[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Grobowa.Nosił wilk razy kilka albo to ucho od dzbana, co tam pani woli.Naszego mafioza okradli i nic mu nie pomogło całe stado goryli.Wreszcie trafił swój na swego, odbija teraz swoje straty, ale wątpię, czy odbije, bo musiałby chyba kasyno zrujnować.Na twarzy ma dowód rzeczowy, widziała pani?Elunia z zainteresowaniem rzuciła okiem w kierunku opuszczonej przed chwilą ruletki.- Myślałam, że się skaleczył przy goleniu?- Akurat.Zły jak diabli.Nic nie mówi, nie przyznaje się w ogóle, ale coś tam musiało mu się w zdenerwowaniu wyrwać, bo już wszyscy wiedzą.Ograbili go jakoś bardzo kunsztownie, i to z brudnych pieniędzy, więc nawet oficjalnie dochodzić tego nie może.Czysty ubaw.Eluni ta historia spodobała się ogromnie.Ograbianie mafiozów uważała za działalność godną najwyższej pochwały.- Ciekawa jestem, jak on się nazywa.- A co, nie wie pani? Przecież to jest ten Olszewski z Zielonki, to znaczy teraz to on ma parę domów i mieszka, gdzie mu się spodoba, ale tam zaczął.Ruska mafia żre mu z ręki.- A, tak, to wiem.W prasie nawet czytałam, ale nie wiedziałam, jak on wygląda.Dopiero teraz.- Niech mu się pani zbytnio nie przygląda, bo on tego nie lubi, a już dzisiaj szczególnie.- Znam piękniejsze widoki - oznajmiła krytycznie Elunia i oddała w kasie swój garnek.Na Bieżanie zależało jej coraz bardziej, widziała bowiem przed sobą jakby dwustronną szansę.Albo ona udzieli mu użytecznych informacji, albo on zaspokoi jej ciekawość, jedno i drugie przyjemne.O dramacie mafioza policja może nawet nie wiedzieć.Edzio Bieżan znajdował się właśnie w drodze do domu.Jechał swoim fiatem z Zacisza, gdzie przez ostatnie dwie godziny przesłuchiwał rozhisteryzowaną kompletnie rodzinę prezesa firmy handlowej, nie wiadomo dokładnie, czym handlującej, ale za to bardzo bogatej.Dokonano na nich osobliwego napadu i wydarto im wszystkie pieniądze, prezes w pierwszym odruchu rzucił się w objęcia policji, później zaś, kiedy przyszło na niego opamiętanie, usiłował zbagatelizować wydarzenie i o stratach napomykać mętnie i ogólnie, dzięki czemu przesłuchanie szło jak po grudzie.Bieżan bez trudu odgadł, że firma jedzie na potężnych machlojach i zastanawiał się teraz, co ma z tym fantem zrobić.Obowiązkiem jego było ściganie przestępców jawnych, nie zaś ukrytych, w dodatku znał życie i doskonale wiedział, że tym ukrytym nikt nic złego nie zrobi.Chyba że grabieżcy.Na dobrą sprawę ten ostatni rabunek nawet go dość ucieszył i wracał do domu w doskonałym humorze.Telefon Eluni dopadł go na Marszałkowskiej.- Ja bym do pani wpadł od razu, jeszcze nie jest bardzo późno, a mieszkam niedaleko - rzekł szczerze.- Ale powiem pani prawdę, jestem okropnie głodny.Więc jeśli ma pani kawałek chleba.- Mam coś lepszego - zapewniła Elunia z zapałem.- To znaczy chleb również, owszem, ale oprócz tego flaki.Od razu zacznę podgrzewać.I też będę jadła, bo dopiero teraz widzę, że zapomniałam o kolacji.I jakoś nie pamiętam obiadu.Kiedy Bieżan dotarł na Służew, stół w kuchni był już zastawiony, a przejęta Elunia prawie czatowała pod drzwiami.Swoją relację zaczęła od razu, co dla Bieżana okazało się bardzo wygodne, zadawała bowiem pytania, na które mógł nie odpowiadać, zapchawszy sobie gębę flakami.Tym sposobem usłyszał wszystko i mógł się zastanowić.- Gdyby nie to, że jestem żonaty, chyba bym się z panią ożenił - oświadczył wreszcie, niekoniecznie na temat, siedząc już w salonie przy kawie, bo w Eluni wciąż jeszcze pokutowały naleciałości z Pawełka, który w życiu nie piłby poobiedniej kawy w tym samym miejscu, w którym spożywał posiłek zasadniczy.- Jako prywatna pomoc śledcza jest pani wprost bezcenna.Nie wiem, czy to tak zawsze, ale w tej aferze wszystko się jakoś o panią obija.- Do tej pory nic się nie obijało, więc to chyba jakiś wyjątek.Mam nadzieję, że ma pan dobrą żonę?- Mam anioła, a nie żonę.Jest pielęgniarką, miewa dyżury rozmaicie i doskonale się rozumiemy, chociaż widujemy dosyć rzadko.Teraz też jej nie ma, jest w swoim szpitalu [ Pobierz całość w formacie PDF ]