RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pilniejszego, ni¿ wykonywa-nie moich rozkazów? Egzekutorze, Egzekutorze  zgani³a go ³agodnie. Patrzysz, alenie widzisz.W worku wideopaj¹ka nagle zmieni³o siê oSwietlenie; ostry, bia-³ob³êkitny blask po³udnia w Szkó³ce nabra³ barw czerwieni, z³ota i ¿Ã³³ci.Blaski tañczy³y na w³osach i postrzêpionej, zakrwawionej szatoskórzeJacena.Nom Anor przygl¹da³ siê temu obrazowi, niewiele z niegopojmuj¹c, dopóki nie przys³oni³y go k³êby ciemnego, t³ustego dymu.Nowe kolory pochodzi³y od po¿aru.Na twarzy Noma Anora zdumienie ust¹pi³o miejsca wSciek³oSci.Poczu³ odrazê i gniew, które leg³y mu lodow¹ kul¹ na ¿o³¹dku. Co siê dzieje?  warkn¹³. Vergere, mów, co siê tam dzieje.W zasiêg obrazu worka optycznego weszli teraz dwaj wojownicyw zbrojach z kraba.Byli osmaleni i krwawili z licznych ran.Jeden z nichznalaz³ siê zbyt blisko pleców Jacena; amphistaff, wci¹¿ owiniêty wo-kó³ torsu ch³opca, konwulsyjnie wystrzeli³ w jego stronê i dxgn¹³ go nawysokoSci kolana.Drugi wojownik nawet nie próbowa³ siê zatrzymaæczy obejrzeæ.Zanim Nom Anor zd¹¿y³ wyraziæ swoje zdumienie, od-kry³, przed czym tamten tak ucieka³  Sciga³ go t³um kuStykaj¹cych,wSciek³ych i rozwrzeszczanych istot, uzbrojonych w rozmaite, czêstozaimprowizowane narzêdzia: od krêgoszpadli po malledille i wScieklewij¹ce siê dzikie amphistaffy, równie niebezpieczne dla przeciwnika,co dla u¿ytkownika.Dopadli sparali¿owanego przera¿eniem wojowni-ka i z dzik¹ satysfakcj¹ zaczêli go siekaæ na kawa³ki. Przecie¿ to niewolnicy  jêkn¹³ Nom Anor. Jak mogli siê takkompletnie wyrwaæ spod kontroli?Grzebieñ Vergere nabra³ jaskrawopomarañczowego koloru prze-tykanego pulsuj¹c¹ zieleni¹. Odpowiedz mi, Nomie Anorze: dlaczego obraz w wideopaj¹kusta³ siê nagle tak wyraxny i jasny?Wytrzeszczy³ oczy, dysz¹c ciê¿ko przez otwarte usta. On nigdy nie zamierza³ walczyæ z wojownikami  mruknê³a,jakby próbuj¹c podpowiedzieæ rozwi¹zanie niezbyt inteligentnemudziecku.Wreszcie, poniewczasie, Nom Anor zrozumia³.Bry³a lodu w ¿o-³¹dku zaczê³a wysy³aæ fale lodowatego zimna a¿ po koñce palców.86  Zabi³ shreeyam tiza! Tak. Jakim sposobem& dlaczego ty& on& to znaczy ty& Ostrzega³am ciê przecie¿& chyba pamiêtasz. Ty& Vergere, przecie¿ ty& MySla³em, ¿e jesteS&Jej czarne, niezg³êbione xrenice wytrzyma³y jego spojrzenie. Czy jeszcze siê nie nauczy³eS, Egzekutorze  zapyta³a bezbarw-nym tonem  ¿e wszystko, co ci mówiê, jest prawd¹?Tizo pil Yun tchilat zmieni³ siê w jatkê.Ka¿dy z dhuryamów, odciêty od swoich wiêzi telepatycznych przezshreeyam tiza, zmuszony by³ czekaæ, Slepy i g³uchy; gotowa³ siê wew³asnym sosie hormonów stresu, p³on¹c desperack¹ nadziej¹, ¿e na-stêpne uczucie, jakiego dozna, bêdzie przebudzeniem potêgi i czystej,oczywistej wiedzy, ¿e to w³aSnie on jeden, z ca³ego miotu, zosta³ wy-brany pazhkic Yuuzhan tar al. tirma  Mózgiem Rwiata Kolebki Boga.Pomimo to ka¿dy z nich w g³êbi ducha prze¿ywa³ g³êbok¹, mê-cz¹c¹ obawê, ¿e zamiast potêgi poczuje jedynie ciêcie ostrza, którews¹czy w niego ¿r¹cy ogieñ trucizny amphistaffu, odbieraj¹c mu ¿y-cie i skazuj¹c na wieczne cierpienie, jakim bogowie karz¹ niegodnych.Kiedy zatem eksplodowa³ pas z ¿ukami, Sl¹c dziesi¹tki twardychpocisków do zbiornika, w którym spoczywa³ shreeyam tiz  a od¿yw-cza k¹piel, w której siê p³awi³, zwielokrotni³a jeszcze ich og³uszaj¹c¹si³ê, a¿ krew i szcz¹tki cia³a trysnê³y wysoko na spotkanie s³oñca Szkó³-ki  wszystkie dhuryamy z wyj¹tkiem jednego nie mia³y najbledszegopojêcia, co siê dzieje.Wszystkie dhuryamy z wyj¹tkiem jednego by³y wstrz¹Sniête, og³u-szone, zdruzgotane, oszo³omione powrotem zmys³Ã³w opartych nazmys³ach niewolników; wszystkie, z wyj¹tkiem jednego, by³y podwój-nie wstrz¹Sniête, wiêcej ni¿ oszo³omione  wrêcz ogarniête Slep¹ pa-nik¹  kiedy siê zorientowa³y, ¿e ich rodzeñstwo równie¿ odzyska³ozmys³y niewolników, a po Szkó³ce, rozbrzmiewaj¹cej echem eksplo-zji i cuchn¹cej Swie¿¹ krwi¹, biegaj¹ przera¿eni, rozdygotani mistrzo-wie przemian i ogarniêci sza³em bitewnym ciê¿kozbrojni wojownicy.Ten jeden dhuryam, który wiedzia³, co siê dzieje, nie by³ ani wstrz¹-Sniêty, ani oszo³omiony, ani ogarniêty panik¹.By³ za to zdesperowanyi bezlitosny.Dhuryamy to istoty z gruntu pragmatyczne.Nie wiedz¹, co to za-ufanie, a wiêc nie znaj¹ pojêcia zdrady [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl