[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pani Krystyna z narastającym niepokojem obserwowała męża.Janeczka siedziała jak mysz pod miotłą.- Pawełek!!! - ryknął nagle pan Chabrowicz strasznym głosem.- Skąd ty to masz?!!!Pawełek wzdrygnął się i upuścił łyżeczkę.- Które? - spytał niepewnie.- To!!! - ryknął pan Roman nie mniej gromko.- Przecież to jest właśnie taki reduktorek.!! Rany boskie, ja tego szukam jak istny szaleniec, a on się tym bawi.!!!Pawełek zamienił błyskawicznie spojrzenie z Janeczka.Już wiedział, co się stało.- Mogę ci dać w prezencie.- zaproponował jeszcze bardziej niepewnie.Pana Chabrowicza propozycja nie usatysfakcjonowała w żadnym stopniu.Wyglądał jak w gorączce.- Skąd to masz?!!! - powtórzył nieustępliwie.Pawełek milczał, ciężko spłoszony.Janeczka milczała również, rozpaczliwie poszukując w duchu jakiegoś wyjścia.- Pawełek.- powiedziała z naganą pani Krystyna.Pawełek wyraźnie poczuł, że dłużej milczeć nie da rady.Coś musi odpowiedzieć.Przemógł się.- No.- rzekł bezradnie.- Znalazłem.Pan Chabrowicz, z metalowym przedmiotem w ręku, rzucił się do stołu.Potknął się o własne krzesło.Wyraz twarzy miał taki, jakby zaczynało w nim płonąć jakieś nieziemskie światło.- Gdzie znalazłeś?! - krzyknął wręcz rozdzierająco.- Synu, to skarb! Przedwojenny reduktorek, mosiężny, teraz już się w ogóle takich nie robi! W doskonałym stanie! Gdzie znalazłeś?!Pawełek pojął wreszcie, że nie grozi mu niebezpieczeństwo natychmiastowego uduszenia przez własnego ojca, wręcz przeciwnie, ojciec wydaje się wniebowzięty.Odetchnął z niejaką ulgą.Niemniej odpowiedź na zadawane mu pytanie wciąż była nieopisanie kłopotliwa.- W takich tam.różnych.- powiedział z wahaniem.- No, rupieciach.W starym żelastwie.- Ale gdzie?! - nalegał pan Roman.- Może tam jest tego więcej?! W składnicy złomu?!Pawełek wił się jak piskorz, z tym że był to piskorz nieco zdrętwiały z popłochu.- Niezupełnie w składnicy.To znaczy to właściwie nie jest składnica.- Słuchaj, nie doprowadzaj mnie do szaleństwa.!!!- W śmieciach - przyszła z pomocą Janeczka.- On to znalazł w śmieciach.Tu niedaleko, w okolicy.Pan Chabrowicz, rozgorączkowany do nieprzytomności, zwrócił się teraz do obydwojga swoich dzieci.- Trzeba natychmiast iść poszukać! Może jest więcej.!- Czekaj że, zjedz kolację! - powiedziała pośpiesznie milcząca dotąd pani Krystyna.- Pokaż ten reduktorek.Pan Roman wręczył jej mosiężny przedmiot.Z zapałem wyjaśnił, jak się wkręca, jak się ustawia i jak reguluje rozstaw.Wytłumaczył, dlaczego bez takiego czegoś nie można dopasować nowych armatur do starych otworów.Pani Krystyna obejrzała mały kawałek mosiądzu.- I takiego głupstwa nie możesz dostać?! - zdumiała się, prawie ze zgrozą.- No właśnie, takiego głupstwa.Są, owszem, ale mniejsze.Rozumiesz, tę część mają krótszą i już ten rozstaw jest za mały.Idziemy szukać zaraz po kolacji! Pokażesz mi, gdzie znalazłeś.Janeczka i Pawełek zdążyli się już porozumieć samym wzrokiem, bez słów.Obydwoje bardzo dobrze umieli sobie wyobrazić, co by było, gdyby rodzice dowiedzieli się o nocnych wycieczkach po dachu na strych.Dzienne wycieczki zresztą też by wystarczyły.- O rany, lepiej nie - powiedział Pawełek z przekonaniem.- To znaczy, nie teraz.To znaczy to na nic, po ciemku nic się nie zobaczy, jutro ja sam poszukam.Ja w ogóle mam jeszcze jeden! Pana Romana przeszyła jakby iskra elektryczna.- Gdzie?!!!- Na drugim parowozie, w przedpokoju.Pan Chabrowicz zerwał się i popędził do holu.Z okropnym brzękiem wpadł na część dworca.Po krótkiej chwili wrócił, wydając radosne okrzyki.- Jest! Rzeczywiście! Słuchajcie, życie mi wraca! Mów natychmiast, gdzie jest ten śmietnik, w którym leżą takie bezcenne skarby?!Pawełek, który już miał nadzieję, że ojciec zajmie się drugą zdobyczą i zaniecha tych nieznośnych pytań, westchnął ciężko i skrzywił się z niesmakiem.- Na co ci to, co ci z tego przyjdzie.I tak się tam nie dostaniesz.Ja sam poszukam.- Dlaczego się nie dostanę? Gdzie to jest?- Bo tam trzeba przełazić przez ciasną dziurę - odezwała się nagle Janeczka w natchnieniu.- Jesteś za gruby, chociaż babcia mówi, że jesteś chudy.A w ogóle człowiek w twoim wieku nie może się plątać po śmietnikach.Sami poszukamy, ja mu pomogę.- Oni mają trochę racji.- wtrąciła niewinnie pani Krystyna.- Ależ ja oka nie zmrużę tej nocy! - krzyknął pan Roman rozpaczliwie.- Pójdę z wami i poczekam obok tej ciasnej dziury!- Bardzo ci się dziwię - rzekł Pawełek z naganą.- Człowiek na twoim stanowisku ma obowiązki zawodowe.Poważne.Sam mówiłeś.- Nic na świecie nie jest dla mnie ważniejsze niż ten kawałek mosiądzu! Takie małe świństwo trzyma mnie w błędnym kole! Zatruwa mi życie! Pawełek, trudno, wstaniesz wcześniej i pójdziemy poszukać tego jeszcze przed szkołą! Te śmiecie mogą wywieźć.- Nie wywiozą, nie ma obawy - powiedziała stanowczo Janeczka.- Skąd wiesz?- No wiem.Stamtąd nie wywożą.Pani Krystynie cała sprawa już dawno wydawała się podejrzana.Poruszyła się niespokojnie.- Słuchajcie no, czy wyście się przypadkiem gdzieś nie włamali?- Eeee, nie.- odparł niepewnie Pawełek.- Nie tym razem - odparła równocześnie Janeczka.- To znaczy w każdym razie to nie jest kradzione.- Nawet gdyby ukradli.- zaczął pan Roman z zaciętością.- Roman - krzyknęła ostrzegawczo pani Krystyna.- Jak możesz.?Pan Chabrowicz zreflektował się nieco.- No rzeczywiście, już sam nie wiem, co mówię.To znaczy chciałem powiedzieć, że nawet gdyby ukradli, wiedziałbym przynajmniej, skąd.Poszedłbym tam zwrócić pieniądze.Pani Krystyna poczuła, że ogarnia ją rozpacz.- Dzieci, nie słuchajcie, co tatuś mówi, tatuś jest zdenerwowany - powiedziała pośpiesznie.- Usiądź wreszcie spokojnie i skończ kolację.Jutro przed szkołą pójdziecie poszukać.Nigdy jeszcze dzieci nie zjadły kolacji w tak imponującym tempie i nigdy jeszcze z taką ochotą nie poszły wcześnie spać.Janeczka i Pawełek wszelkimi siłami starali się jak najprędzej zniknąć ojcu z oczu.Koniecznie musieli zyskać trochę spokoju, żeby się zastanowić, jak teraz wybrnąć z okropnej sytuacji.- Nie ma siły, włazimy w nocy - powiedział ponuro Pawełek.- Całkiem nie wiem, jak to zrobić, bo jeśli ojciec nie zmruży oka, mur beton nas usłyszy.- Coś ty, będzie spał jak zabity - odparła pobłażliwie Janeczka, pomagając mu w sprzątaniu.- Oni tylko tak mówią, a potem chrapią, aż dom się trzęsie.Babcia też mówiła, że przez całą noc nie zmrużyła oka, a potem opowiadała, co jej się przyśniło.- No, może - zgodził się Pawełek.- Ale wszystko jedno, trzeba odczekać, aż porządnie zaśnie.- I tak nie będziemy lecieli w środku nocy, tylko dopiero rano.Mylę zdążyć przed nim.Gorzej będzie, jak tam nic więcej nie znajdziesz.Ojciec się wtedy uprze, że musi sam sprawdzić.- No to niech włazi po dachu! - zirytował się Pawełek.- Poza tym wiem na pewno, że one tam jeszcze są.Cała kupa.- Jesteś pewien?- No! Nie brałem więcej, bo mi były niepotrzebne.Janeczka uznała sprzątanie za skończone i usiadła na łóżku.- To czekaj, nie wiem, co zrobić - powiedziała w zamyśleniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]