[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Flet. Brune odruchowo dotknął futerału z instrumentem. Zgadza się. Anyah, zanim stałem się magiem, studiowałem alchemię i muzykę.Byłemflecistą i kompozytorem.Czemu mi to zabraliście? Wiesz coś niecoś o reinkarnacjach, prawda? Tyle, ile wie każdy mag odparł wolno Krzyczący.Ogarnęło go niemiłe po-dejrzenie, że za chwilę dowie się czegoś, co go nie ucieszy. Duch zmarłego ka-iramoże się wcielić w nowe ciało, opanowując młodą osobę, w której świeżo obudził siędar.Taka osoba z czasem zaczyna coraz bardziej się upodabniać fizycznie i psychicz-nie do pierwowzoru.Wykazuje zbliżone uzdolnienia, popełnia w życiu te same błędy iczęstokroć ginie podobną śmiercią.Krótko mówiąc, przeznaczenie lubi się powtarzać.Zakładacie, że jestem czyjąś reinkarnacją? Zakładaliśmy, że możesz być.Kiedy przyszedłeś do nas po raz pierwszy, Spa-lony Władca był przekonany, że podążasz ścieżką czyjegoś losu.Usunął ci częśćwspomnień w nadziei, że zawróci cię z niej.Nie chciał& Nie chciał, żebym doszedł nią do takiego końca, jaki spotkał tego kogoś. Zgadza się. Spuściła głowę. Proszę, nie drąż tego.Meandry losu są takkapryśne, a ty& Teraz jesteś już zbyt silny, żeby przeznaczenie zdołało cię wepchnąćna czyjąś ścieżkę.Jesteś Krzyczącym w Ciemności i podążasz własną drogą.Brune poczuł chłód, bo tknęło go paskudne podejrzenie.Czarny mag i muzyk o zeszpeconej twarzy, który zaprzedał duszę demonom ipopadł w szaleństwo, mordował kobiety, skończył w Domu Godnego Odejścia&Znam tę opowieść.Jakiś czas temu patrzyłem, jak uliczni artyści odgrywają ją nabulwarze.A może to kolejny fałszywy trop?& Zaoferowaliście mi ponowny wybór między srebrem a czernią powiedziałwolno. Czy dlatego, że mogę być kolejnym wcieleniem kogoś, kto oszalał na skutekskażonego daru? Nie pytaj o takie rzeczy.Już i tak zbyt wiele ci powiedziałam. Ale z tym ponownym wyborem to prawda? Prawda? Powiem ci prawdę! Przyszedłeś do nas jako skażony talent, a Spalo-ny Władca uważał, że jako srebrny bardziej się nam przydasz.Otchłań może zmienićbarwę maga za jego dobrowolną zgodą.Niektórzy twoi bracia w darze zawierają znami pakt tylko po to, żebyśmy przemienili ich czerń w srebro. Chcesz powiedzieć, że macie agentów wśród srebrnych?! Krzyczący aż siępoderwał.Zmiech demonessy osadził go w miejscu. Mamy agentów wszędzie.Co, nie wierzysz mi? Brune, wasz świat składa się zoszustw, masek i fasad.Sam najlepiej powinieneś zdawać sobie z tego sprawę.Wraca-jąc do wyboru, o który mnie pytasz: owszem, daliśmy ci go.Wybrałeś czerń.Na dobreczy na złe, widać tak miało być. Dobrze. Zmierzył ją wzrokiem. Następne pytanie, jeśli łaska: kim byłprawdziwy Brune Keare? W jego pamięci znów zjawiła się wykrzywiona bólemtwarz umierającego ciemnowłosego mężczyzny, ugodzonego sztychem rapiera. Człowiekiem, którego zabiłeś, powróciwszy z Otchłani na ziemię. Demo-nessa zaśmiała się. Raczej sobie tego nie przypomnisz.To było na wyspie daleko namorzu, gdzie znajduje się portal sięgający w głąb naszego królestwa.Wyszedłeś napowierzchnię na wpół przytomny, kontakt z nami tak rozdrażnił w tobie czerń, żeprzez jakiś czas gorączkowałeś i majaczyłeś jak świeżo obudzony talent.Schwytało ciękilku mieszkających na tej wyspie ka-ira, zamknęli cię w lochu swojej siedziby.Wszy-scy przypłacili to śmiercią, w tym ten Brune.Nie wiem, czemu akurat jego imię tak cisię spodobało, że używasz go do tej pory. A czemu zawarłem z wami pakt? Mnie o to pytasz? Zaryzykuję przypuszczenie, że nie chodziło ci o władzę anibogactwa.Brune przycisnął dłoń do czoła, bo znowu przypłynęły do niego strzępy wspo-mnień.Pochylasz się nade mną z figlarnym uśmiechem, ubrana tylko w złotą po-światę świec&Daleko na horyzoncie miasto, nad którym snują się dymy&Stoisz w żałobnej sukni wśród spalonego krajobrazu.A może to już tylko sen? Ja cię kiedyś znałem powiedział wolno. %7łyłaś wtedy ziemskim życiem,byłaś śmiertelniczką jak ja.Jak się nazywałaś?Milczała, uśmiechając się zagadkowo. Jak? powtórzył ostrzej.Nabrał budzącej dreszcz pewności, że jeśli tylko po-zna jej imię, bariery w jego umyśle pękną i przypomni sobie wszystko.Kim kiedyś był i kim była ona.I co ich łączyło.Otworzył usta, lecz imię, które przez sekundę miał na końcu języka, umykałomu.Im dłużej na nią patrzył, tym bardziej jasne się stawało, że sobie nie przypomni. Tracisz energię na uganianie się za cieniami westchnęła demonessa. Je-steś ka-ira, czyń, co ci przystoi.%7łyj.Rozwijaj swój talent, zamiast uciekać w opium ilitować się nad pokonanymi. Abyście mogli dzięki mnie dalej zyskiwać dusze. Twarz żmija wykrzywił tik. Brune, dziwię ci się.Skąd takie skrupuły? Dotąd zabijałeś przeważnie w sa-moobronie.Przypomnij mi: jak wysoką cenę wyznaczono za twoją głowę tylko dlate-go, że posiadasz dar? Czemu miałbyś być cokolwiek winien tym, którzy na ciebie polu-ją? Jaką różnicę ci robi, dokąd trafiają ich dusze? %7łyczyłbyś im wiecznego spokoju narajskich łąkach? Dobrze wiesz, że nie o to chodzi warknął. Wchłaniając dusze, rośniecie wsiłę.Szykujecie się, żeby prędzej czy pózniej zaatakować nasz świat.Przerwał, bo demonessa zaczęła się śmiać. Brune, Brune. Potrząsnęła głową. To opowieści fanatyków, samozwań-czych proroków zagłady.Otchłań nie jest w stanie pochłonąć nawet cząstki waszegoświata, tak jak woda nigdy nie zmiesza się z oliwą.Możemy więzić dusze, lecz niewchłoniemy tego, co materialne. Tak czy owak, prędzej czy pózniej znajdę sposób, żeby anulować cyrograf.Wiecie o tym. Spodziewałam się, że to właśnie powiesz. Westchnęła. No cóż, przypo-mnę ci, że masz wobec mnie dług życia.I to, jeśli idzie o ścisłość, nie pierwszy. Odmawiam jego uznania. Wzruszył ramionami. Wmanewrowaliściemnie w coś wbrew mojej woli.Prawa magów w takiej sytuacji nie są wiążące. Skoro się upierasz, żeby widzieć sprawę w takim świetle. Wyciągnęła rękę.Trzymała w niej gemmę z podobizną Eresha. Proszę.Zgubiłeś to w górach [ Pobierz całość w formacie PDF ]