RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otwarte wystąpienie przeciw któremukolwiek z nich było zawsze niebezpieczne, gdyż Hitler, bardziej jeszcze niż Himmler, żądał wewnętrznej lojalności od SS.Poza tym wydawało mu się, że już jest na to za późno.Wszystko było tylko kwestią czasu, a czas ten — kiedy Hitler posłucha ich namów i obróci się przeciw niemu — nadchodził szybko.Heydrich rozważał możliwość umieszczenia mnie w otoczeniu Hitlera, ale udało mi się jakoś wyperswadować mu ten pomysł.Jednakże przed moim odlotem do Berlina Heydrich raz jeszcze do tej sprawy powrócił.Zależało mu na tym, aby mieć kogoś na górze, kto by pilnował jego interesów.Sądził też, że byłoby do­brze, gdybym mógł składać raporty bezpośrednio Fuhrerowi.Wreszcie osiągnęliśmy rozwiązanie kompromisowe: miałem pozo­stać w Berlinie jeszcze przez miesiąc, a on tymczasem miał się po­starać, aby załatwiono mi sześciotygodniowy przydział do kwatery głównej Hitlera.Stało się jednak inaczej.Wkrótce potem musiałem się udać do Hagi celem omówienia z ekspertami technicznymi transmisji radiowych na falach ultrakrótkich.Podczas mego pobytu w Holandii w czerwcu 1942 r.nadeszła teleksowa wiadomość, iż dokonano zamachu na życie Heydricha i że został on ciężko ranny.Polecono mi natychmiast powrócić do Berlina.Zastanawiałem się, kto mógł się kryć za zamachem i przypom­niałem sobie ostatnie trudności Heydricha w jego stosunkach z Bor­mannem i Himmlerem.Nietrudno się było domyślić, że ludzie, którzy znali metody Heydricha, mieli powody, aby się go obawiać, a obaj dygnitarze wiedzieli, że Heydrich nie cofnie się przed niczym, gdy w grę wchodziły jego własne interesy.Jego sukcesy w Protek­toracie musiały irytować zarówno Himmlera, jak Bormanna i na­pięcie pomiędzy nimi osiągnęło najwidoczniej swój punkt szczyto-175wy.W przeciwnym razie Heydrich nie mówiłby o tym za każdym razem, kiedy ze mną rozmawiał.Stałą praktyką Hitlera i Himmlera było wygrywanie swoich towarzyszy — jednego przeciw drugie­mu.Z człowiekiem pokroju Heydricha było to jednak niemożliwe.Poza tym, jako szef RSHA, a także jako urzędujący protektor Czech i Moraw, stał się już dla nich zbyt potężny.Przypomniałem sobie nagle wypadek, o którym mi wspomniał Heydrich.W czasie jego ostatniej audiencji u Hitlera polecono mu, aby złożył sprawozdanie z pewnych gospodarczych proble­mów Protektoratu.Czekał przed bunkrem Hitlera przez długi czas, aż wreszcie Fuhrer wyszedł w towarzystwie Bormanna.Heydrich powitał go w przepisowy sposób, a następnie czekał, aż Hitler po­prosi o raport.Fuhrer patrzył przez chwilę na Heydricha, następnie na jego twarzy pojawił się grymas niesmaku.Bormann ujął Fuhre-ra pod ramię poufałym gestem i wciągnął z powrotem do bunkra.Heydrich czekał dalej, ale Hitler już nie powrócił.Następnego dnia Bormann powiedział, że Fuhrera nie interesuje już ten raport.Chociaż Bormann powiedział to tonem przyjaznym, Heydrich wyczuł jego niepohamowaną nienawiść.Antagonistyczne zacho­wanie się Hitlera przy tej okazji było widoczne, a opierało się przypuszczalnie na insynuacjach Bormanna i Himmlera.Najbardziej interesujące było to, że w ostatniej rozmowie ze mną Heydrich, chociaż nadal przekonany o swojej potędze, ujawnił, że się czegoś obawia.Nie miałem wątpliwości, że wypełniały go złe przeczucia, a pragnienie umieszczenia mnie w otoczeniu Hitlera z tego właśnie przekonania wypływało.Zamach na życie Heydricha wywarł wielki wpływ na działal­ność centralnego biura RSHA w Berlinie.Zamiast zwykłej inten­sywnej aktywności panowała tam przytłumiona atmosfera niedo­wierzania graniczącego z lękiem.Jak coś takiego mogło się w ogóle wydarzyć?Himmler rozkazał, abym udał się natychmiast do Pragi, gdzie znajdowali się już kierownicy Amtów IV i V — Muller i Nebe.Załatwiłem sobie widzenie u Mullera, który przyobiecał mi krótki raport w tej sprawie.Heydrich tymczasem leżał nieprzytomny w szpitalu, a najlepsi lekarze starali się uratować mu życie.Odłamki bomby poszarpały ciało, tworząc liczne ogniska zakażenia, a strzę-176py munduru przedostały się do ran, zwiększając zagrożehie dla uszkodzonej śledzony.Siódmego dnia zaczęła się ogólna gangre­na, która wkrótce spowodowała śmierć.Pod koniec opiekował się nim osobisty lekarz Himmlera, profesor Gebhardt, którego meto­dy leczenia wywołały krytykę innych specjalistów.Wyrażano opi­nię, że operację należało przeprowadzić natychmiast, usuwając uszkodzoną śledzionę i tym sposobem pozbawiając się głównego ośrodka infekcji.Później Muller powiedział mi o okolicznościach zamachu.Hey-drich jechał do Hradczan ze swej wiejskiej rezydencji niedaleko Pragi.Siedział obok szofera (który tym razem zastępował jego własnego kierowcę) w wielkim mercedesie.Na peryferiach miasta znajdował się ostry zakręt i samochód musiał nieco zwolnić.Obok drogi stało trzech rozstawionych mężczyzn — pierwszy około dwu­dziestu metrów przed zakrętem, drugi na samym zakręcie, a trzeci około dwudziestu metrów za nim.Gdy szofer zwolnił, pierwszy z mężczyzn wyskoczył na szosę, strzelając na oślep z pistoletu.Samochód niemal się zatrzymał, a wtedy drugi mężczyzna rzucił sferyczną bombę pod samochód, która wybuchła tuż pod nim.Cięż­ko ranny Heydrich krzyknął na szofera, aby dodał gazu, a na­stępnie wyskoczył z wozu, strzelając do zamachowców, którzy uciekali na rowerach, raniąc jednego z nich w nogę.Następnie upadł na ziemię nieprzytomny.Szofer obficie krwawił, a grubo opance­rzony samochód został prawie doszczętnie zniszczony.Gdyby za kierownicą znajdował się stary, doświadczony kierow­ca Heydricha, z pewnością nie dałby się zaskoczyć zamachowcowi, który wyskoczył na środek szosy.Naturalną reakcją zręcznego szofera byłoby naciśnięcie na pedał gazu, wóz ruszyłby wtedy gwałtownie naprzód i skutki eksplozji nie byłyby tak straszne.Po długich badaniach specjaliści z Instytutu Techniki Kryminal­nej ustalili, że bomba posiadała przemyślną i niezwykłą konstruk­cję.Jej mechanizm eksplodujący mógł być nastawiony w zależnoś­ci od dystansu, z jakiego bomba miała być rzucona, w tym wy­padku około siedmiu metrów, a działanie jego było niezawodne.Sam materiał wybuchowy był prawdopodobnie pochodzenia angiel­skiego, ale to wcale nie wskazywało na tożsamość trzech zama­chowców, gdyż w naszym własnym wydziale posługiwaliśmy się177niemal wyłącznie pewnym typem zdobycznego materiału wybucho­wego, również angielskiej produkcji.Można go było formować w każdy pożądany kształt i charakteryzowała go wielka siła wybuchu.Śledztwo było prowadzone przy zastosowaniu wszystkich zdo­byczy nowoczesnej wiedzy kryminalnej.Oficjalny komunikat gło­sił, że zamach był dziełem członków czeskiego ruchu oporu.Wszy­stkie ślady zostały zbadane, zaaresztowano wielu podejrzanych, przeszukano wszystkie nam znane kryjówki.W istocie akcja poli­cji skierowana została przeciwko całemu czeskiemu ruchowi opo­ru.Raporty policyjne czytało się jak scenariusz sensacyjnego fil­mu.Wreszcie wypracowano cztery teorie, z których żadna nie pro­wadziła do jakichkolwiek wniosków.Zamachowców nigdy nie ujęto, nawet tego ze zranioną nogą.W wyniku bezwzględnej akcji gestapo otoczono wreszcie stu dwudziestu członków czeskiego ruchu oporu w małym kościele w Pradze.Na dzień przed zdobyciem kościoła udałem się na polecenie Himmlera do Mullera.Telefo­nicznie Himmler powiedział: Dość trudno się połapać w tym wszy­stkim.To było wszystko, co miał do powiedzenia w tej sprawie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl