[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skłonił się przed Elrykiem. Witaj, panie.Rozumiem, że w tym wymiarze jesteś postacią WiecznegoWojownika.Ja zaś zmarszczył czoło, jakby zapomniał chwilowo własnegoimienia jestem kimś, kogo miano zaczyna się na J oraz na C.Mniejszaz tym, poznam je zaraz.To albo inne.Jestem twoim, jak to się nazywa? Oso-bistym sekretarzem. Spojrzał na niebo. Czy to jeden z tych światów bezsłońca? Czy tu w ogóle nie ma nocy?Elryk spojrzał na Oone, która nie wyglądała na zdziwioną. Nie prosiłam o towarzystwo sekretarza, panie.%7ładnego też nie oczekiwa-łam.Mój towarzysz i ja mamy do wykonania pewną misję w tym świecie. Oczywiście, cóż by innego.Równie to oczywiste, jak moja rola waszegokompana.Taki jest porządek rzeczy, panie.Nazywam się. ale pamięć jeszczemu nie dopisywała. A jak brzmią wasze imiona? Jestem Elryk z Melnibon, a to Oone, Złodziejka Snów. Rozumiem zatem, że to jest ląd, którzy Złodzieje Snów określają jako Sa-nador.Dobrze, w takim razie ja nazywam się Jaspar Calinadous.A mój kot, jakzwykle zresztą, to Wąsatek.Stworzenie miauknęło cicho, ale jakby inteligentnie.Opiekun wysłuchałuważnie kociej kwestii. Już sobie przypominam.Poszukujecie Bramy Maradoru? Zmierzacie doKrainy Starych Pragnień. Czy i ty jesteś Złodziejem Snów, panie Jaspar? spytała Oone z niejakimzdziwieniem. Niektórzy moi krewni są nimi. Ale jak się tu dostałeś? spytał Elryk. Przez medium? Czy, jak my,wykorzystałeś dziecko śmiertelników?84 Nie wiem, o czym mówisz, panie. Jaspar Calinadous poprawił turbani umościł kota w jednym z obszernych rękawów. Podróżuję pomiędzy świa-tami dość chaotycznie, najpewniej jako igraszka dla nieznanych mi, potężnychsił.Często zdarza mi się być przewodnikiem podobnych tobie poszukiwaczy.Niezawsze dodał z wyrzutem jestem tym samym odziany stosownie do zwy-czajów świata lub chwili.Chyba śniłem właśnie, że jestem nieprzyzwoicie boga-tym sułtanem w jakimś bajkowym mieście.Czekałem akurat na. Spłonił sięi spojrzał na Oone. Wybaczcie mi, to był tylko sen.Już się obudziłem.Niestety,szaty podążyły za mną do jawy.Dla Elryka wszystko to nie miało najmniejszego sensu, ale Oone przyjmowałaprzemowę jak coś oczywistego. A zatem znasz drogę do Bramy Maradoru? Oczywiście, jeśli to jest Kraina Snów Pospolitych, to znam. Jaspar prze-niósł ostrożnie kota na ramię i zaczął przetrząsać przepastne wnętrze rękawa,potem zakamarki koszuli i liczne kieszenie w pozostałych częściach garderobydobywając po kolei liczne zwoje, papierzyska, książeczki, pudełka, puderniczki,przybory pisarskie, kawałki rzemienia i szpulki nici.W końcu, znalazłszy pewienzwitek welinu, krzyknął z ulgą. Oto i mam! To nasza mapa. Porozmiesz-czał wszystkie dobyte uprzednio przedmioty w tych samych miejscach i rozwinąłpergamin. W rzeczy samej, to ona! Pokazuje nam drogę ku tamtym górom. Propozycje przewodnictwa. zaczął Elryk. I uważaj na to, co wygląda znajomo dodała Oone i rozłożyła ręce.Proszę, już mamy kłopot.Co dla ciebie jest osobliwe, dla mnie zupełnie zwyczaj-ne.Taki już jest ten kraj. Zwróciła się do Jaspara Calinadousa. Możemyzobaczyć twoją mapę, panie?Człowieczek wręczył jej zwitek bez chwili wahania. Prosta droga.Zawsze prosta, co? I do tego tylko jedna.Miła strona życiaw krainach snów.Prosta interpretacja, łatwa kontrola.Przynajmniej dopóki niewchłoną kogoś te piaski bez reszty.Co się nie stanie. Wiesz zatem więcej ode mnie stwierdził Elryk. Ja wcale nie znamtego świata.Nie miałem nawet pojęcia, że ktoś może go tak polubić. Aha! A zatem czeka cię wiele miłych niespodzianek, panie! Tyle cudówujrzysz.Mógłbym ci o nich opowiedzieć, ale pamięć mi chwilowo nie dopisu-je.Często mi się to zdarza.Jest cała nieskończoność światów, niektóre jeszczenie powstały, inne są już całkiem zgrzybiałe.Jedne rodzą się ze snów, inne ginąstoczone koszmarem. Przerwał z miną proszącą wybaczenia. Nazbyt sięzapalam.Nie chcę mieszać ci w głowie, panie [ Pobierz całość w formacie PDF ]