[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Panienka Agnieszka lepiej możewiedzieć.Idalia surowe spojrzenie skierowała na córkę.Agnieszka nie usiłowała nawetukryć zakłopotania. Zgadza się, była o tym mowa jeszcze za życia babci.No dobrze, przyznamsię, na śmierć zapomniałam. Obawiam się, moje dziecko, że ten wazon mógł pochodzić z Błędowa.I obawiam się, że była to epoka Ming, a może nawet Sung.Czy przypadkiemnie zlekceważyłaś sprawy? Już dość dawno minęły czasy, kiedy mogliśmy sobiepozwalać na pewną lekkomyślność.Ciotka Maryna odzyskała rezon. No proszę, ona każe nam tu grzebać po kątach za głupimi kluczami, a samatraci takie rzeczy! Gdzie Napoleonowi do Chin.?!Agnieszka zakłopotała się bardziej.Amelia ujęła się za nią. Nie macie co tu szat rozdzierać, potłuczona chińska porcelana to już pro-szek, nie sklei się.A nawet gdyby. Ona wcale nie w proszek poszła, przerwała jej Fela z oburzeniem.Ledwo się nadłamała od góry, bo pani Barbara złapała i tyle że w półkę puknę-ło i pękło.To pęknięte własną ręką odjęła, całkiem duże kawałki, w torebeczkęwłożyła, żeby nie poginęły, i tak zostało. Przecież sama Fela mówi, że skorupy w środku były. A, to potem.Bo to się takie rzeczy zapomina.Sama pani Justyna przydużych porządkach do torebeczki zajrzała, co też tam jest, i żeby już pamiętać,w wazon wetknęła.I zaraz niedługo tego sklejacza znalazła. Masz jego adres? zwróciła się do Agnieszki pani Idałia.233 Mam.I nazwisko.Załatwię to. Skończcie już może z porcelaną, co? zaproponowała Amelia. Podob-no o kluczach teraz rozmawiamy.Wątpię, czy je ktoś wyrzucił, więc gdzieś musząbyć.Czy już wszystkie mieszkania przeszukane? Jeszcze parę kątów zostało. To popatrzcie po tych kątach.Bo o ile sobie przypominam, ona te swojeulubione zabawki utykała po zakamarkach, chowała sama przed sobą i bawiła sięw szukanie.Liczyła kroki. Umiała liczyć? zdziwił się Michałek. Do dziesięciu doskonale.Mamrotała pod nosem, odmierzała odległościpalcem na ścianie albo jakimś patykiem.To miało być szukanie skarbu. Skąd ciocia wie? zaciekawiła się Agnieszka, której umknęły już z pa-mięci szczegóły zabaw w dzieciństwie. Sama mi to powiedziałaś.Wtedy kiedy zniknęły moje zapasowe klucze odmieszkania i musiałam dorobić nowe.Znalazłam je po paru łatach we flakoniku naimbir, i to jeszcze nie w kuchni, a na półce z książkami, za taką jedną mniejszegoformatu.Stała równo z innymi, zdziwiło mnie to i zajrzałam.Akurat było za niąmiejsce. Co to takiego flakonik na imbir? zainteresował się Michałek. O mój Boże.Dawno temu, moje dziecko, na wszystko były odpowiednienaczynia i każda gospodyni to miała.Na sól, na pieprz, na szafran, na imbir. A imbiru ciocia nie szukała? Nie.Imbiru używa się do flaków, a w tamtych czasach flaków nie możnabyło dostać za skarby świata.Imbiru tam zresztą wcale nie było, tylko te mojezapasowe klucze.Więc obejrzyjcie takie różne dziwne miejsca.Nie chcąc zwalać całej roboty na matkę, Agnieszka resztki domu rodzicówprzegrzebała osobiście, z takim samym skutkiem jak mieszkanie po babce.Roz-maitych kluczy znalazło się mnóstwo, ale tych trzech na jednym kółku nie było.Nie było i już.Błogosławiła ciotkę Amelię za przypomnienie, że nie dawało sięich zdjąć i rozdzielić, bo już zaczynały ją gryzć obawy, iż sama zniszczyła całość,rozpraszając i gubiąc pojedyncze sztuki.W takim wypadku byłyby w ogóle niedo rozpoznania.Zdenerwowana i dodatkowo podgryzana wyrzutami sumienia, zdecydowałasię załatwić przynajmniej sprawę wazonika.Nazwisko i adres sklejacza miała naszczęście zapisane wśród innych pamiątkowych zaleceń babci Justyny i odnalazłaje z łatwością.Mocno starszy pan, nieco zramolały, ale jeszcze sprawny, ucieszył się jej wi-zytą nadzwyczajnie. Wreszcie się pani pokazała! Moja droga panienko, ja już chciałem ogło-234szenie dawać, tylko nie wiedziałem, jak je zredagować, żeby nie obudzić niepo-trzebnych podejrzeń i nie zwrócić na siebie uwagi złodziei.Przecież to jest wazonz epoki Sung! Sung! Czy pani to rozumie?Agnieszka zrozumiała.Szczerze zainteresowana historią, przejechała się pojej wątkach ubocznych, po historii zegarów, mebli, strojów, naczyń kuchennych,szkła, instrumentów muzycznych, a także porcelany.Co oznacza naczynie z dy-nastii Sung, wiedziała doskonale i zrobiło jej się gorąco w środku. To jest unikat! mówił dalej starszy pan z mieszaniną zachwytu i oburze-nia. Takie rzeczy przytrafiają się w muzeach, a i to rzadko.Skąd się to wzięłow pani rodzinie?W tym momencie przekonanie o płomiennym, acz krótkotrwałym wybuchuuczuć cesarza do pra-pra- i tak dalej -babci skamieniało w Agnieszce na mur.Podróże dalekich przodków do Chin nie wchodziły w rachubę. Napoleon gdzieś rąbnął wyrwało się jej i czym prędzej spróbowała zatu-szować nietakt. To znaczy, tak przypuszczam, bo innej możliwości nie widzę.Znał osobiście moją.naszą.Starszy pan nie słuchał. Napoleon, to możliwe.Nikt już teraz nie dojdzie, wojny niszczą kulturę.Bezcenny przedmiot! Oczywiście sklejenie odbiera mu połowę wartości, ale i takrzecz wyjątkowa.Od roku.co ja mówię, przeszło trzy lata stoi gotowe i nadzi-wić się nie mogłem, że państwo się nie upominają. Moja babcia półtora roku temu umarła i były różne kłopoty przerwałamu Agnieszka, z całej siły starając się nie uchodzić za idiotkę. Dopiero ostatnioodnalazłam pańskie nazwisko i adres i od razu przyszłam. No tak, rozumiem.Oczywiście.Bałem się strasznie jakiegoś włamania,kradzieży.Myślałem o ubezpieczeniu, ale to wielkie koszty, a i tak w razienieszczęścia pełnego zwrotu wartości nie dostałoby się, a sensacja nieprzyjem-na.Pani krewna wpłaciła zaliczkę, należy mi się już tylko jedenaście milionówczterysta tysięcy złotych. Proszę.?Zaskoczenie Agnieszki było wyraznie widoczne.Starszy pan się zmartwił. Ach, pani nie jest przygotowana? No, istotnie, nie nosi się przy sobie takichpieniędzy na drobne wydatki.Ale teraz już poczekam spokojnie.Kiedy mogę siępani spodziewać?Od tych jedenastu milionów Agnieszka tak zbaraniała, że umówiła się na przy-szły tydzień.Zaraz na początku, we wtorek.Skąd je wezmie, nie miała chwilowonajmniejszego pojęcia.Przyszła jej na myśl ciotka Amelia, ale najpierw postanowiła naradzić sięz matką.Cena wazonika z epoki Sung mogła być w ogóle niewyobrażalna, ja-kieś setki tysięcy dolarów, a należało to przecież do niej, w myśl testamentu babki235dziedziczyła wszystko.Gdyby to sprzedała, cholerny remont Błędowa nie stano-wiłby problemu.No proszę, znów pieniądze [ Pobierz całość w formacie PDF ]