[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozmyślał, jak mógłby wysłać Hoda z Asgardu albo trzymać Baldra z daleka od niebezpiecznego towarzysza.A kiedy przyjechał do swojej niebiańskiej siedziby, ujrzał swą żonę, Frigg, siedzącą w Fensalir, jej pałacu w chmurach, z oczyma jaśniejącymi szczęściem.- Baldr jest bezpieczny! - zawołała.- Związałam przysięgą wszystko, co rośnie na ziemi.A także wszystko, co w niej i na niej się znajduje: kamienie, metale i nawet samą glebę.I wszystko, co żyje na ziemi, od Asów, olbrzymów i trolli począwszy aż do zwierząt i węży.A także ptaki latające w powietrzu i wszystkie istoty w morzu, a nawet same fale.Tak, nawet trucizny i choroby, mogące zabić człowieka, przysięgły nie skrzywdzić Baldra.Nasz ukochany syn jest więc bezpieczny.Uspokoiło to Odina.Wiedział wprawdzie, że wyroki losu muszą się spełnić, nie można bowiem odmienić przeznaczenia, ale sądził, że wiele czasu upłynie, nim Norny znajdą sposób odebrania życia Baldrowi.Tymczasem Asowie odkryli, że żaden oręż nie może zranić Baldra, powstała więc nowa zabawa w słodkich gajach Idy.Na przykład wyskakiwał naprzód Tyr i wyciągnąwszy swą silną rękę machał mieczem, jak gdyby chciał przeciąć Baldra na dwoje.Ale ostry miecz wyginał się i cofał, a Baldr pozostawał nietknięty.Albo Thor z krzykiem rzucał Mjollnirem, lecz młot, który zabił tylu olbrzymów i roztrzaskał kamienną głowę Hrungnira, wracał do ręki właściciela nie uderzywszy Baldra.Albo Ull, niezrównany strzelec, wypuszczał strzałę za strzałą, a one odbijały się jak gdyby o jakąś niewidzialną zbroję i zlatywały na ziemią nie raniąc go.Wśród otaczających Baldra Asów był Loki.Kiedy się przekonał, że ani trzymany jego ręką zatruty nóż, ani powleczony jadem ząb wilka nie wyrządza Baldrowi najmniejszej krzywdy, wówczas o mało się nic udławił kipiącą w jego sercu złością.Zawsze nienawidził Baldra, ponieważ ten był piękny, dobry, bez skazy - ale teraz nie myślał już o niczym, tylko o tym, jak go zabić.Wszystko na świecie kochało Baldra - wszystko, tylko nie Loki.Nawet najzłośliwszy troll, najokrutniejszy olbrzym nie chciał go skrzywdzić.Nawet kamień na drodze, nawet wąż w trawie.Zaślepiony przez nienawiść i wściekłość, nie kochany Loki oddalił się od gromadki szczęśliwych Asów bawiących się na jasnych łąkach Idy i zaczął knuć zdradę, obmyślać podstępy tak zawzięcie jak nigdy przedtem.Pewnego dnia, kiedy królowa Frigg siedziała w pałacu Fensalir i przędła, myśląc z sercem pełnym radości i wdzięczności, że Baldrowi nic nie grozi, przykuśtykała do niej wsparta na kiju stara kobieta i oddała jej pokłon.- Z jasnych łąk Idy dobiegają mnie głosy radości i śmiechy - zagadnęła ją królowa.- Czy możesz mi powiedzieć, co robią Asowie, że tak się radują?- Coś bardzo dziwnego - wymamrotała stara.- Zabawiają się jakimiś czarami.Stoi tam roześmiany Baldr, a inni Asowie rzucają w niego kamienie, wypuszczają strzały, a także zadają mu ciosy mieczem i inną bronią.Ale jemu nic nie szkodzi.Dokoła na ziemi leżą miecze, młoty, dzidy i strzały, których użyto przeciw niemu na próżno.- Ach! - wykrzyknęła Frigg z twarzą rozjaśnioną radością.- To dlatego, że żadna broń nie może wyrządzić Baldrowi krzywdy.Wszystko, co żyje albo rośnie na ziemi, wszystko, co się na niej porusza, co wychodzi z ziemi albo do niej schodzi, albo pływa na pokrywających ją wodach - wszystko przysięgło nie czynić mu krzywdy.- Czy rzeczywiście wszystkie drzewa i krzewy, rośliny, kwiaty i trawy przysięgły nie skrzywdzić Baldra? - dopytywała stara przybyszka.- Wszystko, co wyrasta z ziemi - potwierdziła Frigg.- Na zachód od Walhalli - powiedziała stara - stoi dąb, z którego wyrasta mała roślinka, zwana jemiołą.Ona nie wyrasta z ziemi.Czy również przysięgała, że nie skrzywdzi Baldra?- Doprawdy, nie wydaje mi się, żeby trzeba było brać przysięgę od jemioły - oburzyła się Frigg.- Jest laka słaba, miękka i młoda, z pewnością nie mogłaby skrzywdzić nikogo.- To prawda - przytaknęła stara.- Maleńka roślinka, co nie ma własnych korzeni, ale musi brać pokarm z dębu, nie potrzebuje składać przysięgi, bo nie mogłaby nikogo skrzywdzić.Po czym skłoniwszy się nisko, stara kobieta pokuśtykała z powrotem, a królowa pochyliła się znowu nad swymi krosnami tkając chmury.Ale zdawać się mogło, że padł na nią cień, jak gdyby słońce zasunęło się za jedną z utkanych przez nią chmur [ Pobierz całość w formacie PDF ]