[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zakonnice wyszłystamtąd z szybkością i szczebiotem stada ptaków wylatującego z ptaszarni; rozproszyły sięgrupami, biegnąc, śmiejąc się i paplając; przełożona zamknęła się w celi, a siostra Teresa za-trzymała się przy swoich drzwiach śledząc mnie, jakby ciekawa, dokąd pójdę.Wróciłam dosiebie, a drzwi celi siostry Teresy zamknęły się dopiero po pewnym czasie i zamknęły sięcicho.Przyszło mi na myśl, że ta młoda dziewczyna jest zazdrosna o mnie i że boi się, bymjej nie wydarła miejsca, jakie zajmowała, dzięki zażyłym stosunkom, w sercu przełożonej.Obserwowałam ją przez kilka dni z rzędu i kiedy dostatecznie się upewniłam w moich podej-rzeniach widząc jej dąsy, niedorzeczne obawy, uporczywość, z jaką starała się tropić mojekroki, badać mnie nieustannie, wkręcać się między przełożoną a mnie, przeszkadzać nam wrozmowach, obniżać moje zalety i podkreślać wady, a bardziej jeszcze widząc jej bladość,ból, łzy, zakłócenie równowagi fizycznej, a nawet umysłowej, poszłam do mej i zapytałam ją: Moja droga, co ci jest?Nie odpowiedziała; moje odwiedziny zaskoczyły ją i wprawiły w zakłopotanie; nie wie-działa ani co mówić, ani co robić. Nie oddajesz mi w należytej mierze sprawiedliwości, mów ze mną szczerze, obawiaszsię, żebym nie nadużyła sympatii, jaką przełożona ma dla mnie, żebym nie wyrugowała cię zjej serca.Uspokój się, to nie leży w moim charakterze: gdybym kiedykolwiek miała szczęścieuzyskać na nią jakiś wpływ. Uzyskasz wszystko, co zechcesz: ona cię kocha, zachowuje się względem ciebie akurattak samo, jak względem mnie w początkach. A więc bądz pewna, że zaufania, jakim mnie obdarzy, użyję tylko na to, aby ciebie czulejkochała. Czyż to od ciebie będzie zależało? A czemuż by nie miało ode mnie zależeć?Zamiast odpowiedzi rzuciła mi się na szyję i powiedziała z westchnieniem: To nie twoja wina, wiem o tym dobrze, mówię to sobie co chwila, ale przyrzeknij mi. Co ci mam przyrzec? %7łe. Dokończ, zrobię wszystko, co będzie w mojej mocy.Zawahała się, zasłoniła sobie oczy dłońmi i rzekła głosem tak cichym, że ledwie dosły-szałam jej słowa: %7łe będziesz ją widywać jak najrzadziej.66To żądanie wydało mi się tak dziwne, że nie mogłam się powstrzymać od następującej od-powiedzi: A cóż ciebie obchodzi, czy będę widywała często czy rzadko naszą przełożoną? Niemam nic przeciw temu, żebyś ją widywała ciągle.Nie powinnaś i ty mieć mi za złe, gdy będępostępować tak samo; czyż nie wystarcza ci moje zapewnienie, że nie będę ci szkodziła uniej, ani tobie, ani nikomu?Odpowiedziała mi tylko tymi słowy, które wyrzekła tonem bolesnym odsuwając się odemnie i rzucając się na łóżko: Jestem zgubiona! Zgubiona! A to dlaczego? Musisz mnie chyba uważać za najgorszą na świecie istotę!W owej chwili weszła przełożona.Poprzednio wstąpiła do mojej celi; nie znalazłszy mnietam, przebiegła daremnie niemal cały klasztor; nie przyszło jej do głowy, że jestem u siostryTeresy.Gdy dowiedziała się o tym od zakonnic, które rozesłała na poszukiwanie, przybiegła.Spojrzenie jej i wyraz twarzy zdradzały pewien niepokój, ale tak rzadko bywała ona w zgo-dzie z samą sobą! Siostra Teresa milczała siedząc na łóżku, ja stałam.Zwróciłam się doprzełożonej: Moja droga matko, proszę, wybacz, że przyszłam tutaj bez twego pozwolenia. To prawda odparła że byłoby lepiej poprosić o pozwolenie. Ale ta droga siostra wzbudziła we mnie współczucie; widziałam, że była stroskana. Czym? Mam ci powiedzieć?.Dlaczego nie miałabym ci powiedzieć? Jest to drażliwość, któraprzynosi tyle zaszczytu jej duszy i tak żywo świadczy, matko, o jej przywiązaniu do ciebie.Dowody dobroci, które mi dałaś, zaniepokoiły ją, zlękła się, żebym nie otrzymała w twoimsercu pierwszeństwa; to uczucie zazdrości, tak uzasadnione zresztą, tak naturalne i tak po-chlebne dla ciebie, droga matko, stało się, jak mi się wydaje, przyczyną okrutnego bólu dlamej siostry; starałam się ją uspokoić.Przełożona, wysłuchawszy mnie, przybrała minę surową i wyniosłą i powiedziała: Siostro Tereso, kochałam cię i kocham cię jeszcze; nie mam powodu skarżyć się na cie-bie, i ty nie będziesz miała powodu skarżyć się na mnie, ale nie mogę znieść tych pretensji dowyłączności.Pozbądz się ich, jeżeli boisz się, że wygaśnie w moim sercu resztka przywiąza-nia do ciebie i jeżeli przypominasz sobie los siostry Agaty. Po czym, obracając się w mojąstronę, powiedziała: To ta wysoka brunetka, którą widujesz w prezbiterium na wprost mnie.(Udzielałam się tak mało, od tak niedawna przebywałam w tym klasztorze, byłam tutaj takanowa, że nie znałam jeszcze wszystkich imion moich towarzyszek). Dodała: Kochałam ją;gdy siostra Teresa wstąpiła tutaj i gdy zaczęłam ją miłować, Agata odczuwała te same niepo-koje; popełniała te same szaleństwa; uprzedziłam ją; bynajmniej się nie poprawiła i byłamzmuszona przez dłuższy czas stosować surowe środki, co jest zdecydowanie sprzeczne zmoim charakterem; bo one wszystkie powiedzą ci, że jestem dobra i że zawsze karzę niechęt-nie. Następnie zwróciła się znów do Teresy: Moje dziecko, nie chcę być skrępowana, jużem ci powiedziała; znasz mnie, nie zmuszajmnie, bym postępowała wbrew swej naturze. Potem opierając się jedną ręką na moim ra-mieniu powiedziała: Chodz, Zuzanno, odprowadzisz mnie.Wyszłyśmy.Siostra Teresa chciała iść za nami, lecz przełożona odwracając niedbale gło-wę ponad moim ramieniem rzuciła jej despotycznym tonem: Wracaj do swojej celi i nie wychodz, póki ci nie pozwolę.Siostra Teresa usłuchała, zatrzasnęła za sobą drzwi i w uniesieniu rzucała jakieś słowa, naktóre przełożona się wzdrygnęła; nie wiem dlaczego, bo one nie miały sensu.Widząc, że jestzagniewana, odezwałam się: Droga matko, jeżeli masz dla mnie jakieś względy, przebacz siostrze Teresie; straciłagłowę, nie wie, co mówi, nie wie, co robi.67 %7łebym jej przebaczyła? Bardzo chętnie; ale co mi za to dasz? Ach, droga matko, czyż miałabym szczęście posiadania czegoś, co mogłoby ci się podo-bać i uspokoić cię?Spuściła oczy, poczerwieniała i westchnęła; doprawdy zachowywała się jak kochanek.Potem osuwając się bezwładnie na mnie, jak gdyby mdlała, powiedziała mi: Zbliż czoło, abym je mogła ucałować.Nachyliłam się, a ona pocałowała mnie w czoło.Od tej pory, skoro tylko która z zakonnic popełniła jakąś winę, wstawiałam się za nią i byłampewna, że uzyskam dla niej przebaczenie za cenę jakiegoś niewinnego faworu; był to zawszepocałunek bądz w czoło, bądz w szyję, oczy, policzki, usta, w ręce lub w pierś czy ramiona,ale najczęściej w usta.Przełożona uważała, że mam czysty oddech, białe zęby, a usta świeże iróżowe [ Pobierz całość w formacie PDF ]