RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grał sam.Pogoda była jakby wymarzona do gry, a Fritz prezentował się wyśmienicie na tle wypielęgnowanego toru.W jasnożółtych spodniach, białym, prążkowanym swetrze i białych butach do golfa, wyglądał w każdym calu jak bywalec klubu.Może tylko krótko przystrzyżone włosy psuły nieco ten idealny obraz.Gdy pochylił się do piłki, Annie zawołała:- Czy mogę przejść z tobą do następnego podwyższenia?Fritz schował piłkę do kieszeni i skinął w stronę elektrycznego wózka.- Spacerowanie po trawnikach jest zabronione, ale z przyjemno­ścią podwiozę cię wózkiem.Mówił uprzejmym tonem, ale w jego spojrzeniu malowała się czujność.- Najlepiej będzie, gdy od razu przejdę do sedna.Wózek gładko sunął po ścieżce.- Elliot przysłał mi kopię wystąpienia, które miał zamiar wygło­sić w niedzielę.- Tak?- Wiesz, co miał zamiar powiedzieć na twój temat?Fritz wyciągnął z kieszeni papierosa, zapalił i wydmuchał wielki kłąb dymu.- Nie.A co miał zamiar powiedzieć?Nagle poczuła się tak, jakby schodziła w ciemnościach po scho­dach i nie zauważyła jednego stopnia.Szybko przebiegła w myślach wszystkie znane jej fakty na temat Fritza.Nie było ich wiele.Po pierwsze Fritz służył kiedyś w policji.To przydawało wiarygod­ności jego książkom i stanowiło o ich sukcesie.Oto policjant, który przedstawia wszystko na podstawie swoich własnych doświadczeń.Bohaterem powieści Fritza był Dan Lundy, walczący z korupcją we władzach miejskich i nieodmiennie odnoszący zwycięstwo.Fritz cyzelował swoją prozę z realizmem godnym Josepha Wambaugha.- Że jeśli to, co zrobiłeś, wyjdzie na jaw, możesz skończyć w wię­zieniu.Wózek szarpnął i zatrzymał się.Ignorując Annie, Fritz odwrócił się do wyjścia i sięgnął po torbę.Zarzucając ją na ramię, popatrzył wprost na Annie.Z pewnym zdziwieniem uświadomiła sobie, że nigdy przedtem nie spoglądała mu prosto w oczy, czarne i płaskie jak oczy ośmiornicy.- Niczego mi nie udowodniono - powiedział, rozciągając w uśmiechu wąskie usta.- To zabawne, Annie, ale umarli nie powie­dzą już ani słowa.- To na pewno on - upierała się Annie.Max obronnym gestem podniósł ręce do góry.- Na razie żadnych faworytów.Ciągle jeszcze nie rozmawiali­śmy z Kelly i kapitanem Macem.Poza tym ja stawiam na Emmę Clyde.- Max, nawet nie wiesz, jakie to było niesamowite.Fritz cedził słowa kątem ust, zupełnie niczym Al Capone.- Zrobiła efektowną pauzę.- Poza tym on jako jedyny z przesłuchiwanych nie był zde­nerwowany.Twierdził, że nie wie, jakie informacje zebrał Elliot na jego temat, i czekał, aż ja mu to powiem.A tylko morderca wie, że nie miałam okazji przeczytać dyskietki.- Racja.Ale z drugiej strony Hemphill mógł się nauczyć już daw­no temu, że im mniej gadasz, tym lepiej dla ciebie.- Może - mruknęła Annie bez przekonania - ale musimy to sprawdzić.Musimy zobaczyć, czy uda nam się dopasować Fritza do jakiegoś nieboszczyka.Max uderzył pięścią w kierownicę.- Boże, a może to jest zupełnie proste? Przecież to były glina.Mo­że gdzieś doszło do jakiejś strzelaniny i ktoś - na przykład inny poli­cjant - jest zdania, że Fritz wcale nie musiał strzelać.Coś w tym stylu.- Właśnie.Bo inaczej dlaczego miałby rezygnować z pracy w po­licji? Fritz nie jest w wieku emerytalnym, tak jak kapitan Mac.Za­stanawiam się, czy swoje pieniądze zarobił wyłącznie na ksiażkach.- Zanotuj to wszystko - zażądał Max.- Gdy skończymy już na­sze rozmowy z podejrzanymi, musimy przyjrzeć się bliżej tym histo­riom.Na przykład, czy ktoś widział Emmę szykującą się do decydu­jącego pchnięcia?- Zaczynamy do czegoś dochodzić, naprawdę.- Spojrzała na swoją torebkę.- Musimy koniecznie wywołać ten film.Może wynaj­miemy łódź?- Saulter pomyślałby, że uciekasz, i natychmiast by cię zamknął.Cierpliwości, wytrzymasz do szóstej.Popatrzyła na zegarek.Druga.Jeszcze cztery godziny.Samochód zakręcił koło Hook Point i wjechał na główną drogę.Gdy zbliżali się do znaku stopu, na nowo rozgorzała kłótnia, do kogo teraz poje­chać - do kapitana Maca czy do Kelly Rizzoli.XIVKapitan Mac rozpromienił się na jej widok.- Annie, co za przemiła niespodzianka.Kapitan był pierwszą osobą tego dnia, która zdawała się cieszyć z jej wizyty.Annie zrobiło się przykro na myśl, że jego uśmiech może wkrótce przekształcić się w ponury grymas, ale skoro tak już musia­ło być, to lepiej załatwić to od razu, zanim jeszcze wejdą do środka.Annie Laurance robi postępy w zdobywaniu sobie wrogów.Jak ra­dził sobie z tym problemem Peter Kinsey? Subtelnie, moje dziecko, delikatnie i z wdziękiem.- Chciałam porozmawiać z panem, zanim udam się do sierżanta Saultera.- Oczywiście.Z przyjemnością ci pomogę, jeśli tylko potrafię.- Kapitan wyszedł na werandę i popatrzył ponad jej głową.- Czy to nie jest samochód twojego młodego przyjaciela?- On nie jest moim młodym przyjacielem.- W takim razie dla nas, staruszków, jest jeszcze jakaś nadzieja.Hej, Darling, niech pan dołączy do nas.Postępując posłusznie za kapitanem, udali się do patio na tyłach domu, gdzie gościnny gospodarz zaproponował im miętowy julep*.Patio było rzeczywiście komfortowe [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl