[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Masao, który popłakiwał nieczęsto, tego dnia uronił łzę współczucia dla rodzin posiadających zwierzaki.Po całonocnej jeździe dusznym pociągiem dotarli do New Jersey i po dokuczliwych formalnościach zostali odstawieni na pokład szwedzkiego liniowca.Urzędnicy najwyżsi rangą a także dyrektorzy firm handlowych zostali umieszczeni wraz z rodzinami w kabinach na pokładzie A.Todowie czuli się usatysfakcjonowani przydzieloną im, stosunkowo wygodną, kabiną na pokładzie B.Potem nastąpił tydzień posępnego oczekiwania i młyn plotek znowu ruszył pełną parą.Gadano, że mają ich cofnąć do Greenbrier.Nie, wyślą ich na kwatery o wiele gorsze.Pewna kobieta powiedziała, prawie wpadając w histerię, że wszystkich zapakują do federalnego więzienia na cały czas trwania wojny.Dzieci znosiły oczekiwanie w lepszym nastroju, grały w karty i w ping- ponga.Masao był nieustannie podniecony, ponieważ okazał się najlepszym graczem w swojej grupie wieku.W końcu, 18 czerwca, statek wyruszył w drogę.Trójka Todów stała na pokładzie, patrząc jak wysokie gmachy Manhattanu powoli zanurzają się w morzu.Floss próbowała powstrzymywać łzy.Czy jeszcze kiedyś zobaczy swój kraj? I co ją czeka? Czy nie potraktują jej jak wroga? A najważniejsze, czy Masao zostanie zaakceptowany przez szkolnych kolegów? Czuła w sobie ruchy nowego człowieka, zakleszczonego między dwiema kulturami.Czy takie dziecko ma w czasie wojny jakąkolwiek przyszłość?Dla większości pasażerów długa podróż do domu zdawała się nie mieć końca.Mieli za to zbyt wiele czasu na zmartwienia.Statek płynął na południe, 2 lipca zabrał z Rio de Janeiro jeszcze 380 Japończyków.Potem zmienił kurs na wschód, w kierunku Afryki, opłynął Przylądek Dobrej Nadziei i rzucił kotwice w Lourenço Marques, porcie portugalskim na wschodnim wybrzeżu CzarnegoLądu.Był 20 lipca i samopoczucie pasażerów uległo poprawie, ponieważ to tu miano wymienić statki z Amerykanami płynącymi z Jokohamy.Dwa dni później przybiły z Japonii dwa statki, jeden Conte Verde, wyczarterowany z Włoch, i drugi - Asama Maru.Większość pasażerów obserwujących je z pokładu Gripsholma wiwatowała na cześć powiewającego na statku japońskim Wschodzącego Słońca.Przenoszenie bagaży w afrykańskim upale to zajęcie wyczerpujące, więc Floss wspinała się po trapie z wielkim trudem.Zaokrętowano Todów na Asama Maru, który dziesięć dni później przemierzył Ocean Indyjski i dopłynął do Singapuru.Ruchliwy ten port wypełniały statki z japońskimi flagami, przystań powitała ich jazgotem gwizdków i trąbek.Na pokład wdarli się reporterzy.Kilku obstąpiło Tadashiego i Floss, ale Floss odtrąciła ich paroma niewinnymi uwagami i zamknęła drzwi kajuty.Pozostali w niej, pozwoliwszy Masao buszować z innymi dziećmi po pokładzie.Dopiero gdy Floss wyczuła, że statek rusza, wyszła z dusznej kabiny na górę.Dostrzegła wraki alianckich samolotów, prawdopodobnie brytyjskich i modliła się, by ich załogi ocalały.Zauważył ją pracujący na nabrzeżu jeniec brytyjski.Uniósł dwa palce rozstawione w znak V jak Victory.Nawet z oddali dostrzegła, że się szeroko uśmiecha.Pomachała dłonią, ponieważ biegł ku niej Masao.Młodzieniec pomachał jej entuzjastycznie.Kilku innych zrobiło także znak V.Floss poczuła, że ktoś odciąga ją w tył.To Tadashi: był przerażony.Gdy wrócili do kajuty, ostrzegł Floss i Masao, że od tej chwili winni zachowywać się tak, jakby już byli w Japonii i ostrzegł, by nie dawali publicznie żadnych dowodów swych sympatii.Masao był zdumiony.Floss pozwoliła mu wyjść i bawić się, po czym podziękowała Tadashiemu za ostrzeżenie, prosząc zarazem, by ograniczył swoje rady do niej.Chłopca tylko nimi rozstrajał.Ona sama potrafi utrzymać go w ryzach.I tak jak ostrzegał Tadashi, po wyjściu statku z Singapuru pojawił się na jego pokładzie nowy duch.Oficerowie Marynarki Wojennej wygłaszali odczyty dowodząc, że Japonia prowadzi sprawiedliwą wojnę z zachodnim imperializmem.Zwycięstwo jest pewne dopóty, dopóki wszyscy Japończycy będą wykonywać to, co do nich należy.Obecność była obowiązkowa i Floss zmuszała się do zachowania powagi wbrew słyszanym idiotyzmom.Ludzie floty cesarskiej nieustannie nawiązywali do niebezpiecznych myśli, jakimi repatrianci mogli byli przesiąknąć w Stanach Zjednoczonych, i serdecznie namawiali, by oczyszczono się z podobnych miazmatów koniecznie, zanim mogłyby zainfekować ludzi w Ojczyźnie.Teraz Floss musiała ostrzec Tadashiego, by zachował ostrożność.Oburzony na te zawoalowane pogróżki, byłby nieomal stracił nad sobą panowanie, gdy oficer wywiadu Marynarki Wojennej wezwał Floss na przesłuchanie.Wypytywał o Amerykę.Odpowiadała chętnie, zapewniwszy potem Tadashiego, że udzieliła jedynie informacji takich, jakich może dostarczyć każdy turysta.Asama Moru wszedł do portu Jokohamy w dniu 20 sierpnia.Floss oczekiwała z niepokojem kolejnej inwazji reporterów, ale pozwolono im zejść na ląd nie odpowiadając na żadne z pytań.W porcie spotkało ich ciepłe powitanie ze strony matki Tadashiego, Ko i Sumiko.Posypały się uwagi o Masao.- Jaki to duży chłopiec! - zachwycała się babka Masao, a Ko udawał, że nie może go unieść z ziemi, taki to duży chłop!Wsiedli do specjalnego pociągu dla repatriantów i po niecałej godzinie wjechali na tokijski dworzec.Oczekiwały na nich samochody, którymi pojechali do Nijubashi - podwójnego mostu - wejścia do Pałacu.Tam wszyscy, łącznie z Floss, skłonili głowy, po czym Emi i Ko zabrali przybyłych do małego mieszkania, wynajętego dla nich w miłej dzielnicy, odległej o kilka minut spaceru od domu Todów.Ich domek stał na szczycie wzgórza i Masao biegał od okna do okna, odkrywając nowe widoki.Poniżej leżał cmentarz buddyjski, na którym niewielka grupa ludzi uczestniczyła w pogrzebie kogoś bliskiego.Ko wskazał sławniejszą świątynię buddyjską, w której w roku 1856 Townsend Harris otworzył pierwsze amerykańskie poselstwo.Ko obiecał Masao, że pokaże mu sławne drzewo - miłorząb japoński - siedemsetletnie! W tym miejscu zasadził swoją laskę słynny kapłan Shinran Shonin, oznajmiając, że od tej chwili w taki sposób należy odprawiać modły w przyszłości.Wkrótce laska zaczęła wypuszczać pąki i rozrosła się w okazałe drzewo, którego pień ma dziś trzydzieści stóp obwodu.Floss, mimo iż zupełnie wyczerpana, nie narzekała.Emi widziała jednak, jakie jest jej samopoczucie i zapewniła ją, że już umówili dla niej porządny szpital.- Kiedy się spodziewasz?- Za jakieś pięć minut - odparła żartując.- W ciągu dwu tygodni, jak sądzę.Sumiko, dotychczas milcząca skromnie, wystąpiła w końcu, by ofiarować im mały pakuneczek, prezent.Tadashi rozwinął go i znalazł trzy małe kostki mydła.Ko zdumiał się szczerze.Gdzie, u licha, znalazła taki skarb? Sumiko wyznała, że wymieniła je za cenny egzemplarz Life'u.Floss żachnęła się na ten pierwszy sygnał przyszłych niedostatków.Potem powiedziano jej, że zarówno gaz jak elektryczność są racjonowane, zaś gorącą wodę do kąpieli można puszczać jedynie w ciągu dwu godzin wczesnego wieczoru.Emi odciągnęła Tadashiego na stronę i spytała, dlaczego nalegał na wynajęcie mieszkania.Najstarszy syn winien mieszkać w domu rodziców.Powiedział jej o prywatnym orędziu przesłanym przez Roosevelta do cesarza.- Byłoby najmądrzej, gdybyście widywali nas tak rzadko, jak to tylko możliwe.Mogą być kłopoty, a nie chcę, żeby was w to włączono.Emi obiecała, że będzie ostrożna, ale przysięgła sobie w duchu, że postara się, by ich życie w Tokio było co najmniej znośne [ Pobierz całość w formacie PDF ]