[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiosną będzie jeszcze gorzej, jeżeli nie uda im się zdobyćpomocy z zewnątrz.- Więc trzeba uporać się z suszą - odezwał się Briar, sztur-chając Tris.- Jak ty nie dasz sobie z tym rady, to chyba nikt tunic nie wskóra, co nie?Dziewczyna popatrzyła na niego krzywo.- Mam sprowadzić deszcz na całą tę dolinę? Do tego po-trzebowałabym czegoś na początek, Mistrzu Wszechwiedzący.Musiałabym mieć wilgoć w glebie, a tu nie ma jej nawetodrobiny.- Ciałem Tris wstrząsnął dreszcz.- Ziemia jest taksucha, Że nawet ja czuję, jakbym była wychudzona ipoobdzierana.- Przecież w drodze do tego miejsca mijaliśmy jakieś jezioro- wtrąciła się Daja.- A widziałaś, jak nisko stała w nim woda? W tym jeziorzejest jej tak mało, że taka ilość nic nie zmieni, a ja musiałabymzabić wszystko, co jeszcze tam żyje.Nie, dziękuję! -powiedziała Tris z naciskiem.- Stryj im pomoże, prawda? - zapytała zmartwiona Sandry.-Może wysłać na północ zboże i mięso.- Zrobi, co tylko będzie w jego mocy - zapewniła ją Skow-ronek.- Przecież właśnie dlatego zaplanował tę podróż.Rzeczw tym, że Złota Grań nie jest jedyną doliną potrzebującąpomocy, a skarbiec księcia nie jest bez dna.Zasoby złotamuszą wystarczyć na zapewnienie pomocy całemupółnocnemu Emelanowi.Z kolei handlarze mięsem i zbożemnie mogą pozwolić sobie na udzielanie pożyczek, ponieważwraz z nadejściem wiosny sami będą potrzebowali pieniędzyna zakup towarów.- Czy ci wszyscy mieszkańcy północy w ogóle dadzą radęspłacić pożyczki? - zapytała Tris, którą bardzo interesowałytego typu sprawy.- To też jest problem - przyznała Skowronek.- W ubiegłymroku, jeszcze zanim nastała tak wielka susza, zastawembyły zbiory szafranu i urobek z kopalni miedzi.W tym rokujednak zbiory uległy zniszczeniu.- Kopalnie też są już na wyczerpaniu - odezwała się ponuroDaja.- Słyszałam, jak jacyś ludzie rozmawiali na ten temat.- To wszystko jest zbyt przygnębiające - stwierdził sta-nowczo Briar, dojadając swój posiłek.- Dobrze, żewyjedziemy stąd i wrócimy do Wietrznego Kręgu.Słyszałem,jak książę mówił do lady Inoulii, że chce być znów u siebie,zanim spadnie śnieg.- Przecież musi być coś, co moglibyśmy zrobić.Cokolwiek.-Sandry spojrzała na leżący na jej kolanach talerz.Dziewczynaprawie nie tknęła jego zawartości.Briar przechylił się iukradkiem skubnął z talerza kawałek kiełbasy.- Jesteśmy magami - odezwała się łagodnie Skowronek.-Robimy co w naszej mocy, ale niektóre problemy nasprzerastają.- W takim razie ja nie chcę już być magiem - odparła Sandryniskim i stanowczym głosem.- Po co komu magia, skoro nie dasię jej używać do niesienia pomocy ludziom?Nikt nie znał odpowiedzi na to pytanie, a Briar i Tris wy-mienili tylko spojrzenia.Nie byli pewni, czy chcielibypomagać komukolwiek za darmo, ale za nic nie przyznaliby siędo tego przed Sandry.® ® ®Wkrótce po tym, jak cała grupa wróciła do pracy, Briarpoczuł pierwszy delikatny skurcz w żołądku.Najpierw zanie-pokoił się, zaraz potem jednak ta reakcja bardzo gorozbawiła.Ile czasu minęło, od kiedy ostatni raz zjadł coś, coby mu zaszkodziło? Cztery miesiące? On sam czuł, jakby odjego procesu i wyroku w Sotacie oraz podróży na północ doWietrznego Kręgu w towarzystwie nieznajomego mężczyzny oimieniu Ni-ko minęły jakieś cztery lata.Na dwa dni przedprocesem spędził większą część nocy w miejskiej latrynie,zwijając się z bólu, ponieważ kawałek koziego mięsa, którywcześniej ukradł i pożarł łapczywie, okazał się zepsuty.Chłopak wiedział, że nie ma co narzekać.Nie był przecieżmazgajem, żeby płakać z powodu zjełczałego tłuszczu wkiełbasie! Zamiast tego przeprosił Skowronka i dziewczęta, poczym udał się na poszukiwanie wychodka.Napotkana praczkawskazała mu mały plac, gdzie przy zewnętrznym murzewykopana była latryna.Wracając, spotkał Daję klęczącą na samym środku placu.- Co tutaj robisz? - zapytał.- No.miałam zamiar skorzystać z tej latryny - odparłaniezbyt przytomnie.- Nagle zachciało mi się wymiotować.Tochyba przez ten smalec z kiełbasy.- Chyba - stwierdził kwaśno chłopak.- Ale gdy tu przyszłam, poczułam w tym miejscu coś cie-płego.Briar spojrzał na przyjaciółkę.Miała na nogach buty, a onchodził boso.- Nie zauważyłem tu żadnych ciepłych miejsc.- Zbliżył siędo niej i postawił stopę tuż obok jej dłoni.- Naprawdę nie czujętutaj niczego ciepłego.Daja pokręciła głową, a jej warkoczyki podskoczyły ener-gicznie.- Coś tutaj jest, tylko trochę głębiej.Wokół dłoni dziewczyny zapłonęło srebrzyste światło.Za-równo ona, jak i Briar zamarli przerażeni.- Co się stało? - zapytał chłopak.Teraz on również czuł podnogami coś ciepłego.- Co ty zrobiłaś?- Nic nie zrobiłam - zaprotestowała Daja, pocąc się zestrachu.- To samo ze mnie wyskoczyło! - Nie wstając z kolan,zaczęła się cofać.Ziemia zadrżała i zaczęło się przez niąprzebijać coś gorącego.W miejscu, w którym przed chwilą klęczała Daja, pękł grunt.W powietrze wystrzeliły obłoki gorącej, cuchnącej siarką pary,a zaraz potem wytrysnął strumień wrzącej wody.Młodzimagowie aż krzyknęli z bólu, gdy gorące krople spadły na ichskórę.Cały plac zasnuły ciepłe opary, gęste niczym mgła.Drobna i brudna dłoń chwyciła Daję za nadgarstek.Chodź! - rozkazał Briar.- Ruszmy się stąd, zanim nas ktośzobaczy!Ponieważ dziewczyna nie była w tej chwili w stanie wymy-ślić nic innego, posłuchała przyjaciela [ Pobierz całość w formacie PDF ]