[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fotografowie kryminalni nie czekali, aż wzejdziesłońce.Cyfrowe aparaty i komputery zajmowały cały blatrozkładanego stolika.291Jedna z kobiet włączyła generator z silnikiem diesla.Zamigałyksenonowe lampy.Ręka ofiary mocno odcinała się od czerni asfaltu,a pomalowane paznokcie połyskiwały, jakby lakier nie zdążył jeszczewyschnąć.- Co to za budynek? - spytała Faith, zwracając się do Leo.- Czytam wciąż mieści się dom kultury?- Czort wie.- Leo wzruszył ramionami.- Pewnie nazwali je tak, jakusłyszeli, co mówił w radiu ten gość.Will za szybko wstał i przez chwilę walczył z zawrotami głowy.- To Clark Howell był wydawcą Atlanta Journal-Constitution.- No nie! Bez jaj? - spytał Leo.- Kolega napchał sobie głowę mnóstwem takich fascynującychdupereli - wyjaśniła Faith.- Masz jakiś trop?- A czemu cię to interesuje?Faith oparła dłonie na biodrach.- Nie bądz takim cholernym dupkiem, Leo.Dobrze wiesz, że tasprawa należy do policji stanowej.No więc masz jakiś trop czychcesz, żebym zapytała o to Jamala?Leo niechętnie udzielił odpowiedzi.- Dryndnąłem w parę miejsc, sprawdziłem też w centrum.Wnaszych rejestrach nie figuruje nikt, kto potrafi sprać dziewczynę tak,żeby wybić z niej flaki.- Leo zaśmiał się z własnego dowcipu.- I todosłownie!- Czy miała wrogów?- Powinnaś wiedzieć o tym więcej niż ja.- Jakieś problemy z narkotykami?Leo prychnął, jednocześnie drapiąc się po nosie.- Nic poważnego, z tego co słyszałem.- Koka czy metamfetamina?292- Ona była studentką.Więc jak sądzisz?- Metamfetamina - odparła Faith.- Lepiej wystrzegaj się uogólnień,Leo.Moje dziecko także uczy się w Tech.I zapewniam cię, że niefaszeruje się niczym mocniejszym niż Red Bull.- Tego jestem pewien.- Faith! - Usłyszeli wołanie Amandy.Stała na obrzeżach parkingu i machała ręką, żeby podeszli bliżej.Kiedy ruszali w jej stronę, Faith na pożegnanie obrzuciła Leo pełnymobrzydzenia spojrzeniem.- Nie musicie mi dziękować, koledzy! - wrzasnął za nimi Leo.- Tobyła dla mnie prawdziwa przyjemność.Amanda właśnie grzebała w torebce, gdy znalezli się obok niej.Wyciągnęła stamtąd swojego blackberry.Po upadku do piwnicy naobudowie telefonu powstały wyrazne pęknięcia.Szybko przewinęłalistę e-maili, jednocześnie mówiąc to, co miała do powiedzenia.- Patrol znalazł jakiegoś sportsmena, który dziś krótko po czwartejrano zauważył, jak po okolicy kręci się podejrzany minivan wzielonym kolorze.- I co, właśnie teraz postanowił się do nas zgłosić? - Faith zerknęłana zegarek.- Czyżby biegał przez całe dwie godziny?- Wydaje się, że to dobre pytanie, tak na początek.On tutajmieszka, w apartamencie 2620.- Amanda wskazała dom po drugiejstronie ulicy.- Upewnijcie się, że będziecie mieć jego zeznania napiśmie.Wszystkie litery t należy wykreślić, a i wykropkować.- Porozmawiam z nim - odezwał się Will, ale Amanda gopowstrzymała.- Faith, wolę, żebyś ty się tym zajęła.Faith rzuciła Willowi pełne skruchy spojrzenie, a następnieposłusznie poszła w stronę budynku.293Amanda podniosła palec, żeby uciszyć ewentualny protest.Przejrzała jeszcze kilka e-maili i dopiero wówczas wrzuciła telefon zpowrotem do torebki.- Wiesz chyba, że nie możesz pracować nad tą sprawą.- Nie rozumiem, dlaczego uparłaś się, żeby mnie odsunąć.- Bo w papierach wszystko musi wyglądać bez zarzutu.Niemożemy pozwolić, żeby w sądzie roznieśli nas na kawałki.- Ostatnim razem w sądzie wszystko się zgadzało, a on mimo tegozdołał się wydostać.- Serdecznie witamy w naszym systemie sądowniczym.Myślałam,że już zdołałeś się z nim zapoznać.Will wpatrywał się w autostradę.Godziny szczytu zbliżały sięnieuchronnie.Wszystkie czternaście pasów powoli wypełniało sięsamochodami.Na jednym z aut dostrzegł logo Emory Hospitals.Sarachodziła na Emory University.Grady Hospital należał do ich systemukształcenia.O tej porze Sara szykowała się do wyjścia do pracy.Brała prysznic,suszyła włosy.Will przed wyjściem zwykle wyprowadzał oba psy.Zastanawiał się, czy Sarze brakuje jego pomocy.- Will, daj mi czas, żebym to mogła właściwie załatwić - odezwałasię Amanda.Ale Will potrząsnął głową.Nie obchodziły go środki prowadzącedo celu, lecz tylko sam cel.- Musimy rozpracować wszystko od samego początku.- A jak sądzisz, co ja robię? - spytała.- Jak tylko się dowiedziałam,ściągnęłam do tej sprawy pełne dwa zespoły.Mówimy o odstępietrzydziestu paru lat i to w mieście, które co pięć lat zmienia się nie dopoznania.Jego dawniej ulubione miejsca są dzisiaj zabudowane przezdwudziestopiętrowe biurowce.294- Sprawdzę to.Faith może pójść ze mną.- Już wszystko zostało sprawdzone, od góry do dołu.- Nie przeze mnie.Nie patrzyła na niego.Podobnie jak Will wpatrywała się wautostradę.- Motyw, możliwości i okazja.To była mantra Amandy.- Wiesz, że on miał i motyw, i możliwości, i okazję - odparł.Sztywno skinęła głową.Gdyby Will na nią nie patrzył, pewnieprzeoczyłby ten gest [ Pobierz całość w formacie PDF ]