[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko jednak musi mieć swój koniec, w odpowiedniej więc chwili przywiedziono Toma do stanu, wktórym mógł powstać z łoża.Powołany do tego dworzanin nalewał wodę, drugi kierował czynnościąmycia się, trzeci zaś czekał w pobliżu z ręcznikiem, powoli więc Tom przebrnął wszystkie stadiaporannych ablucji i mógł skorzystać z usług Nadwornego Cyrulika.Kiedy wreszcie uwolnił się z rąkowego mistrza swego kunsztu, urodziwy był niczym dziewczyna i wdzięcznie wyglądał w płaszczyku ispodenkach ze szkarłatnego atłasu oraz berecie przystrojonym szkarłatnym piórem.Ruszył teraz doMałej Jadalni i uroczyście kroczył pośród rzeszy dworzan, którzy cofając się, aby monarsze dać wolnądrogę, przyklękali na jedno kolano.Po śniadaniu dygnitarze dworscy pod eskortą pięćdziesięciu panów straży przybocznej ze złoconymitoporkami w dłoniach powiedli Toma z monarszą pompą do sali tronowej, gdzie mały władca przystąpiłdo rozstrząsania ważnych spraw państwowych.Jego "wuj", lord Hertford, zajął posterunek obok tronu,aby światłymi radami wspierać umysł miłościwego pana.Grono znakomitych panów wybranych przezzmarłego króla na egzekutorów jego ostatniej woli zjawiło się, aby prosić Toma o aprobatę swychzarządzeń.Była to czcza formalność albo raczej formalność niezupełnie formalna, gdyż nikogo nieobwołano jeszcze protektorem.Arcybiskup Canterbury zdał sprawę z dekretu Rady Egzekutorówtyczącego obrzędów pogrzebowych zmarłego miłościwego pana i na zakończenie odczytał podpisyegzekutorów, a mianowicie: Arcybiskup Canterbury, Lord Kanclerz Anglii, William, lord St.John, Johnlord Russel, Edward hrabia Hertford, John wicehrabia Liesle, Cuthbert biskup Durham.Tom niesłuchał, gdyż zaniepokoił go jeden z poprzednich punktów dokumentu, po namyśle zwrócił się więc dolorda Hertforda i zapytał szeptem:- Na jaki to dzień wyznaczono pogrzeb?- Na dzień szesnasty przyszłego miesiąca, miłościwy panie.- To szaleństwo! Czy on dostoi?Biedaczek, nie oswoił się jeszcze z dworskim obyczajem! Przywykł do widoku nędzarskich zwłok z OffalCourt, które spiesznie uprzątano z drogi.Ale lord Hertford szepnął słów parę i rozwiał wnet niepokójmałego monarchy.Sekretarz Stanu przedstawił uchwałę Wielkiej Rady, wyznaczającą na godzinę jedenastą dnianastępnego przyjęcie cudzoziemskich ambasadorów, i prosił króla o zgodę.Tom pytającym wzrokiemzerknął na Hertforda, ten zasię szepnął:- Miłościwy pan raczy twierdząco skinąć głową.Ambasadorowie przybywają, aby wyrazić współczucieswych monarchów z powodu bolesnej straty, która dotknęła Waszą Królewską Mość i królestwo Anglii.Tom uczynił, jak mu kazano.Drugi sekretarz jął czytać projekt ustawy tyczącej wydatków na dwórzmarłego króla, które to wydatki w ciągu minionych sześciu miesięcy wyniosły osiem tysięcy funtówszterlingów - sumę tak olbrzymią, że Tom aż stęknął.Stęknął po raz drugi, gdy wyszło na jaw, iż zsumy tej dwadzieścia tysięcy funtów stanowi dług dotychczas nie spłacony.Stęknął po raz trzeci, gdyokazało się, że szkatuła monarsza świeci pustkami, a dwanaście setek królewskiej służby znalazło się wznacznych kłopotach skutkiem zatrzymania należnych im zasług.Tom przemówił wówczas żywo i zobawą:- Jawnie schodzimy na psy! Stanowczo i koniecznie trzeba zmniejszyć dwór i odprawić wielu służby,którzy są przecie do niczego i narażają tylko na stratę czasu, bo dręczą ciało i duszę człowiekarozlicznymi posługami niepotrzebnymi nikomu, prócz lalki, która nie może radzić sobie sama, bo nie mamózgu ani rąk zdatnych do roboty.Dobrze pamiętam pewien domek, który stoi przy targu rybnym,niedaleko Billingsgate.Tom poczuł nagle silny ucisk na ramieniu, zapłonił się tedy i powstrzymał szalony język.Nikt jednak niedał poznać po sobie, że zwrócił uwagę na tę dziwaczną mowę albo tym bardziej zafrasował się z jejracji [ Pobierz całość w formacie PDF ]