RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I porządnie za to oberwał po głowie.— Nie próbuj na mnie swoich sztuczek, Piemurze.Dobrze się na nich poznałem.— Ależ, panie, ja jestem w Cechu tylko podczas posiłków, a czasami nawet i wtedy nie!— Przestań mi się odszczekiwać!— Ale, panie.Dirzan przylał mu jeszcze raz i Piemur oddał się pielęgnowaniu swojej urazy w milczeniu, raptownie próbując zgadnąć, który to z pozostałych uczniów podkłada mu świnię.Prawdopodobnie Clell! I jak on miał temu zapobiec? Naprawdę nie chciał, żeby takie nieszczęsne kłamstwo doszło do uszu Mistrza Robintona.W dwa dni później przejęto z Nabolu dosyć pilną wiadomość dla Mistrza Oldive'a.Ponieważ Piemur miał dyżur, to jego wysłano z nią do Uzdrowiciela.Piemur zdając sobie sprawę, że to oskarżenie może się powtórzyć, dostarczając wiadomość rozejrzał się, czy na dziedzińcu albo w sali kogoś nie ma.Mistrz Oldive poprosił go, żeby zaczekał na odpowiedź, którą napisał, a następnie starannie złożył arkusz.Piemur pomknął przez pusty dziedziniec i w górę po schodach na wieżę bębnów, przybiegł zasapany i wcisnął wiadomość Dirzanowi w rękę.— Proszę! Wciąż zwinięta tak, jak mi ją dano.Nikogo nie spotkałem w drodze.Dirzan wpatrzył się w Piemura, coraz silniej marszcząc brwi.— Znowu jesteś zuchwały.— Uniósł rękę.Piemur rozmyślnie zrobił krok w tył, kątem oka widząc, jak inni uczniowie z wielkim zainteresowaniem obserwują tę scenę.Szczególnie gorliwy błysk w oczach Clella potwierdził podejrzenia Piemura.— Nie, usiłuję tylko dowieść, że nie jestem plotkarzem, nawet jeżeli zrozumiałem tę wiadomość.Lord Meron z Nabolu jest chory i koniecznie żąda obecności Mistrza Oldive'a.Ale kto by się tam martwił jego śmiercią, po tym co zrobił Pernowi?Piemur wiedział, że zasłużył na uderzenie Dirzana i się nie uchylił.— Radzę ci, żebyś się nauczył odzywać grzeczniej, Piemurze, albo odeślemy cię z powrotem między te wasze biegusy.— Mam prawo bronić swego honoru! I potrafię! — Piemur opanował się w ostatniej chwili, zanim zdążył wypaplać, że Mistrz Robinton może zaświadczyć o jego dyskrecji.W Cechu Harfiarzy roiło się na ogół od różnych pogłosek, ale nikt się ani nie zająknął o tym, że jeźdźcy z przeszłości napadli na kopalnię.— Jak?— Znajdę jakiś sposób! Zobaczycie! — Piemur bezsilnie patrzył na szerokie, radosne uśmiechy innych uczniów.Tej nocy, kiedy wszyscy inni już głęboko spali, leżał nie mogąc zasnąć, taki był poruszony.Im bliżej przyglądał się swojemu problemowi, tym trudniejszy wydawał się on do rozwiązania bez takiej czy innej niedyskrecji.Kiedy wolno mu było jeszcze swobodnie plotkować ze swoimi przyjadółmi, mógł o pomoc poprosić Brolly'ego, Bonza, Timiny'ego czy Ranly'ego.Razem na pewno znaleźliby jakieś rozwiązanie.Jeżeliby zwrócił się do Menolly czy Sebella z takim bzdurnym problemem, to mogliby oni dojść do wniosku, że nie jest odpowiednim dla nich pomocnikiem.Mogliby nawet uznać, że sama ta skarga świadczy o braku dyskrecji.Jakże słusznie mówił Mistrz Robinton, że dręczeniem można by go zmusić do wyjawienia spraw, o których lepiej nie wspominać! Tylko skąd Harfiarz mógł wiedzieć, że pozycja ucznia bębenistów dawała najwięcej podstaw do oskarżeń o niedyskrecję?Widział przed sobą tylko jedną możliwość: uczniowie, nawet Clell, który był najstarszy, wciąż jeszcze mozolili się nad kodami o średnim stopniu trudności.Stąd pewne partie każdej dłuższej wiadomości dochodzącej do Cechu Harfiarzy były dla nich niezrozumiałe.Ale gdyby Piemur nauczył się doskonale języka bębnów, rozumiałby taką wiadomość od początku do końca.Nie przyznałby się jednak do tego Dirzanowi, kiedy będzie dla niego zapisywał wiadomość.Prowadziłby własne zapisy wszystkiego, co przekładał.I kiedy po Cechu rozeszłaby się jakaś następna plotka, powstała z na wpół zrozumiałej wiadomości, Piemur mógłby udowodnić Dirzanowi, że on rozumiał całą wiadomość, a nie tylko te fragmenty, które rozumieli inni uczniowie.Aby łatwiej osiągnąć swój cel, Piemur nie opuszczał wieży bębnów nawet w czasie posiłków.Najchętniej pozostawał w zasięgu wzroku Dirzana, mistrza albo innego dyżurnego czeladnika.Jeżeli nie będzie kontaktował się z innymi, nie będzie go można oskarżyć, że z nimi plotkuje.Nawet kiedy wysyłano go z wiadomością, wracał tak szybko, że absolutnie nikt nie mógłby go oskarżyć, że się ociąga albo plotkuje po drodze.Na dziedzińcu pojawiał się tylko wtedy, kiedy pomagał Menolly karmić jaszczurki ogniste.Przychodziły różne wiadomości, niektóre pilne, inne zawierające lichy materiał do plotek, ale jego poświęcenia nie wynagradzała nawet najmniejsza pogłoska.Zrozpaczony zrezygnował ze swojego planu i podarł sygnały, które sobie zapisywał.Ale wciąż jeszcze stronił od innych.Nie był pewien, jak długo będzie w stanie to znosić, kiedy pewnego poranka tuż po śniadaniu na wieży bębnów pojawiła się Menolly.— Potrzebny mi dziś posłaniec — powiedziała do Dirzana.— Clell mógłby.— Nie, chcę Piemura.— Słuchaj, Menolly, jeżeli to coś mało ważnego, to.— Piemura wybrał Mistrz Robinton — powiedziała wzruszając ramionami — i wyjaśnił tę sprawę z Mistrzem Olodkeyem.Piemurze, przygotuj swoje rzeczy.Piemur przechodząc z nieruchomą twarzą przez pokój ignorował nienawistne spojrzenia, jakie w jego kierunku rzucał Clell.— Menolly, okazało się, że na Piemurze nie za bardzo można polegać.Myślę, że powinnaś napomknąć o tym Mistrzowi Robintonowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl