RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kto to jest? - dopytywał się Poons.- Ale on przecież był studentem.Mógł zostać magiem.- Dziekan nie mógł zrozumieć.- Dlaczego miałby stąd odejść i pieścić młode kobiety?- To rzeczywiście Victor, ale nie nasz Victor - stwierdził kierow­nik katedry.- Tutaj jest napisane, że to Victor Maraschino.- To tylko migawkowy pseudonim - odparł swobodnie wykła­dowca run współczesnych.- Oni wszyscy przybierają takie zabaw­ne nazwiska, na przykład Delores De Syn, Blanche Languish, Skal-lin Yierche i tak dalej.- Uświadomił sobie, że wszyscy spoglądają na niego podejrzliwie.- Tak przynajmniej słyszałem - dokończył zakłopotany.- Woźny mi powiedział.Codziennie wychodzi, żeby obejrzeć migawkę.- O czym rozmawiacie? - zawołał Poons, wymachując w powie­trzu laską.- Kucharka też chodzi co wieczór - dodał kierownik katedry.-I prawie wszystkie podkuchenne.Spróbujcie dostać po dziewiątej choćby kanapkę z szynką.- Właściwie to wszyscy chodzą - przyznał wykładowca.- Oprócz nas.Któryś z pozostałych przeczytał tekst u dołu plakatu.- Tutaj piszą - poinformował - „Porywayąca Namyętność i Sze­rokie Schody w Burzliwey Hystorii Ankh-Morpork!”.- Hm.To znaczy, że obrazek jest historyczny, prawda? - upew­nił się wykładowca.- I jeszcze „Epicka opowieść o Miłości, która zadziwiła Ludzi i Bogów!!”.- Tak? A więc i religijny?- I „oraz 1000 słoni!!!”.- Hm.Przyroda.Przyroda zawsze jest kształcąca - stwierdził kierownik katedry, patrząc z naciskiem na dziekana.Inni magowie również to robili.- Wydaje mi się - rzekł wolno wykładowca - że nikt nie mógł­by krytykować poważnych magów oglądających dzieło o znaczeniu historycznym, religijnym i, tego.przyrodoznawczym.- Regulamin Uniwersytetu wyraża się całkiem jasno - przypo­mniał dziekan, choć bez wielkiego entuzjazmu.- Ale z pewnością dotyczy on jedynie studentów.Doskonale rozumiem, dlaczego studenci nie powinni oglądać takich rzeczy.Na pewno by gwizdali i rzucali śmieciami w ekran.Ale chyba nikt by poważnie nie sugerował, że starsi magowie, tacy jak my, nie powinni badać tego popularnego fenomenu.Laska Poonsa trafiła dziekana w łydki.- Chcę wiedzieć, o czym wszyscy rozmawiają! - krzyknął stary mag.- Nie rozumiemy, dlaczego poważnym magom zabraniać oglą­dania ruchomych obrazków! - huknął kierownik katedry.- Bardzo słusznie! - rzucił Poons.- Każdy lubi sobie popatrzyć na ładne panienki.- Nikt tu nie mówił o ładnych panienkach - zaprotestował kie­rownik katedry.- Bardziej interesują nas popularne fenomena.- Nazywaj to sobie jak chcesz, mm.- Gdyby ludzie zobaczyli magów wychodzących przez bramę i idących do zwyczajnej ruchomoobrazkowej piwnicy, straciliby ca­ły szacunek dla naszej profesji - ostrzegł dziekan.- To przecież nie jest nawet prawdziwa magia.Zwykłe sztuczki.- A wiecie.- odezwał się w zamyśleniu jeden z młodszych ma­gów.- Zawsze się zastanawiałem, czym są właściwie te nieszczęsne migawki.Jakiś teatrzyk kukiełkowy? Czy też ci ludzie grają na scenie? A może to teatr cieni?- Widzicie? - zawołał tryumfalnie kierownik katedry.- Niby mamy być mędrcami, a nawet tego nie wiemy.Wszyscy obejrzeli się na dziekana.- Niby racja - westchnął smętnie.- Ale kto by chciał oglądać dużo młodych kobiet tańczących w kółko w rajtuzach?***Myślak Stibbons, najszczęśliwszy absolwent magii w histo­rii Niewidocznego Uniwersytetu, wesoło szedł spacerem w stronę sekretnego przejścia przez mur.W jego zwykle niezbyt zatłoczonym umyśle krążyły przyjemne wizje piwa, może obejrzenia jakiejś migawki, potem ewentualnie porcja klatchiańskiego ostrego curry, by miło zakończyć wieczór.A potem.Była to druga najgorsza chwila jego życia.Czekali tu wszyscy.Cała kadra dydaktyczna.Nawet dziekan.Na­wet stary Windle Poons w swoim wózku inwalidzkim.Stali w mroku i patrzyli na niego surowo.Paranoja odpaliła swe fajerwerki w ko­szu umysłu: czekali tu właśnie na niego.Znieruchomiał.Przemówił dziekan.- Och.Oj.Ojej.Ehm.Ee.Tego - zaczął i nagle jakby odzyskał dar wymowy.- Aha.Co to ma znaczyć? Co to ma znaczyć? Uciekaj stąd natychmiast, młody człowieku!Myślak zawahał się.A potem uciekł co sił w nogach.- To był młody Stibbons, tak? - zapytał po chwili wykładowca run współczesnych.- Poszedł sobie?- Chyba tak.- Na pewno komuś coś wygada.- Nie wygada - zapewnił dziekan.- Jak myślicie, zauważył, że wyjęliśmy cegły?- Nie, zasłoniłem wszystkie dziury - uspokoił wszystkich kie­rownik katedry.- No to chodźmy.Na czym skończyliśmy?- Słuchajcie, naprawdę uważam, że to nierozsądne - upierał się dziekan.- Nie gadaj tyle, staruszku, tylko potrzymaj tę cegłę.- No dobrze, ale wytłumaczcie mi, jak chcecie przenieść wózek?Spojrzeli na wózek Poonsa.Istnieją wózki inwalidzkie lekkie i zbudowane tak, by umożliwić ich właścicielom swobodne i niezależne funkcjonowanie w nowocze­snym społeczeństwie.Wobec pojazdu, z jakiego korzystał Windle Poons, były niczym gazele wobec hipopotama [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl