[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Po czym sięgnął ręką do kieszeni i dałkalifowi trzy denary z tych pieniędzy, które dostał był od Sandżara, gdy ruszał w drogę, irzekł: Wybacz mi, rybaku, na Allacha, gdybym cię znał przed tym, co mnie spotkało, zpewnością odjąłbym twemu sercu gorycz ubóstwa.Lecz przyjmij to, na co dzisiaj mnie stać ,i rzucił denary kalifowi.A kalif podniósł je, ucałował i włożył do kieszeni.Lecz jako że kalifnie pragnął niczego innego, tylko posłuchać śpiewu niewolnicy, przeto rzekł: Postąpiłeś zemną wspaniałomyślnie i pięknie, lecz pragnieniem moim, które polecam twej bezgranicznejdobroci, jest, aby ta niewolnica zaśpiewała nam jakąś melodię i bym mógł jej posłuchać.Rzekł więc Ali Nur ad-Din: Anis al-Dżalis , a ona odparła: Tak? Powiedział: Na mojeżycie, zaśpiewaj coś na prośbę tego rybaka, który chciałby ciebie posłuchać. Gdy Anis al-Dżalis usłyszała słowa swego pana, wzięła lutnię i naciągnęła struny, a sprawdziwszy,zaśpiewała te strofy:Czubkami palców dziewczyna struny potrąca,I życiem duszę napełnia lutnia dzwięcząca.Kiedy zaśpiewa słyszącym głuchy się stanie,A niemy rzeknie: Jak piękne jest to śpiewanie!I znowu uderzyła w struny czarownym sposobem, który zsyła myślom zapomnienie, izaśpiewała takie oto dwa wiersze:Cześć wam dano, gdyście przyszli tu na naszą ziemię,A przymioty wasze nocy rozproszyły cienie.Tedy trzeba by mi przynieść dziś wonności sporo,By zapachniał dom różami, piżmem i kamforą.Słuchając tego kalif wpadł w zachwyt i nie mogąc w podnieceniu zapanować nadgwałtowną radością zawołał: Niechaj cię Allach wynagrodzi! Niechaj cię Allachwynagrodzi! Niechaj cię Allach wynagrodzi! I spytał Nur ad-Din rybaka: Czy wprawiły cięw podziw niewolnica i biegłość palców, z jaką przebiera struny? Odparł kalif: Na Allacha,jak jeszcze! I rzekł Nur ad-Din: Ona jest podarunkiem dla ciebie, darem człowiekaszlachetnego, który nigdy nie odbiera tego, co dał! Pózniej podniósł się, a wziąwszy mallutę,zarzucił ją na kalifa przebranego za rybaka i kazał mu wyjść i odejść wraz z niewolnicą.Wówczas niewolnica spojrzała na niego i rzekła: Panie mój, czyż mam odejść bezpożegnania? Jeśli tak już musi być, to zaczekaj, aż cię pożegnam. I zaśpiewała te oto dwawiersze:Jeśli naprawdę się oddalisz, twoje mieszkanieWe wnętrzu piersi w sercu moim zawsze zostanie.Daj nam być razem! Oto prośba moja gorąca.A przecie Allach tak żarliwych próśb nie odtrąca.A gdy skończyła swoje wiersze, Nur ad-Din odpowiedział mówiąc tak:Kiedy nastał dzień rozstania i gdy mnie żegnała,Rzekła w smutku bolejąca, stojąc we łzach cała:82 Skoro już odejdę ciebie, cóż poczynać będziesz?Rzekłem: Pytaj tego, który jest wiecznie i wszędzie.Wysłuchawszy tego kalif uczuł, że ciężko by mu było być sprawcą ich rozłąki, zwrócił sięprzeto do młodzieńca i powiedział: Panie mój, czy lękasz się odpowiedzialności za jakieśprzestępstwo, czy może ciąży na tobie dług u kogoś zaciągnięty? I rzekł Nur ad-Din: Orybaku, zaprawdę mnie i tej niewolnicy zdarzyła się dziwna i niezwykła przygoda, a gdyby jąspisać igłą w kąciku oka, z pewnością stałaby się pouczeniem dla każdego, kto pragnie sięczegoś nauczyć. Rzekł na to kalif: Czy nie zechciałbyś opowiedzieć nam o tym wydarzeniui zaznajomić nas z twoimi przygodami? A nuż uzyskasz przez to jakąś pomoc.MiłosierdzieAllacha jest wszakże blisko. I rzekł Nur ad-Din: O rybaku, czy chcesz usłyszeć nasząopowieść w mowie wiązanej czy prozą? A kalif odparł: Proza to słowa, za zdaniem zdanie,ale poezja to pereł nizanie. Pochylił więc Nur ad-Din głowę ku ziemi i wypowiedział tewiersze:Oto sen mój porzuciłem, miły przyjacielu,Z dala od ojczyzny ciężko jest od smutków wielu.Otaczała mnie ojcowska piecza dobrotliwa,Ale ojciec odszedł dawno i w grobie spoczywa.Kiedy umarł, niepokoje weszły do mej duszy;Od ciężkiego ich brzemienia serce mi się kruszy.Ongi kupił ojciec dla mnie dziewczynę wspaniałą,Gibką, niby kołysząca się w powiewach gałąz.I straciłem całą moją schedę dla dziewczyny.W niej znalazłem mych serdecznych dążeń cel jedyny.Gdy mi ją sprzedawać przyszło, troski mnie schyliłyI cierpienie przy rozłące było ponad siły.A gdy machlerz wywoływał cenę na bazarze,Dawał za nią wiele złota zły podstępny starzec.Aż ja nagle złością zdjęty i gniewnym zapałem,Mą dziewczynę własną ręką odeń odebrałem.Podły, przeciw mnie obrócił swą nikczemność wrogą,Ogień bezbożności wiódł go, świecąc jego drogom.Miłość mi kazała, aby tłukły go me pięście,Lewa, prawa aż wróciły sercu moc i szczęście.Przeto powróciłem do dom, pogrążony w trwodze,Wiedząc, że niebawem wróg mój uderzy mnie srodze.Rozkazał mnie władca kraju ująć moim wrogom,Lecz szambelan przybył prawy i uprzedził pogoń,I dał znak mi, bym odjechał, bym ratując duszę,Przed nieprzyjaciółmi swymi zmylił trop i uszedł.Wyszliśmy w ciemnościach nocy, umykając zdradzie,Aby miejsca bezpiecznego poszukać w Bagdadzie.Nie mam przeto bogactw żadnych, prócz dziewczyny owej,I ją właśnie dzisiaj składam w darze rybakowi.Więc ci daję mego serca ukochanie całe,I wiedz, że ci nic innego, jeno serce dałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]