RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To prawda, tryumfuję.Moja racja aż łuną uderzyła w niebo.Tylko prorocy, którym się nie wierzy,mają takie widoki.Tylko ci, którzy źle zabrali się do rzeczy,i wszystko mogło spełnić się tak szybko,jakby nie było ich wcale.Wyraźnie teraz przypominam sobie,jak ludzie, widząc mnie, milkli wpół słowa.Rwał się śmiech.Rozplatały się ręce.Dzieci biegły do matki.Nawet nie znałam ich nietrwałych imion.A ta piosenka o zielonym listku -nikt jej nie kończył przy mnie.Kochałam ich.Ale kochałam z wysoka.Sponad życia.Z przyszłości.gdzie zawsze jest pustoi skąd cóż łatwiejszego jak zobaczyć śmierć.Żałuję, że mój głos był twardy.Spójrzcie na siebie z gwiazd - wołałam -spójrzcie na siebie z gwiazd.Słyszeli i spuszczali oczy.Żyli w życiu.Podszyci wielkim wiatrem.Przesądzeni.Od urodzenia w pożegnalnych ciałach.Ale była w nich jakaś wilgotna nadzieja,własną migotliwością sycący się płomyk.Oni wiedzieli, co to takiego jest chwila,och bodaj jedna jakakolwiekzanim -wyszło na moje.Tylko że z tego nie wynika nic.A to jest moja szatka ogniem osmalona.A to są moje prorockie rupiecie.A to jest moja wykrzywiona twarz.Twarz, która nie wiedziała, że mogła być piękna.Mozaika bizantyjska- Małżonko Teotropio.- Małżonku Teodendronie.- O jakżeś piękna, wąskolica moja.- O jakżeś urodziwy, sinousty mój.- Wdzięcznieś znikomapod szatą jak dzwon,którą zdejmowaćhałas na całe cesarstwo.- Wybornieś umartwiony,mężu mój i panie,wzajemny cieniu cienia mego.- Upodobałem sobiew dłoniach pani mej,jako w suchych palemkachdo opończy wpiętych.- Aliści wznieść bym je chciała do niebai błagać dla synaczka naszego litości,iż nie jest jako my, Teodendronie.- Wszelki duch, Teotropio.Jakiż by miał byćspłodzon w godziwymdostojeństwie naszym?- Wyznamć, a ty posłuchaj.Grzeszniczka zrodziłam.Naguśki jak prosiątko,a tłusty a żwawy,cały w fałdkach przegubkachprzytoczył się nam.- Pyzaty-li?- Pyzaty.- Żarłoczny-li?- Żarłoczny.- Krew-li z mlekiem?- Tyś rzekł.- Co na to archimandryta,mąż przenikliwej gnozy?Co na to eremitki,szkielecice święte?Jakoż im diablęcegorozwinąć z jedwabi?- Wszelako w bożej mocycud metamorfozy.Widząc tedy szpetotędziecięcia onego,nie zakrzykniesz,a licha za wcześnie nie zbudzisz?- Bliźniętamiśmy w zgrozie.Prowadź, Teotropio.ŚcięcieDekolt pochodzi od decollo,decollo znaczy ścinam szyję.Królowa Szkocka Maria Stuartprzyszła na szafot w stosownej koszuli,koszula była wydekoltowanai czerwona jak krwotok.W tym samym czasiew odludnej komnacieElżbieta Tudor Królowa Angielskastała przy oknie w sukni białej.Suknia była zwycięsko zapięta pod brodęi zakończona krochmaloną kryzą.Myślały chórem:“Boże, zmiłuj się nade mną”“Słuszność po mojej stronie”“żyć czyli zawadza攓w pewnych okolicznościach sowa jest córką piekarza”“To się nigdy nie skończy”“To się już skończyło”“Co ja tu robię, tu gdzie nie ma nic”.Różnica stroju - tak, tej bądźmy pewni.Szczegółjest niewzruszony.PietaW miasteczku, gdzie urodził się bohater,obejrzeć pomnik, pochwalić, że duży,spłoszyć dwie kury z progu pustego muzeum,dowiedzieć się, gdzie mieszka matka,zapukać, pchnąć skrzypiące drzwi.Trzyma się prosto, czesze gładko, patrzy jasno.Powiedzieć, że się przyjechało z Polski.Pozdrowić.Pytać głośno i wyraźnie.Tak, bardzo go kochała.Tak, zawsze był taki.Tak, stała wtedy pod murem więzienia.Tak, słyszała tę salwę.Żałować, że nie wzięło się magnetofonui aparatu filmowego.Tak, zna te przyrządy.W radiu czytała jego list ostatni.W telewizji śpiewała stare kołysanki.Raz nawet przedstawiała w kinie, aż do łezwpatrzona w jupitery.Tak, wzrusza ją pamięć.Tak, trochę jest zmęczona.Tak, to przejdzie.Wstać.Podziękować.Pożegnać się.Wyjśćmijając w sieni kolejnych turystów.NiewinnośćPoczęta na materacu z ludzkich włosów.Gerda.Eryka.Może Margareta.Nie wie, naprawdę nie wie o tym nic.Ten rodzaj wiadomości nie nadaje sięani do udzielenia, ani do przyjęcia.Greckie Erynie są zbyt sprawiedliwe.Drażniłaby nas dzisiaj ich ptasia przesada.Irma.Brygida.Może Fryderyka.Ma lat dwadzieścia dwa albo niewiele więcej.Zna trzy języki obce konieczne w podróżach.Firma, w której pracuje, poleca na eksportnajlepsze materace tylko z włókien sztucznych.Eksport zbliża narody.Berta.Ulryka, może Hildegarda.Piękna nie, ale wysoka i szczupła.Policzki, szyja, piersi, uda, brzuchw pełnym właśnie rozkwicie i blasku nowości.Radośnie bosa na plażach Europyrozpuszcza jasne włosy, długie aż do kolan.Nie radzę ścinać - powiedział jej fryzjer -raz ścięte, już tak bujnie nie odrosną nigdy.Proszę mi wierzyć.To jest rzecz sprawdzonatausend- und tausendmal.WietnamKobieto, jak się nazywasz? - Nie wiem.Kiedy się urodziłaś, skąd pochodzisz? - Nie wiem.Dlaczego wykopałaś sobie norę w ziemi? - Nie wiem.Odkąd się tu ukrywasz? - Nie wiem.Czemu ugryzłaś mnie w serdeczny palec? - Nie wiem.Czy wiesz, że nie zrobimy ci nic złego? - Nie wiem.Po czyjej jesteś stronie? - NIe wiem.Teraz jest wojna, musisz wybrać.- Nie wiem.Czy twoja wieś jeszcze istnieje? - Nie wiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl