RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego jeszcze dnia, nieco później, ta sama komisja, która zgromadziła się przed trzema miesiącami, aby przeprowadzić śledztwo w sprawie zamordowania Richarda Madera, odbyła spotkanie z szefem policji Brezovskym w siedzibie Prezydium.- Usiłowano dokonać zamachu na życie drugiego człowieka z listy Charlesa Francisa - powiedział im generał Wencel.- Jestem pewien, że kapitan Kunze powie nam, że nie widzi żadnego związku między za­bójstwem Madera a oddaniem strzałów do Dugonicza.Kunze skinął potakująco głową.- Bo istotnie nie widzę, panie generale, dopóki nie odbędę rozmowy z kapitanem Dugoniczem.Komisja obradowała już ponad godzinę.Położnik i stróż zostali wezwani w charakterze świadków.- Jak ten kobiecy głos brzmiał dla pana? - spytał generał Wencel lekarza położnika.- Czy miała cudzo­ziemski akcent?- Nie, panie generale, wiedeński.- Czy to była osoba z warstwy robotniczej?- Nie, proszę pana.Najwyraźniej dama z wyższych sfer.- Czy nie przypomina pan sobie, co powiedziała? Jakich dokładnie użyła słów?- Powiedziała: „Mam nadzieję, że trafiłam go w ja-ja”.Pokój zaległa przez chwilę dziwna cisza.Wąsy in­spektora Weinbergera drgały niebezpiecznie.- Utrzymuje pan, doktorze, iż mimo wulgarnego wyrażenia, była to osoba z wyższej sfery?- Oczywiście, proszę pana, kulturalna i wytworna.Prosto z Prezydium Kunze udał się do szpitala gar­nizonowego, ale go nie wpuszczono do pokoju Dugonicza.Kapitanowi operowano nogę, nastawiono zła­maną kość udową i był nadal jeszcze pod wpływem narkozy.Następnego dnia udało mu się wreszcie zobaczyć Dugonicza.Kapitan był blady, miał sine kręgi pod oczy­ma, ale był w odrobinę weselszym nastroju niż po­przedniego dnia.- Jak się czujesz?- Jak ostatni dureń.- Kim ona jest?- Jaka ona?- Dama, która strzelała do ciebie.Brwi Dugonicza uniosły się.- Kto powiedział, że to była kobieta?- Ty sam.Nie nazywałbyś mężczyzny „suką”.To nie w twoim stylu.Dugonicz zachował milczenie.- No, mówże, kim ona jest? - nalegał Kunze.- Powiedzmy, że czyściłem rewolwer, który wy­palił.- Do diabła, Dugonicz, przestań być taki rycerski.Jakże tu prowadzić śledztwo w jakiejś paskudnej spra­wie, skoro wy wszyscy zamieniacie się w rycerzy za­kutych w lśniącą zbroję, głuchych i niemych.Dla­czego tak mi wszystko utrudniacie?- Sam sobie przysparzasz trudności.No dobrze.Otóż pewna rozwścieczona dama usiłowała odstrzelić mi jądra.Jest to sprawa między nią a mną.Dlatego lepiej nie wtrącaj się do tego.To moją nogę zakuli w ten przeklęty gips! Armia będzie się musiała obyć beze mnie, aż się noga wyleczy.Udawajmy, że spad­łem z narowistego konia.Kunze westchnął.- Dugonicz, generał Wencel popadł w manię, wie­rzy głęboko, że ten, co do ciebie strzelał, otruł przed­tem Richarda Madera.To zapewne polityczny mor­derca: Serb, Rosjanin, Czech lub Węgier.Do diabła, że też on nigdy nie zgodzi się z poglądem, że tylko oficer armii austriackiej mógł być owym Charlesem Francisem.Dugonicz dostał ataku śmiechu, „który wstrząsał ca­łym jego ciałem, powodując ból zranionego miejsca.Natychmiast rozległy się więc jęk i przekleństwa.- Powiedz temu staremu opojowi, żeby nie wtykał nosa w moje sprawy.Bo może się okazać, że wsadził go w swoje własne gówno.Kunze kiwnął głową.- Rozumiem.- Teraz już wiedział, kim jest owa dama: Lili Wencel.Był zdumiony, że mu to wcześniej nie przyszło do głowy.- Co ty tam rozumiesz! - odrzekł Dugonicz ze złością.- To znaczy, mam na myśli, że.- Wiem, co miałeś na myśli - powiedział mu na­gle Kunze.- Jeśli chcesz wiedzieć, to znaleźliśmy kulę.Wystrzelono ją z rewolweru kaliber 22, najpraw­dopodobniej browninga.Czy należał do ciebie!- Nie, Ona przeniosła własną, pukawkę.- Co się z nim stało?- Skąd mogę wiedzieć? Krwawiłem śmiertelnie.- Tu uśmiechnął się złośliwie.- Jedno jest pewne.Ma jednak diabelne poczucie humoru.Najpierw próbowa­ła mnie wykastrować, a potem wezwała lekarza po­łożnika [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl