RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spotykały się ukradkiem. I ciekawe dlaczego, bo znały się od dawna.Nauczycielka je razem widziała, pro-wadzały się wtedy jawnie.I potem co, wróg Borkowskiej kazał im zerwać znajomość?I jeszcze coś. No?  pogonił Bieżan, bo Robert zamilkł na chwilę. To chyba bez sensu  bąknął wreszcie z lekkim zakłopotaniem. W oczach mistoją zdjęcia i akta.Ten żakiet.W spodniach była i w jedwabnej bluzce, pazdziernikjest teraz, nie lipiec, ja nie dom mody, ale żakiet do tego aż się prosi.Właśnie tamten.Dlaczego go nie włożyła? Bo miał plamę. To po cholerę taki strój wybrała, żeby kompletu na sobie nie mieć?124  Przecież ci tłumaczę, że to jest bezdenne kretyństwo  rzekł Bieżan cierpliwie. A co do żakietu, masz rację, do laboratorium już poszedł, coś nam o nim powiedzą.Zaraz.Zadzwoń do Zabója, niech go odwiezie do domu, niech mu nie wzbrania tej ru-skiej wódki i niech powęszy za kluczami, czy tam gdzie nie leżą.I broń palna.Dośle musię nakaz przeszukania, ale lepiej, żeby zaczął od razu, póki Wyduj nie do życia.W ciągu pięciu minut Górski załatwił sprawę sierżanta i nakazu, po czym wrócił dotematu. A ta Ula. zaczął z niesmakiem. Pozbądzmy się jednej  podchwycił Bieżan. Trzeci wątek, romansBorkowskiego z sekretarką, obecnie drugą żoną.A przyjaciółką drugiej żony jest po-dobno Zenia z księgowości. Z czego wynika, że nie ma siły, trzeba zebrać plotki z pracy? I pogadać z Borkowskimi.Ale nie razem.Oddzielnie.Jeszcze wcześnie, Borkowskiw robocie, żona, być może, w domu obiad gotuje.Idę do niej, a ty leć do jego instytucjii szukaj Zeni z księgowości.* * *Przed moją furtką zatrzymała się jakaś nieznajoma facetka.Widziałam ją doskonale,bo akurat robiłam sobie w kuchni herbatę i czekałam, aż mi się woda zagotuje.Facetkapopatrzyła na dom, a potem rozejrzała się z uwagą po okolicy, najdłuższe spojrzeniepoświęcając wierzbie.Następnie zadzwoniła.Nie wyglądała na brutalnego złoczyńcę, zatem wpuściłam ją od razu, z niepokojemusiłując sobie przypomnieć, czy przypadkiem nie byłam umówiona na jakiś kolejnywywiad.Nie, chyba nie, bo nic i mnie nie gryzło w głębi duszy.Facetka zatrzymała się przed progiem.Otworzyłam drzwi. Słucham panią.? Nazywam się Barbara Borkowska  powiedziała spokojnie. Czy nic pani tonie mówi? Podobno zostałam zamordowana gdzieś pod pani ogrodzeniem. Aaa.!  ucieszyłam się. Owszem, tam, pod wierzbą.Proszę bardzo!Bez względu na cel, jej wizyta sama w sobie stanowiła sensację, rzadko się zdarza,żeby człowieka odwiedzały ofiary zbrodni.Pomyślałam, że Martusia nie odżałuje swojejnieobecności, ale nie mogłam przecież prosić denatki o zaczekanie przez kilka godzin.Zaprosiłam ją do wnętrza, zainteresowana niebotycznie. Mogę się od pani czegoś dowiedzieć?  spytała, siadając przy stole. O ile wiem,jestem podejrzana o popełnienie tego zabójstwa i chciałabym jakoś zrozumieć sytuację.Pomoże mi pani? Z największą przyjemnością  odparłam bez namysłu. I wzajemnie, bo łatwochyba odgadnąć, że zwłoki przed domem to nie jest coś, co już nazajutrz umyka z pa-mięci.Co pani chce wiedzieć?125  Ona do pani dzwoniła z prośbą o wywiad? Dzwoniła. I co mówiła? Głupio mówiła  skrytykowałam i sięgnęłam na półeczkę po papierosy. Spytałam, oczywiście, na jaki temat to ma być, najpierw powiedziała, że o pisaniuksiążek, co z miejsca wywołało mój protest, potem, że o telewizji, co ów protest wydat-nie zwiększyło, wreszcie, że o kryminałach, dzięki czemu uzyskała moją bardzo stanow-czą odpowiedz odmowną.Nie przyjęła jej do wiadomości i dalej wygadywała brednie,upierając się, że przyjdzie i z pewnością mnie namówi, bo jej bardzo zależy, a tak na-prawdę chodzi o przestępców.Ustaliła dzień i godzinę, zapowiadając zarazem przyby-cie fotoreportera, i na tym się nasza urocza pogawędka skończyła.Siedząca naprzeciwko mnie Barbara Borkowska wzdrygnęła się lekko, co nie zdzi-wiło mnie wcale.Ostatecznie, natrętna kretynka występowała w jej imieniu! Za to ja-kiś kawałek mojej podświadomości zastanowił się, dlaczego siedzimy przy stole, jakby-śmy zamierzały zjeść obiad, a nie normalnie, na kanapie i w fotelu, przy małym stoliku.Z pośpiechu usadziłam ją tam, gdzie było najbliżej.?Nie zmieniałam już tej konfiguracji w obawie, że spłoszę rozmówczynię. Potworne  powiedziała Borkowska. I przedstawiła się jako ja? Owszem.Imieniem i nazwiskiem. Jak zwykle.Ale przecież.Czy ona tu przyszła piechotą? Nic z tych rzeczy, przyjechała samochodem, o czym poinformował pies policyj-ny, więc wiadomość jest pewna.Dlaczego pani tego nie wie? Przecież musieli już paniąprzesłuchiwać?Borkowska pokręciła głową. Podejrzanemu nie mówi się niczego.Przesłuchiwali mnie pozornie jako świadka,de facto jako podejrzaną.Sama bym też nie powiedziała, gdybym prowadziła tę sprawę,z reguły należy unikać dostarczania podejrzanemu najdrobniejszej nawet wiedzy, bo je-śli okaże się, że coś wie, musi powiedzieć skąd.Bywa, że przez taką drobnostkę całe do-chodzenie zmienia kierunek.Ale, już pani mówiłam, chcę to wszystko zrozumieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl