RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Moja córka, Rita Popielska, popadła w chorobę umysłową.Chodziła po szpitalu wKulparkowie, zamiatała włosami podłogę, a każdemu napotkanemu mężczyznie chciałamyć nogi jak biblijna grzesznica.Tak, obarczała się winą, że nie umiała dopilnowaćwłasnego dziecka, mojego wnuka Jerzyka Popielskiego.Miał niecałe półtora roku,kiedy porwali go ludzie Kiczałesa w akcji, którą pan wraz z nim zaplanował.Nigdy jużnie widziałem mojego wnuka, a córkę ujrzałem po raz ostatni w roku 1942, kiedy jąNiemcy prowadzili na rozstrzelanie wraz z innymi pensjonariuszami Kulparkowa.- Ja nie wiem, o czym pan mówi! - wrzasnął adwokat.- Pan jest chory umysłowo!Proszę mnie stąd wypuścić! Zapłacę, dużo zapłacę! Do końca życia będzie pan mógł.- Do końca życia - przerwał mu głos za drzwiami - to ty tu będziesz siedział.Bezżadnej nadziei na opuszczenie tego schronu.A ja codziennie będę ci przynosił ostatniezdjęcie mojego wnuka, Jerzyka Popielskiego.Fotografia wykonana w127 pierwszorzędnym zakładzie Van Dyck na Trzeciego Maja.Codziennie przez wszystkiekolejne lata będzie pan patrzył w oczy mojemu wnukowi.Dzisiaj jest dzień pierwszy.Z okratowanego wizjera zsunęło się zdjęcie i spadło na podłogę.Przedstawiało onomałego chłopca z długimi lokami, ubranego w spodenki na szelkach.Biodra małegoopasywał pas kowbojski z kaburami.Jeden pistolet chłopiec dzierżył w dłoni.Na dolezdjęcia był napis  Atelier Van Dyck, 4 maja 1939 roku.WROCAAW, 2008Mężczyzna zaparkował nowiutkiego opla vectrę przed bramą cmentarzaGrabiszyńskiego.Po wyjściu z samochodu podszedł do kiosku przy bramie i kupił tamkilka zniczy i bukiet róż.Kobieta czekała na niego przy bramie.Obydwoje odetchnęli z ulgą, kiedy już znalezli się za kaplicą cmentarną, w cieniustarych topól.Była tu temperatura o kilka stopni niższa niż na rozpalonym słońcemchodniku prowadzącym do kaplicy.- Coś miałeś mi powiedzieć, Andrzej.- Kobietę najwyrazniej zniecierpliwiłomilczenie jej byłego męża.- Ja dotrzymałam słowa i jestem z tobą na cmentarzu.A ty?Co z twoją opowieścią o dziecku, którego fotkę powielono w trzech tysiącachegzemplarzy?- Najpierw opowiem o moim nałogu - powiedział mężczyzna jakby do siebie.- Mójterapeuta uważa, że przyczyna różnych zaburzeń, również nałogów, tkwi w jakimśsekrecie rodzinnym.Po wprowadzeniu pacjentów w stan hipnozy odnajduje tę ukrytąprzyczynę, jakieś zło, którego dopuścił się na pacjencie ktoś z jego rodziny.I poodnalezieniu tej przyczyny trzeba powiedzieć tej osobie  wybaczam ci.- I już? - Klasnęła w ręce, a potem strzeliła kilkakrotnie palcami.- I już tak od razupacjent jest uleczony? Daj spokój, może ten twój terapeuta występuje w programieWybacz mi?- Niepotrzebna jest ta ironia.- Andrzej dotknął delikatnie jej dłoni.- Nikt nie jest odrazu uleczony.Najpierw musi w sobie posprzątać i przebaczyć tym, którzy goskrzywdzili.Dlatego idę z tym bukietem na grób.- Wiem - prychnęła zirytowana.- Na grób twojego ojca, aby mu przebaczyć to, żecię katował w dzieciństwie.Słyszałam to od ciebie milion razy, opowiadałeś to powódce z jakimś szczególnym upodobaniem.Andrzej milczał.Między alejkami rozchodził się zapach tui.Nad gnijącymiszczątkami kwiatów w śmietnikach śmigały osy.- No to co z tym dzieckiem? - Tym razem odezwała się znacznie łagodniejszymgłosem.- Postanowiłem to zdjęcie przedstawić w telewizyjnym programie śledczym Odnalezieni po latach.I wyobraz sobie, że kilka dni po programie zadzwonił do mniepewien Cygan z Dzierżoniowa i zaprosił mnie do siebie.Tam jego babka opowiedziałami niezwykłą historię.Działo się to pod Lwowem latem 1939 roku.W miejscowościWinniki obozował tabor cygański.Ktoś z taboru porwał z jakiegoś podwórkapółtorarocznego chłopca.Szybko przyzwyczaił się do nowego otoczenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl