[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rozumiem, że to nazywa pan mniejszą komplikacją? Ericsson odważniej spojrzał jej w oczy.- Tak, proszę pani.Miałem na myśli to, że pan premier nie doznał skomplikowanych obrażeń wewnętrznych, że wszystkie funkcje ciała i umysłu przebiegają normalnie, a blizny z czasem znikną.W najgorszym razie będzie musiał używać laski.- Charles z laską! - Jej usta ułożyły się w dziwny uśmiech, a w głosie pojawiła się nuta cynizmu.- Boże, to bezcenna informacja.Ericsson nie zrozumiał lub udał, że nie rozumie.- Przepraszam.?Nie uznała za stosowne nic wyjaśniać.To utykanie warte jest co najmniej dwadzieścia tysięcy głosów, wyliczyła w myślach.Ale z łatwością kameleona przybrała znów minę przejętej, zatroskanej żony.- Mogę go zobaczyć?Ericsson skinął głową i poprowadził ją do drzwi na końcu korytarza.- Być może zauważy pani u męża braki w koordynacji mowy, ale niech się pani nie przejmuje: to skutki znieczulenia operacyjnego.Na pewno też odczuwa jeszcze ból; proszę więc nie przedłużać zbytnio tej wizyty.Na wszelki wypadek przygotowaliśmy sąsiedni pokój, gdyby w czasie leczenia chciała pani przebywać blisko męża.Danielle stanowczo pokręciła głową.- Doradcy mojego męża uważają, że powinnam raczej pozostać w oficjalnej rezydencji premiera i zastępować go w obowiązkach.- Rozumiem - stwierdził i otworzył przed nią drzwi pokoju.Wokół łóżka stało kilka osób: lekarze, pielęgniarki i strażnik policyjny.Na jej widok wszyscy cofnęli się pod ściany.Intensywny odór środków antyseptycznych i widok odsłoniętych, pościeranych do żywego ramion rannego, przyprawiał ją o mdłości.Po chwili opanowała się jednak.Tymczasem Sarveux dostrzegł ją przez półprzymknięte oczy i rozpoznał.Jego wargi wykrzywiły się w bolesnym uśmiechu.- Danielle.- powiedział słabym głosem - wybacz, ale nie mogę cię uścisnąć.Po raz pierwszy w życiu widziała go tak słabego i bezradnego, pozbawionego zwykłej pewności siebie.Zupełnie nie potrafiła utożsamić leżącego przed nią nieruchomego ciała z tym energicznym i pełnym pychy człowiekiem, z którym od dziesięciu lat żyła.Patrzyła na woskową, napiętnowaną bólem twarz jak na kogoś zupełnie obcego.Z pewnym wahaniem pochyliła się jednak i delikatnie pocałowała go w oba policzki.Potem, nie wiedząc, co powiedzieć, odgarnęła z jego czoła kosmyk siwych włosów.- Twoje urodziny - powiedział nagle, przerywając niezręczną ciszę.- Zupełnie zapomniałem o twoich urodzinach.- Moje urodziny? - zdziwiła się.- To jeszcze daleko, najdroższy.- Chciałem kupić ci jakiś prezent.Popatrzyła niepewnie na Ericssona.- On chyba majaczy.- To tylko spóźnione efekty narkozy.- Całe szczęście, że tobie nic się nie stało - mamrotał dalej Sarveux.- To wszystko moja wina.- Ależ nie, niczemu nie jesteś winien - próbowała go uspokoić : Danielle.,- Droga była śliska i śnieg zalepił mi szybę.Nic nie widziałem.Za szybko wszedłem w ten zakręt, zablokowałem hamulce, no i straciłem kontrolę.Danielle nareszcie zrozumiała.- Miał wypadek samochodowy, wiele lat temu - wyjaśniła Ericssonowi.- Zginęła wtedy jego matka.- Normalna rzecz: umysł zatruty narkozą często wraca w odległą przeszłość.- Charles.- łagodnym tonem odezwała się Danielle.- Musisz teraz odpocząć.Wrócę jutro rano.- Nie, nie odchodź.- Wzrok Sarveux powędrował ponad ramieniem żony w stronę Ericssona.- Możecie zostawić nas samych?Ericsson wahał się przez chwilę, w końcu wzruszył ramionami.- Jeśli pan nalega.tylko - zwrócił się do Danielle - bardzo panią proszę, nie więcej niż dwie minuty.Kiedy zostali w pokoju sami, Sarveux zaczął coś mówić, ale jego twarz wykrzywił natychmiast spazm bólu.- Zawołam doktora.- zerwała się, przestraszona.- Nie, zaczekaj! - zdołał wyjęczeć przez zaciśnięte zęby.- Mam dla ciebie instrukcje.- Nie teraz, kochanie.Powiesz mi to później, jak będziesz silniejszy.- Chodzi o system James Bay!- W porządku, Charles - zgodziła się, nie chcąc go irytować.- Co z tym systemem?- Dyspozytornia nad komorą generatorów.Trzeba wzmocnić ochronę.Powiedz Henriemu.- Komu?- Henriemu Yillonowi.On będzie wiedział, co zrobić [ Pobierz całość w formacie PDF ]