[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Razemwziąwszy czas pogawędki ograniczył się chyba do trzydziestu sekund.Rudą nagle zaciekawiło. A po co pani wtargała na jego teren? Po kapelusz mojej ciotki.Zaplątał się w jego krzakach. I co? I nic.Zabrałam kapelusz i poszłam sobie. Nie podrywał pani?159 Raczej była to zdecydowana odwrotność podrywania.Obiecywał mi same nie-przyjemności. Ejże! Wlazła mu pani na odcisk? Wyłącznie tym kapeluszem.Poza tym nigdy niczym.A w każdym razie nic o tymnie wiem.Ruda porzuciła własną twarz i w lustrze patrzyła na mnie z mieszaniną podejrzliwo-ści, zdumienia i nagany. No i co mi pani tu szkli, przecież ja wiem, że mu pani solą w oku siedzi już ładneparę lat.Wyzwierzał mi się.Ale myślałam, że jest pani młodsza i taka więcej seksowna.Co oni w pani widzą?Komplement wydał mi się uroczy.Przeniosłam wzrok w lustrze z jej twarzy na swo-ją i przyjrzałam się krytycznie.No rzeczywiście, żaden cud.Lewe oko trochę mi się roz-mazało, makijażem byłam ledwo tknięta, seksu się w sobie dopatrzeć nie mogłam zagrosz.Tyle że zmarszczek nie miałam, ale to już łaska natury.Ruda kontynuowała. Góra na dwadzieścia pięć pani podobnież wygląda, a ja tu widzę trzydziechę mu-rowaną, jak w pysk strzelił. Trzydzieści siedem poprawiłam. Co.? Trzydzieści siedem, co sobie mamy oczy mydlić. To nie wygląda pani.Zaraz.No to w ogóle nie może być pani! Ma pani mieć trzy-dzieści dwa i też nie wyglądać! Trzydzieści dwa miałam pięć lat temu i dlaczego mam mieć teraz? Co to, przymusjakiś? Starszych do tego baru nie wpuszczają?Ruda wydawała się jakby zdezorientowana. To ja nie wiem.Nasłuchałam się.Myślałam, że to pani.Zołza cholerna, ale ciągniekażdego chłopa, aż mu się w wątpiach przewraca, do żywej kości wydoi.Sewcio w ner-wach przez nią, a tu widzę dzisiaj przez panią. A co pani w nim właściwie widzi? wyrwało mi się zgoła namiętnie. No co pani, głupia czy jak? zgorszyła się ruda. Cóż by, jak nie szmal?W złości, co ma w kieszeni, to wyrywa, niezły jest.Cham, bo cham, ale nie zboczonyi płaci, piernik stary, ale jary.Nie takie akurat wiadomości o Wścieklecu najbardziej mnie interesowały. No dobrze, a dlaczego właściwie miał być w nerwach przeze mnie? I co tu robi,ja go nie zapraszałam.Ogólnie, mam wrażenie, mieszka na Wybrzeżu, ale myślałam, żebywa raczej w Warszawie.? On wszędzie bywa wyjaśniła mi ruda bez najmniejszego oporu. Tajemnicez tego robi, że pożal się Boże, zawracanie Wisły kijkiem.W rządowej sitwie siedzi, ma-160fiozo od siedmiu boleści, na moje oko dawno by go sprzątnęli, żeby nie to, że coś tampozapisywał, zabezpieczył się, a, co tam, ja się nie znam, ręka rękę myje, wszyscy oni po-uczepiani ze sobą jak rzepy.Wyszło mi, że jakaś szpara im się zrobiła, więc tak chcą za-klajstrować.Zabili jakiegoś czy jak.? Tak mi nawijał przez dwa wieczory, bo ja ten re-laks jestem.Zwiadka jakiegoś ma udupić, goryla wziął, żeby mu go pokazać, ale tak misię zdawało, że to facetka.Co to ja myślałam, że to pani, on się jej boi, bo ona gangrenaszczytowa, wszystko wie, będzie chciała gadać, to powie, a nie, to nie.Jak jej będzie wy-godnie.Pani wie, kto to jest?Byłam pewna, że wiem.Kaja Peszt.Gdzież ona się podziała? Była tu przecież. Jedna taka wyjawiłam powściągliwie. Coś o niej słyszałam i raz ją widzia-łam.Rzeczywiście, ekstrasztuka.Zdaje się, że całe życie od wczesnej młodości kołujerozmaitych facetów i z wszelkiej litości dla nich wyprana jest dokładnie. Niegłupia pochwaliła ruda z odrobiną zawiści. I utalentowana.Ale z nią też nie mam nic wspólnego.Powiem pani prawdę, boco mi szkodzi, kiedyś, ładne parę lat temu, ten mój się z nimi zadawał, sitwę krótkoprzy pysku trzymał i amunicję na nich gromadził, z tym że ja w tym nie brałam udzia-łu.Pojęcia o tym żadnego nie miałam, bo żyję na innej płaszczyznie.Już się z nim ro-zeszłam przeszło cztery lata temu, ale oni ciągle mnie chyba podejrzewają o jakąś wie-dzę po nim.A ja mam gówno, a nie wiedzę, i nic mnie to nie obchodzi.Zdaje się, że tunastąpiła jakaś pomyłka, zagraniczną rodzinę obwożę po kraju i nic więcej, a ten paniadorator posądza mnie o jakieś makiawelizmy.Niech on się ode mnie odczepi i nie za-wraca mi głowy.Ruda wyglądała, jakby wierzyła w każde moje słowo.Odwróciła się od lustra. To nie pani miała być, znaczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]