, przeci¹g³ym przekleñstwem.- Hell and damnation[106]! Jeszcze we mnie trochê ikry zosta³o, Alan.Idê z wami, niech piek³o poch³onie wszystkich „¿ó³tków” – znów zakl¹³ wulgarnie - Tam trzeba iœæ – powtórzy³ s³owa Tannera.McNeill wsta³.Twarz mu siê rozjaœni³a.Prze³kn¹³ œlinê i powiedzia³ krótko:- Wiedzia³em.Jesteœ swój ch³op, Peter.Australijczyk usi³owa³ sporz¹dziæ z le¿¹cej na ziemi szmaty rodzaj kabury na pistolet.- Wiecie co? Nie mo¿emy narzekaæ na monotoniê naszej s³odkiej egzystencji.By Jove! Nie ma dnia, byœmy siê nie wpl¹tali w jak¹œ now¹ awanturê.Je¿eli kiedykolwiek doczekam siê wnuków, odbijê im ty³ki, je œli nie wys³uchaj¹ mego opowiadania do koñca.W godzinê póŸniej obóz zosta³ zwiniêty, a oddzia³ Mannocka ruszy³ gêsiego w d¿unglê i znik³ w jej g¹szczu.Prowadzi³ Tommy wraz z kiiku jawajskimi zwiadowcami, w pewnej odleg³oœci za nimi posuwa³a siê w³aœciwa grupa, w tylnej stra¿y szed³ „Tiger” i dwóch krajowców.Ca³oœæ porusza³a siê niezwykle szybko i absolutnle bezszelestnie.Szli w takim tempie, ¿e nawet zahartowany, wytrenowany i wytrzyma³y na wszelkie trudy Peter z ledwoœci¹ dotrzymywa³ kroku, a McNeill czasami pozostawa³ w tyle i musia³ chwilami biec, by nie wypaœæ ze swego miejsca w szeregu.Po dwóch godzinach Mannock zarz¹dzi³ krótki odpoczynek, a podchodz¹c do swych goœci, jak nazywa³ uciekinierów z Pasir Pandziang, wyjaœni³:- Takie tempo jest konieczne.Musimy dzia³aæ z zaskoczenia, bo nasz ostatni wypad z pewnoœci¹ ich zaalarmowa³.Jawa to nie Sumatra.Jest gêsto zaludniona, ma dobr¹ komunikacjê drogow¹ i nawet kolejow¹, po³¹czenia te³efoniczne.- Czy myœlisz, ¿e mog¹ siê nas spodziewaæ w Tarakuk? - spyta³ Tanner, który od pamiêtnych popisów strzeleckich by³ z Mannockiem na „ty”.Partyzant potrz¹sn¹³ g³ow¹.Spieszy³ siê dlatego, ¿e tamta wyprawa by³a przeprowadzana w zupe³nie innym kierunku.Japoñczycy - wed³ug Monnocka - byli chytrzy i sprytni, ale nauczyli partyzantów, jak trzeba prowadziæ walkê w d¿ungli.Nale¿a³o ich pobiæ ich w³asn¹ broni¹.Szukaæ z pewnoœci¹ bed¹ w pobli¿u Merak, o trzydzieœci kilometrów od Tarakuk, mo¿e nawet jeszcze dalej, w ka¿dym razie nie tutaj.Poza tym nie domyœl¹ siê, ¿e po tamtej za¿artej potyczce partyzanci zdolni s¹ do nowej, natychmiastowej akcji.Pokrzepieni kilku garœciami ry¿u i ³ykiem wody z manierek ruszyli dalej.Shannon nie móg³ wyjœæ z podziwu, widz¹c ³atwoœæ, z jak¹ odzia³ porusza³ siê w d¿ungli, w nieprzebytym w nieprzebytym zdawa³oby siê g¹szczu, jak bezb³êdnie odszukiwa³ niewidoczne dla oka przejœcia i nie zbacza³ z powziêtego kierunku.Grupka par³a do przodu z niezmienion¹ prêdkoœci¹, nie pozostawia³a za sob¹ ¿adnego œladu, nie wydawa³a ¿adnego odg³osu.Gromada uzbrojonych obszarpzñców mog³aby przesun¹æ siê tu¿ obok najczujniejszego posterunku nieprzyjaciela nie dostrze¿ona i nie dos³yszana.By³o póŸne popo³udnie, gdy Tommy, ze swymi Jawajczykami zatrzyma³ siê, a kiedy Mannock z reszt¹ przybli¿y³ siê do niego, odwróci³ siê i powiedzia³ szeptem:- Przed nami Tarakuk.- Zostajemy tutaj - zdecydowa³ równie¿ szeptem Mannock.- Proszê obj¹æ komendê - zwróci³ siê do McNeilla.- Ja z „Tigerem” i Tommym pójdziemy przew¹chaæ, jak sprawy wygladaj¹.- Zastanowi³ siê i doda³: — Majorze Tanner, mo¿e przejdzie siê pan z nami, pañska rêka to bezcenny skarb.A pan, poruczniku Shannon, jako myœliwiec ma sokoli wzrok - spojrza³ zachêcaj¹co na Petera.– O ile wiem, ma pan specjalne powody do rozrachunków z „¿ó³tkami” - popatrzy³ wymownie na blizny na twarzy lotnika i na pó³ rozciête ucho [ Pobierz całość w formacie PDF ]