[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A walczył jak wściekły - dodał krasnolud.- Kiedy drugi raz kusznicy zwalili się na nas i zaczęli rzucać arkanami, przeklęci, wyszarpnęli Westriego, i na dodatek pojawił się jeszcze jakiś wściekły garbus, ściął Frora i Frarina i pewnie jeszcze by niemało złego wyrządził, gdyby nie Torin.- Pociął go? - zapytał z nadzieją w głosie Malec, ale krasnolud pokręcił głową.- Nie da się go tak łatwo ściąć, Strori - odpowiedział.- Torin go odrzucił, ten odskoczył jak kot.Ja byłem obok - bo na mnie przyszła kolej stać z włócznią - chciałem garbatego dziabnąć, ale gdzie tam! Przewinął się przez plecy i tyle go widzieli.A Torin ściął głowy trzem kusznikom, póki odtwarzaliśmy ścianę tarcz.I to jak ściął! - Krasnolud cmoknął z podziwem.- Aż miło było popatrzeć.I tych karłów z łukami rąbał, i kłuł włócznią.Widziałem, bom akurat za jego plecami odpoczywał.A on nawet się nie zmachał! Kłuje i kłuje, kłuje i kłuje! A rynsztunek, moim zdaniem, ma zaczarowany.Kiedy tamci wystrzelili strzały - te, które nie każdy hełm wytrzymuje, i kilku naszych zginęło, to mówię ci, one od niego odskakiwały jak groch od ściany.A potem żeśmy tych łuczników dostali.Och, jak on ich kroił! Od ramienia do pasa!Chciał coś jeszcze dodać, ale w tej chwili zawołał go któryś ze starszyzny hirdu i polecił pomagać wojownikom, którzy zbierali rannych.Stopniowo wracali strażnicy, którzy ścigali wroga, i w końcu, gdy cała armia się zebrała, gdy opatrzono rannych i zebrano zabitych, Namiestnik wyszedł ze swego namiotu.Trębacze podnieśli do ust długie wygięte rogi i czyste dźwięki rozległy się nad polem walki.Obok Namiestnika stali co znaczniejsi ludzie z Annuminas, a z przodu i nieco niżej najbardziej wyróżniający się ludzie i krasnoludy.Namiestnik uniósł rękę i głośno krzyknął, że wszyscy, którzy tu byli, spełniali swój dług, że wróg został rozbity i nigdy więcej nie naruszy rubieży Zjednoczonego Królestwa, że wszyscy walczący zasłużyli na wielką sławę, ale przede wszystkim należy się ona tym, którzy są tutaj, i Namiestnik przeszedł przed szeregiem wyróżnionych, wywoływał każdego po imieniu, a oddziały oddawały im honory.Wśród krasnoludów, uhonorowanych w ten sposób, znalazł się Torin, syn Dartha.Każdemu z wyróżnionych Namiestnik wręczał nagrodę: ludziom złoto i broń, krasnoludom - kamienie szlachetne.Za nim szli, gratulując nagrodzonym, jego doradcy, wśród których, ku swojej radości, hobbit zobaczył wysoką postać Rogwolda.Namiestnik zniknął w namiocie, poleciwszy armii odpoczywać i przygotowywać się do marszu; trzeba będzie iść na Angmar, wykarczować z korzeniami całe zło, które mogło jeszcze zostać tam po rozgromieniu sił Karn Dumu.Stojąc obok Malca, jeszcze nie otrząsnąwszy się z radości i dumy z powodu Torina, Folko widział, jak Rogwold obejmuje jego przyjaciela; Krasnolud bezskutecznie starał się uchwycić wysokiego łowczego gdzieś powyżej pasa.A potem spiesznie ruszyli w kierunku hobbita.Gdy ucichły radosne okrzyki i usiedli obok niewielkiego ogniska, przede wszystkim zapytali, jak to się wszystko zdarzyło i - to już Folko się wtrącił - czy Rogwold nie wie, kto przewodził najeźdźcom.Oblicze starego setnika, dotychczas tak pogodne, nagle zachmurzyło się; uważnie przyjrzał się przyjaciołom.- Właśnie o tym chciałem z wami pogadać - powiedział, od-kaszlnąwszy.- Zdążyliśmy już przesłuchać kilku jeńców.Powiedzieli nam sporo, ale o tym później.Na pytanie, kto nimi dowodził, Angmarczyk powiedział: „Nasz wódz Earnil, wielki, wielki wódz, pan” i więcej już nic od niego nie usłyszeliśmy.Ale opis jest zawsze jednakowy: wysoki, zgrabny, niesamowicie silny, ma jasną brodę i takie same długie włosy.Jednak pewien rozbójnik okazał się bardziej gadatliwy - wiadomo, ratował swoją skórę! -dodał, że wśród tych najbliższych „wodzowi”, którzy nie odstępują go na krok i cieszą się największym zaufaniem, był znakomity szermierz garbus! - Nastała cisza, słychać było tylko trzaskanie drewna w płomieniach.- Przyznam, że jakby mnie ktoś walnął w ciemię [ Pobierz całość w formacie PDF ]