[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomalowali więc Pelce ściany pięknie na czerwono, a gdy Pelkowa zaczęła beczeć, wypędzili ją na dwór.Dzieci były całe czerwone, bo czegóż się można po takich smarkaczach spodziewać? Smarowały po ścianach, gdy matki nie było, i w ogóle używały sobie.Farby wystarczyłoby jeszcze na drzwi Königów, ale tu już czuwała Świętkowa, aby Königowa nie odniosła jakiejś korzyści z Jankowskiego.O północy Pelka z Jankowskim zasnęli, a resztą farby Jankowski wysmarował następnego dnia latrynę od zewnątrz, od wewnątrz i sedes, a Świętkowa umyślnie nie powiedziała o tym Königowej.Sądząc po odcisku tyłka, musiała to być Königowa, która się tam przykleiła.I słusznie się stało!Z farby, która pozostała, mógł jeszcze Jankowski swobodnie całą izbę wymalować, dobrze to wyglądało.Kiedy inkasent przyszedł odczytać zużycie prądu, od razu powiedział, że to jest najpiękniejsze piętro na całej ulicy Oślowskiego.W piątym szybie pracował kiedyś pewien Austriak.- Austriacy - mówiła Świętkowa - noszą siano na plecach, bo nie mogą sobie pozwolić na wózki ręczne.- Ten też się pomylił i kupił parę wiader za dużo tej farby.Wymalował na czerwono nawet sufit, stół kuchenny, stołki, kredens, w ogóle wszystkie meble, a na koniec nawet wiadro.Ale właściwie nie można było powiedzieć, żeby to jakoś źle wyglądało.Tu na ulicy Oślowskiego każda rodzina miała swój wózek ręczny.A w ogóle to już po samym wózku można poznać, z kim się ma do czynienia.I czy właściciel wózka ma o sobie dobre mniemanie, czy nie.Czy wózek łatwo i elegancko bierze zakręty, bo jest zadbany i dobrze nasmarowany, czy też klekoce i obciera dyszel, koła ma jak jaja i nie daje się popchnąć w żadnym kierunku.Brakuje mu szprych, ma obluzowane sworznie, deski ma dobrze obsadzone, czy też wylatują na każdym kroku? Wszystko to ma swoje znaczenie.U Świętków wszystko było w porządku.Dyszel siedział na sto dwa! Jankowski wymalował wózek pięknie na czerwono i zrobił u góry biały szlaczek dla ozdoby.Mimo że brakowało mu palca.Z powodu tego przeklętego karbidu! Pierwszy ojciec Świętkowej, Kotyrba, nawet umarł przez ten karbid.Ściślej: z powodu karbidu! Wtedy, w okresie wielkiej biedy, gdzie ludzie nie mieli co jeść, Kotyrba chciał z wiadrem karbidu przekroczyć granicę, bo w Bielszowicach gospodarze dawali za to słoninę i mąkę.I był akurat w środku Czerniawki, wiadro na głowie (Czerniawka była najwyżej metr pięćdziesiąt głęboka, a Kotyrba miał metr siedemdziesiąt jeden), kiedy niemieccy celnicy do niego wygarnęli, strzał prosto w głowę, a woda zagotowała się w tym miejscu jak wulkan.Pomyślcie tylko, ile było tego karbidu!Polacy odstrzeliwali mniej ludzi.Ale o tym każdy mówił co innego: Zając twierdził, że to dlatego, iż są porządniejsi i że żal im każdego.Pelka mówił, że to dlatego, iż nie mają precyzyjnej broni i nie potrafią celować.On sam miał kiedyś polski karabin, zupełnie nowy, a na trzeci dzień już mu się muszka chwiała.- Nie ma broni nad niemiecką - mówił Pelka.- Każdym strzałem kładziesz jednego.Powiadam, najlepszy jest mauzer.Poczekaj! Jak tylko chłopcy dorwą się tu do rządów, niech mi tylko spluwę dadzą, a ja już zrobię porządek w Porębie.Kiedy Kotyrba już nie żył, matka Świętkowej wyszła za niejakiego Borowskiego, który miał jedną nogę dłuższą, a jedną krótszą.Z zawodu kowal, żona go odumarła.Będąc wdową z pięciorgiem dzieci, musiała być zadowolona, że ją w ogóle ktoś chce.Pięcioro dzieci potrafi swoje zeżreć, a krótka noga nikomu nie przeszkadza.Dzieci Kotyrby nie przywiązały się jednak do starego Borowskiego.Dopiero na łożu śmierci jedna z córek Kotyrby przez pomyłkę odezwała się do niego: „ojcze!” Teresa zawsze mówiła do niego „wy”.Tutaj, z górnego okna sieni domu numer trzy, można było go dawniej oglądać, jak regularnie niczym zegarek kuśtykał o piątej ulicą w dół.Szedł na pole przy Czerniawce [ Pobierz całość w formacie PDF ]