[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy więcej nie mogłabym spojrzeć sobie w oczy, gdybyprzytrafiło ci się coś, czemu mogłabym zapobiec.72 Nie potrzebuję twojej opieki odparła Joanna, czerwieniejąc.Deborah zamknęła oczy i wyciągnęła przed siebie obie dłonie grzbietami do dołu. Nie spierajmy się.Kości zostały rzucone.Najwyrazniej traktujesz poważnie tękrucjatę, więc ja zrobię to samo. Zatrzepotała powiekami, jak gdyby nie była w sta-nie ich otworzyć.Joanna podeszła bliżej i spojrzała przyjaciółce głęboko w oczy. Teraz ja muszę cię zapytać, czy mówisz serio. Absolutnie potwierdziła Deborah ze skinieniem głową. Ja też się tam za-trudnię.Biorąc pod uwagę to ich olbrzymie laboratorium, jestem pewna, że technikówlaboratoryjnych przyjmują z równie otwartymi ramionami jak sekretarki. A więc do dzieła! oświadczyła Joanna, unosząc dłoń, i obie przypieczętowałyswoje postanowienie, przybijając piątki.Rozdział 78 maja 20016.10Wciąż jeszcze dostrojone do włoskiego czasu, dziewczyny mimo wyczerpania obu-dziły się wcześnie.Deborah pierwsza wstała z łóżka.Sądząc, że Joanna jeszcze śpi, ci-chutko przemknęła się przez kuchnię do łazienki.W chwili, gdy spuszczała wodę w to-alecie, otworzyły się drzwi do sypialni Joanny. Wyglądasz jak półtora nieszczęścia oświadczyła Deborah, zmierzywszy swąwspółlokatorkę wzrokiem. Ty też nie jesteś w najlepszej formie odparła Joanna. Która godzina? Piętnaście po szóstej, ale moja przysadka mózgowa sądzi, że jest południe. Oszczędz mi szczegółów powiedziała Joanna. Wiem tylko, że miałam za-miar spać do pózna, a jednak nie śpię już co najmniej od godziny. Ja też przyznała Deborah. Co powiesz na to, żebyśmy zeszły na CharlesStreet na śniadanie? Umieram z tęsknoty za kawą. W kredensie jest pusto, więc nie mamy zbyt wielkiego wyboru.Trzy kwadranse pózniej przyjaciółki były już na dole i ruszyły ulicą Mt.Vernon kuCharles Street.Był piękny, wiosenny poranek.Ze skrzynek okiennych wychylały siębarwne kwiaty.Choć aż do Charles Street dziewczyny nie napotykały zbyt wielu prze-chodniów, ptaki urzędowały już na całego.Na końcu Charles Street, tuż przy parkuBoston Common, znalazły otwarty lokal sieci Starbucks.Weszły do środka i zamówiłycappuccino i słodkie bułki, po czym zaniosły je na mały marmurowy stolik przy oknie.Z początku jadły i piły w milczeniu. Kawa jest świetna odezwała się po dłuższej chwili Joanna. Ale muszę przy-znać, że na Campo Santa Margherita smakowała lepiej. To prawda przyznała Deborah. Ale mimo wszystko postawiła mnie nanogi. Więc nadal chcesz się zatrudnić w Klinice Wingate a? zapytała Joanna. Jak najbardziej odparła Deborah. Jestem zdecydowana.Ale teraz zabierzmysię lepiej do omawiania szczegółów.Jak zdobędziemy nazwiska i numery ubezpiecze-nia zmarłych osób? To dobre pytanie stwierdziła Joanna. Myślałam nad tym dziś rano, leżącw łóżku.Parę lat temu czytałam książkę, w której jedna z bohaterek zrobiła coś takiego.74 W jaki sposób? Miała dojście.Pracowała w szpitalu i zdobyła te informacje z karty pacjenta. I co z tym zrobiła? Chodziło o jakąś machlojkę z funduszem Medicare. Rany boskie! jęknęła Deborah. To interesujące, ale nic nam z tego nie przyj-dzie.Chyba że masz zamiar skorzystać z pomocy Carltona. Myślę, że lepiej go do tego nie mieszać odparła Joanna. Gdyby wiedział, cozamierzamy zrobić, prawdopodobnie oddałby nas w ręce FBI.Deborah upiła kolejny łyk kawy i powiedziała: Uważam, że problem trzeba rozbić na dwie części.Najpierw zdobywamy nazwi-ska.Kiedy już je mamy, zaczynamy martwić się o numery ubezpieczenia i całą resztę,jak data urodzenia, i może też nazwisko panieńskie matki. Zdobycie nazwisk to żaden problem odparła Joanna. Przynajmniej tyle wy-myśliłam, kiedy leżałam w łóżku.Musimy jedynie przejść się do biblioteki i przejrzećnekrologi w Globe. Zwietny pomysł! stwierdziła Deborah.Z zapałem pochyliła się do przodu. Dlaczego sama na to nie wpadłam? To doskonały sposób [ Pobierz całość w formacie PDF ]