RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do stworzenia nowego życia niezbędne są duchy zarówno kobiet, jak i mężczyzn, i Muna dała wyraźnie do zrozumienia, że każdy, kto próbuje tworzyć dzieci w inny sposób, jest ohydą.Czy nie przywiodła Zelandończyka, żeby im pokazać, co czuje? Mężczy­znę, który jest ucieleśnieniem jej kochanka i towarzysza? Wyż­szego i przystojniejszego od większości mężczyzn, a jasnego jak księżyc.Jondalar zauważył, że obóz zmienił postawę w stosunku do niego, i nie czuł się z tym dobrze.Niezbyt mu się to podobało.Pierwszego dnia było tyle do zrobienia, mimo obecności dwóch uzdrowicielek i pomocy całego obozu, że Ayla odłożyła na później specjalny zabieg, który chciała wypróbować na chłop­cach z wybitymi stawami.S'Armuna opóźniła również pogrzeb Attaroi.Następnego ranka wybrano miejsce i wykopano grób.Prosta ceremonia, prowadzona przez Tę Która Służy, wreszcie zwróciła przywódczynię na łono Wielkiej Matki Ziemi.Kilkoro obecnych ogarnął wręcz żal.Epadoa nie spodziewała się odczu­wać czegokolwiek, a jednak była wstrząśnięta.Ze względu na uczucia większości nie mogła dać wyrazu swojej żałobie, ale Ayla widziała z jej postawy i wyrazu twarzy, że walczy z roz­paczą.Również Doban zachowywał się dziwnie i odgadła, iż to zapewne z powodu własnych, mieszanych uczuć.Przez większą część jego młodego życia Attaroa była jedyną matką, jaką znał.Czuł się zdradzony, kiedy zwróciła się przeciwko niemu, lecz jej miłość zawsze była kapryśna i nie mógł całkowicie zaprzeć się własnych uczuć do niej.Żałoba musi znaleźć ujście.Ayla wiedziała to z własnego doświadczenia.Nie miała zamiaru poddawać chłopca zabiegowi bezpośrednio po pogrzebie, ale zaczęła się zastanawiać, czy rze­czywiście powinna to odkładać na później.Może nie jest to najwłaściwszy dzień, ale konieczność skoncentrowania się na czymś innym będzie chyba lepsza dla nich obojga.W drodze powrotnej do obozu podeszła do Epadoi.- Spróbuję nastawić wybitą nogę Dobana i będzie mi potrzeb­na twoja pomoc.Pomożesz?- Czy to nie będzie bolesne? - Epadoa zbyt dobrze pamiętała jego krzyki bólu, a teraz zaczynała czuć troskę o niego.Co praw­da nie był jej synem, ale oddano go jej pod opiekę i traktowała to bardzo poważnie.Była pewna, że od tego zależy jej życie.- Uśpię go.Nie będzie niczego czuł, chociaż będzie miał bóle po przebudzeniu się i przez pewien czas będzie musiał bardzo ostrożnie się poruszać.Nie będzie mógł sam chodzić - wyjaśniła Ayla.- Będę go nosić - oznajmiła Epadoa.Po powrocie do dużej ziemianki Ayla powiedziała chłopcu, że chce spróbować poprawnie nastawić mu nogę.Odsunął się od niej pełen niepokoju, a kiedy zobaczył wchodzącą Epadoę, w jego oczach ukazało się przerażenie.- Nie! Ona mi zrobi krzywdę! - krzyknął Doban na widok Wilczycy.Gdyby mógł biegać, uciekłby.Epadoa stała wyprostowana i sztywna koło posłania, na któ­rym siedział.- Nie zrobię ci krzywdy.Przysięgam, że już nigdy więcej nie zrobię ci krzywdy.I nie pozwolę nikomu innemu, nawet tej kobiecie.Zerknął na nią z obawą, ale chciał jej uwierzyć.Rozpaczliwie chciał jej wierzyć.- S'Armuno, czy możesz przetłumaczyć to, co mam do po­wiedzenia, żeby na pewno mnie zrozumiał? - spytała Ayla.Po­chyliła się tak, żeby móc patrzeć prosto w jego przestraszone oczy - Dobanie, dam ci coś do wypicia.To nie będzie smaczne, ale i tak chcę, żebyś wszystko wypił.Po chwili poczujesz się bardzo śpiący.Wtedy możesz się położyć na posłaniu.Gdy bę­dziesz spał, postaram się trochę poprawić twoją nogę, włożyć ją na miejsce, gdzie była przedtem.Nie będziesz tego czuł podczas snu.Po obudzeniu będzie cię trochę bolało, ale możesz się też czuć lepiej.Jeśli jednak ból będzie silny, powiesz mi albo S'Ar-munie czy Epadoi - ktoś przez cały czas będzie przy tobie -i dostaniesz coś do picia, co złagodzi ból.Rozumiesz?- Czy może tu być Zelandon?- Tak, zawołam go, jeśli tego chcesz.- I S'Amodun?- Tak, obaj mogą tu być.Doban podniósł wzrok na Epadoę.- I nie pozwolisz, żeby mnie skrzywdziła?- Przysięgam.Nie pozwolę, by ktokolwiek wyrządził ci krzywdę.Spojrzał na S'Armunę i z powrotem na Aylę.- Daj mi ten napój.Procedura była podobna do nastawiania złamanego ramienia Roshario.Napój zarówno rozluźnił mu mięśnie, jak i uśpił go.Potrzeba było niezwykłej siły fizycznej, żeby naprostować nogę, ale kiedy staw wskoczył na swoje miejsce, było to oczywiste dla wszystkich.Ayla wiedziała, że były tam pewne uszkodzenia i noga nigdy nie będzie całkowicie zdrowa, lecz jego ciało wy­glądało teraz prawie normalnie.Epadoa z powrotem wprowadziła się do dużej ziemianki, po­nieważ większość mężczyzn i chłopców przeniosła się do swoich krewnych, i niemal nie odstępowała Dobana.Ayla zauważyła nieśmiałe początki zaufania między nimi.Była pewna, iż to właśnie zamierzał osiągnąć S'Amodun.Podobnemu zabiegowi poddała Odevana, lecz obawiała się, że jego proces zdrowienia będzie trudniejszy i że w przyszłości noga łatwo będzie wyskakiwała ze stawu biodrowego.S'Armuna patrzyła na Aylę z podziwem i zafascynowaniem, zastanawiając się po cichu, czy nie ma trochę prawdy w krążą­cych o niej pogłoskach.Wyglądała jak zwyczajna kobieta, mó­wiła, spała i dzieliła przyjemności z wysokim, jasnym mężczy­zną jak każda inna kobieta, ale jej wiedza o roślinach i ich leczniczych własnościach była nieprawdopodobna.Wszyscy o tym mówili; S'Armuna zyskiwała prestiż przez związek z nią.I chociaż szamanka przestała już bać się Wilka, nie można było patrzeć na jego zachowanie wobec Ayli bez przeświadczenia, że panuje nad jego duchem.Kiedy nie szedł za nią, wodził za nią ślepiami.Tak samo zachowywał się mężczyzna, choć nie oka­zywał tego tak wyraźnie.S'Armuna nie zwracała zbyt wielkiej uwagi na konie, ponie­waż na ogół pasły się z daleka na polu - Ayla powiedziała, że potrzebują wypoczynku - ale widziała dwoje przybyszów jadą­cych na końskich grzbietach.Mężczyzna z łatwością kierował brązowym ogierem, jednak widok tej młodej kobiety na grzbiecie kobyły nasuwał myśl, że stanowiły jedność.Chociaż zastanawia­ła się nad tym, była dość sceptyczna.Pobierała naukę u Zelan-doni i wiedziała, że takie koncepcje były świadomie szerzone.Nauczyła się i często stosowała sposoby wprowadzania ludzi w błąd, przekonywania ich do wiary w to, w co chciała, żeby uwierzyli.Nie uważała tego za oszustwo - była głęboko prze­konana o słuszności swojego powołania - ale używała ich jako środków do przekonania innych, by podążyli za nią.Często można było w ten sposób pomóc ludziom, szczególnie tym, któ­rych kłopoty i choroby nie miały żadnych namacalnych przy­czyn, poza, być może, klątwami potężnych złych duchów.Cho­ciaż sama nie była skłonna uwierzyć wszystkim pogłoskom, S'Armuna nie próbowała ich podważać.Ludzie obozu chcieli wierzyć, że wszystko, co mówili Ayla i Jondalar, było wolą Matki.S'Armuna wykorzystywała tę wiarę, by wprowadzić nie­zbędne zmiany.Kiedy Ayla opowiadała na przykład o Radzie Sióstr i Radzie Braci u Mamutoi, S'Armuna zorganizowała po­dobne rady.Kiedy Jondalar wspomniał o potrzebie znalezienia kogoś z innego obozu, kto kontynuowałby trening łupaczy krze­mienia, poddała pomysł wysłania delegacji do kilku obozów innych S'Armunai, żeby odnowić więzy z krewnymi i na nowo nawiązać przyjaźnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl