RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie traciłam nadziei, że zdołam poznać nowe szczegóły.— Prawie sto procent zrozumiałości na wszystkich torach.Będzie można zacząć programować.— W terenie? — spytałam mimo woli, zaprzątnięta odgadywaniem ich zamiarów.— No, a gdzie? Termin na razie nie ustalony, cholernie trzeba pilnować.Wyłączam się, koniec meldunku.Oni się stanowczo za szybko wyłączał i jak na moje wymagania.Ciągle nie mogłam pojąć zasadniczej treści ich poczynań.Nieco rozproszona zaczęłam znów kręcić moje trzy nie odpowiadające numery.Nagle jeden z nich się odezwał!W pierwszej chwili nie wiedziałam, który to akurat wykręciłam.Na chybił trafił wymieniłam nazwisko przyjaciela ofiary.— Tak, to ja, słucham.— Zechce pan być taki uprzejmy — powiedziałam w natchnieniu pierwsze, co mi przyszło do głowy — i przekazać moje najserdeczniejsze pozdrowienia swojemu przyjacielowi.— Kto mówi?— Szantażystka — odparłam uprzejmie, bo mi się to wydało najprostszym sposobem przedstawienia się jednoznacznie i zrozumiale.— Słucham? Co takiego?— Szantażystka, proszę pana.— Zaraz, zaraz, proszę pani.Nie bardzo rozumiem.Czy to chodzi o tę historię sprzed kilku tygodni? Słyszałem o jakiejś pani, która prowadziła z moim przyjacielem telefoniczną wojnę.— Tak, proszę pana, to byłam właśnie ja.— Pani go szantażowała? Czym?— Wyznam panu szczerze, że nie mam pojęcia.Szalenie mnie gnębi oczekiwanie na zapowiadaną zemstę pańskiego przyjaciela, nie wiem, czy jej już dokonuje, czy jeszcze nie.Miałam właśnie nadzieję, że się czegoś dowiem od pana.— A skąd ja mam coś wiedzieć?!— Jak to? Przecież pański przyjaciel zakończył swoje kontakty ze mną pańskimi usty.— Dlaczego moimi usty?!— Tego też nie wiem.Niech się pan zapyta swojego przyjaciela.— Niech mi pani pozwoli się skupić.On nic moimi usty nie zakańczał! Nic nie rozumiem!— Jak to? — spytałam z uprzejmym zdziwieniem, bo ta oryginalna rozmowa w porównaniu ze wszystkim, co mnie spotkało przez telefon, nie była dla mnie niczym szczególnym.— Przecież to pan do mnie dzwonił, udzielając mi krew w żyłach mrożących informacji.Chciałam się właśnie dowiedzieć, czy już panowie rozpoczęli akcję odwetową.— Jaką akcję odwetową? Proszę pani, słyszałem o tej awanturze, ale ja do pani nigdy nie dzwoniłem i nie mam pojęcia, kim pani jest!— Jaka szkoda — powiedziałam z żalem, równocześnie uprzytamniając sobie, że istotnie głos tego pana wydaje mi się nieznajomy.— To może zechce pan mi tylko uprzejmie udzielić takiej drobnej informacji.Kto rozmawiał z panem przez telefon dziś rano, tak koło pierwszej? Pański przyjaciel czy też ktoś szalenie do niego podobny?— Po pierwsze, proszę pani, nikt nie mógł ze mną rozmawiać, bo mnie nie było w Warszawie, dopiero przed chwilą wróciłem.Po drugie mojego przyjaciela też nie było, był razem ze mną.A po trzecie nie znam nikogo szalenie do niego podobnego.— Cóż, wobec tego, nie będę chyba zabierała panu czasu.Pozdrowienia, mam nadzieję, zechce pan przekazać?— Ależ oczywiście, jak najchętniej!— Z przykrością pana pożegnam.Wszystkiego najlepszego.— Polecam się, do usług.Dziwny człowiek, poleca się do usług szantażystce.To znaczy, że zemsta ofiary odpada.A jednak ten spiker z nieskazitelną dykcją ciągle mnie męczy, co w tym jest?Wykręciłam następny numer, jeden z dwóch zastrzeżonych.Słuchając sygnału zastanawiałam się intensywnie, co by tu powiedzieć, żeby uzyskać jakieś informacje.Nie zapytam się przecież, kto mówi! Nawet jeżeli się przedstawię, udając, że to pomyłka, to mogą zełgać albo odłożyć słuchawkę, zwłaszcza jeśli on nadal trwa w tej konspiracji.Ktoś podniósł słuchawkę.— Słucham.Spłoszyłam się okropnie, bo nie zdążyłam nic wymyślić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl