[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wal!Noah zaczął wyliczać znudzonym tonem: Mutacje genetyczne, toksyczne odpady, izotopy promieniotwórcze,hormony w mleku& Wszystko, tylko nie opętanie? podchwyciłam i uniosłam brwi.A reinkarnacja? Maro, wyluzuj. I kto to mówi? Ten, który chce mi wmówić, że opętały mnie hormonyz mleka! Nie twierdzę, że moje teorie są słuszne.Ale na pewno bardziejprawdopodobne niż twoje.Opadłam na plecy i wpatrzyłam się w sufit. Kto by pomyślał, że Daniel okaże się bardziej pomocny od ciebie?Milczeliśmy chwilę, nasłuchując deszczu dudniącego po dachu. Dobra powiedział wreszcie Noah. Co jeszcze ci mówił?Odwróciłam głowę i popatrzyłam na niego. Zasugerował, że powinnam wymyślić tajemniczego, mądrego obrońcę,który pomógłby mojej bohaterce w wyjaśnieniu zagadki. Niezłe, tylko skąd wziąć kogoś takiego? Co dalej? Zaczekaj powiedziałam, bo zaświtała mi pewna myśl.Wspomnienie zabawy z tabliczką ouija w urodziny Rachel przypomniałomi, co robiłam w swoje urodziny.Pamiętałam, że& Lukumi powiedziałam powoli. Ten kapłan? Kapłan Santerii? Myślałem, że to zamknięta sprawa. Brzmi to sceptycznie. Nie żądaj, żebym przyjmował wszystko na wiarę.Z drugiej stronypowinienem się spodziewać, że ten gość jeszcze wypłynie. Pamiętam to, co chcę pamiętać.Tak mówił. To można wytłumaczyć efektem placebo.Wytrzymałam jego spojrzenie. Myślę, że powinniśmy go poszukać. Już to zrobiliśmy, Maro przypomniał mi spokojnie. Pojechaliśmy doMałej Hawany i nie znalezliśmy niczego. Pamiętam powiedziałam, coraz bardziej podekscytowana. Sklepzniknął, a więc coś było na rzeczy. Sam się nad tym zastanawiałem przyznał Noah, leniwie wyciągającprzed siebie długie nogi. I trochę pogrzebałem w tych sprawach.Takiedziwne miejsca, które są przykrywką dla różnych rodzajów kultów, tozwykle imprezy na jeden wieczór, gdyż łatwo ich właścicieli oskarżyćo dręczenie zwierząt.Jeśli tylko widzą oni, że robi się gorąco, zwijająinteres i znikają.A potem po okolicy włóczą się bezpańskie kury.Zadowolona?Pokręciłam głową, coraz bardziej sfrustrowana. Uparcie trzymasz się racjonalnych wyjaśnień. A ty uparcie trzymasz się magii. Powinniśmy go poszukać powtórzyłam prosząco. Santeria to nie kościół katolicki, Maro.Wyobrażasz sobie, że mamywypytywać mieszkańców: Przepraszamy, nie wiedzą państwo, gdzieznalezć znikający lokal pana szamana?.Bez sensu.Już miałam zripostować, kiedy do sypialni zajrzał Daniel i powiódłspojrzeniem ode mnie do Noaha. Ekhem& Sophie i ja chcielibyśmy zaprosić was na kolację w mieście,ale nie wiem, czy dobrze trafiłem.Wszystko gra? A dokąd? zapytałam szybko.Nie chciałam dłużej siedzieć w tym domu. Sophie ma ochotę na opcję kubańską wyjaśnił ostrożnie Daniel.Na naszych twarzach pojawiły się blizniacze uśmiechy.Nasze spojrzeniasię spotkały. Znam jedno fajne miejsce powiedział Noah.22Zanim wyszliśmy, mama kazała Danielowi i Noahowi przysiąc, że będąmnie pilnowali jak oka w głowie.Dla pewności kazała mi wziąć komórkętaty.Gdyby mogła, zapięłaby mi na kostce bransoletkę monitorującą, alei tak byłam szczęśliwa, że wychodzę.Po drodze zgarnęliśmy Sophie.Jednym susem wskoczyła do samochodui z rozpędu cmoknęła Daniela w policzek.Zaczerwienił się jak piwonia.Sophie promieniała.Tworzyli bardzo fajną parę, musiałam to przyznać.Idealna para przez pół drogi rozmawiała o koncercie jakiegoś sławnegoskrzypka, który miał odbyć się w przyszłym tygodniu w Centrum Sztuki.Siedziałam w milczeniu, z policzkiem opartym o chłodną szybę hondy civicDaniela.Deszcz ustał i jezdnie zaczęły wysychać.Uliczne lampy rzucały stożkiżółtawego światła, wydobywając z mroku domy, przechodzące stopniowood eleganckich willi w enklawie Sophie do obskurnego otoczenia kubańskiejdzielnicy.Kiedy zatrzymaliśmy się na świat łach, dostrzegłam kotaobserwującego nas z dachu jednego z zaparkowanych aut.Kiedy mniezobaczył, syknął, obnażając zęby.A może tylko mi się wydawało.Na drzewach przed restauracją lśniły sznury białych światełek,a smakowita woń smażonego ciasta rozchodziła się w wilgotnym powietrzu. Cokolwiek tak pachnie powiedziała Sophie, kiedy weszliśmy dośrodka muszę to zamówić. Churros wyjaśnił Noah. Taki deser.Sophie założyła za uszy pasma krótkich, jasnych włosów. Wszystko jedno, pachnie obłędnie. Ale kolejka westchnął Daniel, spoglądając na kłębiący się tłum.Dziesiątki ludzi stało, gadając i śmiejąc się w oczekiwaniu na miejsca. Tu zawsze jest tłoczno wyjaśniłam. Byłaś tu już? spytała Sophie. Dwa razy.Raz w moje urodziny.A potem na swojej pierwszej randce z Noahem.Uśmiechnęłam się na to wspomnienie, kiedy Noah rzucił: Zaraz wracam i oddalił się.Ludzka fala poniosła nas do baru. O, Boże pisnęła Sophie, kiedy zobaczyła gablotę z firmowymikoszulkami w biało-zielonych barwach lokalu. Ale fajne! Kupić ci? zapytał Daniel. Nie będzie nadużyciem, jeśli powiem tak ? Będzie odpowiedział i uśmiechnął się.Zabawnie zmarszczyła nosek. Może być ta z serem.Uwielbiam ser.Ja też uwielbam, choć nie aż tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]