RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziękowali mu więc za przybycie, chłonęli z zapartym tchem każde słowo jegoopowiadań o nieznanych krajach, karmiąc przy tym gościa i pojąc obficie.Jeślimu czegoś do szczęścia brakowało, to tylko swobody, musiał bowiem pamiętaćo doradzanej przez Gandalfa ostrożności i nie pozwalał sobie rozpuścić języka,jak by to chętnie zrobił w zaufanym hobbickim towarzystwie.Wreszcie Beregond wstał. Czas się pożegnać, Peregrinie  rzekł. Teraz bowiem na mnie, a jaksię zdaje na całą kompanię również, kolej objąć służbę aż do zachodu słońca.Jeśli dokucza ci samotność, może chciałbyś mieć wesołego przewodnika.Syn mójchętnie pokaże ci miasto.To dobry chłopiec.Jeśli spodoba ci się tam myśl, zejdzw najniższy krąg i spytaj o drogę do Starej Gospody przy ulicy Kelerdain, czyliLatarników.Zastaniesz tam mojego syna wraz z wszystkimi chłopcami, którzy nieopuścili miasta.Myślę, że ciekawych rzeczy napatrzysz się przy Wielkiej Bramie,zanim ją dzisiaj na noc zamkną.Beregond wyszedł, a wkrótce rozeszła się też reszta kompanii.Dzień wciążbył pogodny, chociaż nieco mglisty i jak na tę porę roku niezwykle gorący, nawetw tym południowym kraju.Pippina trochę sen morzył, lecz w pustych pokojachczuł się nieswojo, postanowił zatem wyjść i zwiedzić miasto.Zaniósł Gryfowi pa-rę zaoszczędzonych smacznych kąsków, które rumak przyjął wdzięcznie, chociażna niczym mu w gościnie nie zbywało.Opuściwszy stajnię hobbit skierował siękrętymi ulicami w dół.Ludzie pilnie mu się przyglądali.Kłaniali się z powagą,bardzo grzecznie, zwyczajem Gondoru pochylając głowy i krzyżując ręce na pier-si, lecz za jego plecami wymieniali różne uwagi, a niejeden stojąc na progu lubw oknie przywoływał z wnętrza resztę domowników, by także zobaczyli księcianiziołków, przybyłego wraz z Mithrandirem.Większość ludzi używała tu językaróżnego od Wspólnej Mowy, ale Pippin wkrótce oswoił się z nim przynajmniejna tyle, że odróżniał nadawany mu tytuł: Ernil i Feriannath, przekonując się w tensposób, że pogłoska o rzekomym jego dostojeństwie już obiegła miasto.Idąc tak pod sklepionymi krużgankami przez piękne aleje i place znalazł sięw końcu w najniższym i największym kręgu grodu; wskazano mu ulicę Latarni-ków, szeroką drogę wiodącą do Wielkiej Bramy, a przy niej Starą Gospodę, dużybudynek z szarego kamienia, na którym czas odcisnął swoje piętno; dwa skrzydła,zwrócone bokiem do ulicy, obejmowały z dwóch stron wąski trawnik, w głębi zaśbłyszczał mnóstwem okien dom z wspartym na kolumnach podcieniem, ciągną-30 cym się wzdłuż całej fasady i schodami zbiegającymi wprost na murawę.Wśródkolumn bawili się chłopcy.Pippin dotychczas nie widział w Minas Tirith dzieci,z tym większą więc ciekawością przystanął, aby się im przyjrzeć.W pewnej chwi-li jeden z chłopców zauważył go i z głośnym okrzykiem puścił się pędem przeztrawnik ku ulicy.Inni pobiegli za przywódcą.Stanęli gromadą naprzeciw Pippinamierząc go wzrokiem od stóp do głów. Witamy!  powiedział pierwszy chłopak. Skąd przybywasz? Bo jesteśnietutejszy. Byłem nietutejszy  odparł Pippin  aż do dzisiaj, teraz jednak zostałemżołnierzem Gondoru. Patrzcie państwo!  zawołał chłopiec. Wszyscy jesteśmy żołnierzamiGondoru.Ile masz lat i jak się nazywasz? Bo ja mam dziesięć lat i mało mi jużbrakuje wzrostu do pięciu stóp.Jestem wyższy od ciebie.Co prawda mój ojciecsłuży w gwardii i należy do najroślejszych w swojej kompanii.A co robi twójojciec? na które pytanie mam najpierw odpowiedzieć?  spytał Pippin. Zacznęod końca.Ojciec mój gospodaruje nad Białym yródłem, pod Tukonem, w Shire.Kończę lat dwadzieścia dziewięć, biję cię więc w tym punkcie.Mierzę natomiasttylko cztery stopy i nie spodziewam się już urosnąć, chyba wszerz. Dwadzieścia dziewięć!  gwizdnął z podziwu chłopiec. Stary chłop!Jesteś w wieku mojego wuja, Jorlasa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl