RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co tu wyroków boskich dochodzić! - odrzekł Zbyszko.- Ale i tego nie daj Bóg, aby tu obcy człek nadtymi świętymi prochami mieszkał.Lepiej tu wszystkich ostawię, a Spychowa nie przedam, choćby mi zaniego księstwo dawali.Po tych słowach wiedział już Maćko, że nie ma rady, bo znał uporczywość bratanka i wielbił ją w głębiduszy na równi ze wszystkim, co tylko w młodzianku było.Więc po chwili rzekł:- Prawda jest, że pod włos mi chłop mówi, ale w tym, co mówi, to praw.I zafrasował się, bo jednakże nie wiedział, co czynić.Ale Jagienka, która milczała dotychczas, wystąpiłaz nową radą:- %7łeby tak znalezć poczciwego człeka, co by tu rządził alibo dzierżawą Spychów wziął, toby byławyborna rzecz.Najsłuszniej by wydzierżawić, bo nijakich nie mielibyście kłopotów, jeno gotowy grosz.Może by Tolima?.Stary on jest i więcej się na wojnie niż na gospodarstwie rozumie, ale jeśli nie on,to może ojciec Kaleb?.- Miła panno! - odpowiedział na to ksiądz Kaleb - obu nam z Tolimą ziemia się patrzy, ale ta, która naspokryje, nie ta, po której chodzim.I to rzekłszy, zwrócił się do Tolimy:- Prawda, stary?Więc Tolima ogarnął dłonią spiczaste ucho i zapytał:- O co chodzi? - a gdy mu powtórzono głośniej, rzekł:- Zwięta to prawda.Nie do gospodarstwa ja! Topór głębiej orze od pługa.Pana i dziecko to bym radjeszcze pomścił. I wyciągnął chude, lecz żylaste dłonie z zakrzywionymi na kształt szponów drapieżnego ptaka palcami,po czym, zwracając swą siwą, podobną do wilczej głowę w stronę Maćka i Zbyszka, dodał:- Na Niemców, wasze moście, mnie wezcie - to moja służba!I miał słuszność.Przysporzył on niemało bogactwa Jurandowi, ale tylko drogą wojny i łupów - niegospodarstwem.Więc Jagienka, która przez czas tej rozmowy namyślała się, co ma powiedzieć, rzekła znów:- Tu by się patrzył człek młody, a nie bojący, bo zaś ściana krzyżacka obok; taki, powiadam, co by sięprzed Niemcami nie tylko nie chował, ale jeszcze ich szukał, więc tak myślę, że nie przymierzającHlawa - w sam raz by się do tego nadawał.- Obaczcie, jak to uradza! - rzekł Maćko, któremu, pomimo całej miłości do Jagienki, nie chciało się wgłowie pomieścić, by w takiej sprawie zabierała głos niewiasta, a do tego dziewka przetowłosa.Ale Czech podniósł się z ławy, na której siedział, i rzekł:- Bóg na mnie patrzy, że rad bym z panem Zbyszkiem na wojnę iść, bośmy już razem trocha Niemcówwyłuskali - i jeszcze by się zdarzyło.Ale jeśli mam zostawać, tobym tu został.Tolima mi przyjaciel ion mnie zna.Zciana krzyżacka obok, to t co? To właśnie! A obaczym, komu się somsiedztwo wpierwuprzykrzy! Miałbym się ja ich bać, to niech oni się mnie boją.Nie daj też.Panie Jezu, abym ja waszymmościom krzywdę w gospodarstwie czynił i ksobie wszystko garnął.W tym panienka za mnąpoświadczy, bo wie, iżebym wolał sczeznąć sto razy nizli jej nierzetelne oczy pokazać.Nagospodarstwie tyle się znam, ilem się go w Zgorzelicach napatrzył, ale tak miarkuję, że więcej tu trzebatoporem i mieczem niż pługiem gospodarzyć.I to wszystko wielce mi jest po myśli, jeno, że przecie,tak.niby tu zostać.- To i co? - zapytał Zbyszko.~ Czego się ociągasz? A Hlawa zmieszał się wielce i tak dalej, zająkającsię, mówił:- Niby, że jak panienka odjedzie, to z nią i wszyscy odjadą.Wojować - dobrze i gospodarzyć też, aletak samemu.bez nijakiej pomocy.Okrutnie by mi się tu cniło bez panienki i bez.tego, jakowłaśnie chciałem rzec.i jako że panienka nie sama jezdziła po świecie.to jakby mi tu nikt niepomógł.to nie wiem!- O czym ten chłop gada? - spytał Maćko.- Rozum macie bystry, a niceście nie pomiarkowali - odrzekła Jagienka.- Bo co?A ona zamiast odpowiedzi zwróciła się do giermka:- A jakby tak Anula Sieciechówna z tobą ostała - wytrzymałbyś?Na to Czech grzmotnął się do jej nóg, aż kurz powstał z polepy.- I w piekle bym z nią wytrzymał! - zawołał, obejmując jej stopy.Zbyszko, usłyszawszy ten okrzyk, patrzał ze zdumieniem na giermka, gdyż poprzednio o niczym niewiedział i niczego się nie domyślał, a Maćko dziwił się także temu w duszy, ile to niewiasta znaczy wewszystkich ludzkich sprawach i jak przez nią każda rzecz może się udać albo też zgoła chybić.- Bóg łaskaw - mruknął - że już ja do nich nie ciekaw.Jednakże Jagienka, zwróciwszy się znów doHlawy, rzekła:- To teraz trzeba nam jeno wiedzieć, czy i Anula z tobą wytrzyma.I zawołała Sieciechównę, a ta weszła, wiedząc lub domyślając się widocznie, o co chodzi, gdyż weszła z zasłonionymi ramieniem oczyma i z głowa spuszczoną tak, że widać było tylko rozbiór jej jasnychwłosów, które rozjaśniał jeszcze bardziej padający na nie promień słońca.Naprzód zatrzymała się przyodrzwiach, potem, skoczywszy ku Jagience, padła przed nią na kolana i ukryła twarz w fałdach jejspódnicy.A Czech klęknął koło niej i rzekł do Jagienki:- Pobłogosławcie nas, panienko.ROZDZIAA XXXIXNazajutrz nadeszła chwila odjazdu Zbyszka.On sam siedział wysoko na rosłym koniu bojowym, a swoiotaczali go dokoła.Jagienka, stojąc wedle strzemienia, wznosiła ku młodziankowi w milczeniu swesmutne niebieskie oczy, jakby chcąc przed rozstaniem napatrzyć się na niego dowoli.Maćko razem zksiędzem Kalebem przy drugim strzemieniu, a tuż obok giermek z Sieciechówną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl