RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W cztery miesiące po tym, jak na posterunek przy Totten-ham Lane zgłosiła się Doris Freeman, Yetter przeszedł na emeryturę i przeniósł się do służbowego, dwupokojowego mie­szkania znajdującego się nad sklepem w Frimley.Pół roku później umarł na zawał serca.Znaleziono go z butelką piwa Harp Lager w dłoni.A na Crouch End, cichej i spokojnej peryferyjnej dzielnicy Londynu, od czasu do czasu ciągle mają miejsce dziwne zda­rzenia i wiele osób się gubi.Niektóre na zawsze.Dom na Maple Street(The House on Maple Street)Chociaż miała tylko pięć lat i była najmłodsza z czwórki dzieciaków Bradburych, Melissa miała bardzo bystry wzrok.Nic zatem dziwnego, że to ona pierwsza, gdy rodzina Brad­burych wróciła z letnich wakacji w Anglii, zauważyła, że z do­mem na Maple Street stało się coś dziwnego.Natychmiast pobiegła do swego starszego brata, Briana.Oświadczyła mu, iż na górze, na drugim piętrze, coś jest nie tak.Dodała, że mu to pokaże, ale jeśli przysięgnie, iż nikomu o tym nie powie.Wiedząc, że Lissa boi się ich ojczyma, Brian dał uroczyste słowo honoru; Tata Lew nie znosił, gdy którekol­wiek z dzieciaków Bradburych “wymyślało głupoty" (tak to zawsze nazywał), a znakomicie się orientował, iż największą smykałkę do tego przejawia właśnie Melissa.Lissa, która nie była ani głupia, ani ślepa, doskonale zdawała sobie sprawę z uprzedzeń Lewa i bardzo na niego uważała.Zresztą wszystkie dzieciaki Bradburych bardzo uważały na drugiego męża ich matki.Zapewne nowina Lissy nie stanowiła żadnej rewelacji, ale Brian cieszył się z powrotu do domu i chciał sprawić przyjem­ność swej malutkiej siostrzyczce (był starszy od niej o całe dwa lata).W każdym razie w tej chwili, burcząc tylko coś pod nosem i tylko raz pociągając ją złośliwie za warkoczyki, które nazwał kiedyś “hamulcami bezpieczeństwa", poszedł z Lissą na korytarz na drugim piętrze.Na palcach minęli drzwi gabinetu Lewa - gabinet był jak dotąd jedynym wykończonym pokojem w domu - gdyż ojczym, mrucząc coś gniewnie, wyciągał z bagaży swoje notatniki i papiery.Kiedy dzieci dotarły do końca korytarza, Brian zastanawiał się właśnie nad tym, co pokażą wieczorem w tele­wizji.Wyczekiwał niecierpliwie chwili, gdy zasiądzie wreszcie przed telewizorem, aby do woli naoglądać się programów na dobrej, starej amerykańskiej kablówce, ponieważ przez ostat­nie trzy miesiące skazany był jedynie na BBC i ITV.Gdy jednak spojrzał przez ramię swej małej siostrzyczki na to, co mu wskazała palcem, z głowy Briana Bradbury'ego w jednej chwili wywietrzała wszelka myśl o telewizji.- A teraz przysięgnij jeszcze raz - szepnęła Melissa.- Niech umrę, jeśli komuś o tym powiem, czy to Tacie Lewowi czy komukolwiek.- Niech umrę - odparł Brian, wytrzeszczając oczy.Działo się to pół godziny wcześniej, niż powiedział o tym swej starszej siostrze, Laurie, która rozpakowywała się w swo­im pokoju.Laurie, jak każda jedenastolatka, była szalenie zazdrosna o swój pokój i robiła Brianowi piekielne awantury, ilekroć wchodził do niej bez pukania; nawet jeśli była kompletnie ubrana.- Przepraszam - oświadczył Brian.- Muszę ci coś po­kazać.To bardzo dziwne.- Co i gdzie? - zapytała, wkładając obojętnie ubrania do szuflad, zupełnie jakby niewiele ją obchodziło to, co mały, głupkowaty siedmiolatek ma jej do pokazania.Zupełnie jakby w ogóle nie miał jej nic ciekawego do poka­zania.Ale Brian wiedział dobrze, kiedy jego siostra udaje, a kiedy nie.Widział, że tym razem jest naprawdę bardzo zaintry­gowana.- Na górze.Na drugim piętrze.Na końcu korytarza, za gabinetem Taty Lewa.Laurie zmarszczyła nos jak zawsze, kiedy Brian lub Lissa mówili tak o ojczymie.Ona i Trent pamiętali prawdziwego ojca i wcale się im nowy nie podobał.Mówili na niego po prostu Lew.A to z kolei najwyraźniej bardzo nie podobało sir Lewowi Evansowi.Tak naprawdę uważał za impertynencję to, że Laurie i Trent tak właśnie zwracają się do człowieka, z któ­rym aktualnie (hmmm!) sypia ich matka.- Nie chce mi się tam iść - stwierdziła Laurie.- Odkąd wróciliśmy do domu, jest w parszywym nastroju.Trent twierdzi że taić będzie aż do chwili, gdy zacznie się szkoła i Lew wpadnie w stare koleiny.Drzwi do jego gabinetu są zamknięte, a my pójdziemy na palcach.Nawet się nie domyśla, że Lissa i ja byli w kory­tarzu na drugim piętrze.__ Byliśmy - poprawiła chłopca starsza siostra.- Zgoda.Byliśmy.Ale przecież nic nam nie grozi.Drzwi są zamknięte, a on jak zwykle gada do siebie.- Nie cierpię, kiedy to robi - stwierdziła ponuro Laurie - Nasz prawdziwy ojciec nigdy do siebie nie gadał i nie zamykał się na klucz w swoim pokoju.- Cóż, nie sądzę, żeby zamknął się na klucz - odparł Brian - ale jeśli się boisz, że akurat wyjdzie z gabinetu, kiedy tam będziemy, to weź pustą walizkę i w razie czego powiemy, że musimy odstawić ją do szafy, w której trzymamy wszystkie inne.- A cóż to zobaczyliście za cudo? - zapytała Laurie, biorąc się pod boki.- Pokażę ci - powiedział żarliwie Brian - ale musisz przysiąc na imię mamy i na własną śmierć, że nikomu nie powiesz.- Urwał, pomyślał chwilę i dodał: - A już na pewno nie wspominaj o tym Lissie, ponieważ złożyłem jej przysięgę.Laurie nastawiła uszu.Rewelacje Briana zapewne okażą się wielkim nic, ale miała już serdecznie dosyć układania ubrań w szufladach.Zdumiewało ją, ile ciuchów mogło zebrać się zaledwie przez trzy miesiące.- W porządku, przysięgam.Zabrali ze sobą dwie puste walizki, jedną Laurie, a drugą Brian, lecz ostrożność okazała się zbędna.Ojczym nie wyjrzał z gabinetu, a sądząc po dochodzących zza zamkniętych drzwi odgłosach, był rozsierdzony i w podłym nastroju.Dzieci sły­szały jego ciężkie kroki, mamrotanie, stukot otwieranych i za­mykanych szuflad.Spod drzwi dobywał się też znajomy zapach, który Laurie przypominał zawsze smród tlących się skarpet lekkoatlety.Lew palił fajkę.Laurie, gdy mijali drzwi gabinetu, wysunęła koniuszek języ­ka- spuściła oczy i pocierała ucho.W chwilę później, kiedy popatrzyła na miejsce, które Liss pokazała Brianowi, a teraz on pokazał jej, Lew kompletni! wywietrzał jej z głowy; podobnie jak Brianowi cudowne rzeczy w telewizji, które miał obejrzeć wieczorem.- Co to jest? - zapytała szeptem.- Boziu, co to znaczy?- Nie wiem - odparł Brian [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl