RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewczyna przeszła przez patio, weszła do restauracji i skierowała się do recepcji.Bowman obserwował ją z zamyślonym wyrazem twarzy, aż nie zniknęła mu z oczu.- Jest piękna, prawda? - spytała cicho Cecile.- Co proszę? Aaa, tak naturalnie.Niestety, nie mogę ożenić się z wami obiema, ponieważ istnieją kretyńskie przepisy o bigamii.- nadal z zamyśloną twarzą spojrzał na wielkiego księcia i przeniósł wzrok na Cecile.- Idź powróżyć naszemu grubemu przyjacielowi , skarbie.Najlepiej z dłoni.- Co?!- Mówię o księciu.Idź mu.- Nie sądzę, żeby to było zabawne!- Ja też nie.I nie przyszło mi to do głowy, dopóki była z nim Lila, natychmiast by cię poznała.Natomiast książę nie powinien.Ledwie cię wczoraj raczył zauważyć.A w tym przebraniu to zupełnie wykluczone.Zresztą i tak istnieje znikoma szansa na to, że oderwie wzrok od talerza.- Nie!- Proszę cię, Cecile.- Nie!- Przypomnij sobie jaskinie.Też nie miałem dowodów.- Przestań!- Więc jak będzie?- A co niby mam zrobić?- Zachowuj się jak Cyganka i opowiadaj bzdury, potem powiedz, że ma ważne plany na najbliższą przyszło§ć i że jeśli mu się uda i tu prze­rwij.Odmów dalszego wróżenia i odejdź.Wywołaj wrażenie, iż nie ma przyszłości i obserwuj jego reakcję.- Więc ty faktycznie podejrzewasz.- Nic nie podejrzewam.Niechętnie odsunęła krzesło i wstała.- Módl się za mnie do Sary - mruknęła.- Sary?- To święta patronka Cyganów, czyż nie?Bowman obserwował ją ukradkiem, nie chcąc, by ktoś zauważył jego zainteresowanie.Cecile uprzejmie ustąpiła z drogi księdzu o ascetycz­nej twarzy.Przeprosili się wzajemnie półgłosem.Searl wyglądał jak prawdziwy sługa boży, któremu spokojnie można powierzyć nawet ży­cie.Ksiądz poszedł swoją drogą, zaś Cecile podeszła do stolika de Croytora, który akurat odstawiał filiżankę z kawą i prawdopodobnie tylko dlatego ją zauważył.- O co chodzi? - spytał z właściwą sobie wielkopańską irytacją.- Dzień dobry panu.- Tak, tak, dzień dobry - ponownie złapał filiżankę.- O co chodzi?- Powróżyć, panie?- Nie widzisz, że jestem zajęty? Odejdź! - Tylko dziesięć franków, panie.- Nie mam dziesięciu franków - odstawił filiżankę i po raz pie­rwszy uważnie się jej przyjrzał.- Ale, na Jowisza, gdybyś była blon­dynką.Cecile uśmiechnęła się i wykorzystując ów podziw, ujęła jego dłoń.- Ma pan przed sobą długie życie - oznajmiła.- Nic dziwnego, jestem zdrów jak ryba.- I pochodzi pan ze szlachetnego rodu.- Każdy dureń może to dostrzec.- Ma pan przyjazne usposobienie.- Nie wtedy, kiedy umieram z głodu - stęknął wyrywając jej dłoń, którą natychmiast pochwycił pół rogalika i podniósł go do ust.Do stolika zbliżała się Lila, toteż drugą połową rogalika wskazał jej Cygankę i polecił:- Zabierz ode mnie tą młodą zarazę, jeśli łaska.Denerwuje mnie.- Nie wyglądasz na zdenerwowanego, Charles.- A skąd wiesz, co się dzieje z moim trawieniem?Lila zwróciła się ku Cecile z uśmiechem na poły przepraszającym, na poły przyjacielskim, który zniknął, gdy spostrzegła, z kim ma do czy­nienia.Błyskawicznie się jednak opanowała i spytała:- Może mnie powróżysz? - uśmiech wrócił, a ton głosu stał się pojednawczy, lecz nie protekcjonalny.Miał to być delikatny przytyk do gburowatości księcia, na którym naturalnie nie wywarł żadnego wrażenia.- Ale gdzieś z daleka, jeśli łaska - stwierdził stanowczo.- Zdecy­dowanie z dala.Dziewczęta odeszły, odprowadzone uważnym spojrzeniem de Croy­tora.Książę przeniósł następnie wzrok na Bowmana, który gdy to za­uważył, odwrócił oczy.De Croytor popatrzył w tę samą stronę i wydało mu się, że Bowman przygląda się wysokiemu chudemu księdzu, który pił kawę przy jednym ze stolików.Był to duchowny, który błogosławił Cyganów koło opactwa de Montmajour.W dodatku nie ulegało wątp­liwości, że obiektem jego uważnej obserwacji jest nie kto inny jak sam wielki książę.Bowman rzucił okiem na stolik, przy którym usiadły obie dziewczy­ny.Cecile trzymała dłoń przyjaciółki, tłumacząc jej coś zawzięcie.Lila 80wyglądała na zakłopotaną.Niespodziewanie wsunęła coś w dłoń Ceci­le.Bowman nagle stracił dla nich zainteresowanie, ponieważ kątem oka dostrzegł coś bardziej interesującego.Patio wychodziło na Boulevard des Lices, na którym kończono usta­wiać stragany.Wypełniający chodniki tłum stanowili głównie turyści i miejscowi, odświętnie wystrojeni.Osoba w zwykłym garniturze wy­glądała dziwacznie i nie na miejscu.Obwieszeni aparatami fotograficz­nymi turyści, mimo że zwykle po przekroczeniu granic własnego kraju ubierają się z rozbrajającą nonszalancją, tutaj ginęli w barwnym tłumie.Trzy rodzaje kostiumów przyciągały wzrok: kolorowe stroje dziewcząt z Arles, Cyganów z wielu krajów i guardians - pastuchów z Camargue.Bowman rozejrzał się dokoła uważnie i nagle błysnęły mu w tłumie tycjanowskie włosy.To rzeczywiście była Marie le Hobenaut, idąca szybkim krokiem.- Przykro mi, ale czeka cię kolejne zadanie - powitał wracającą Cecile.- Nie chcesz usłyszeć.a moje śniadanie?- Może poczekać.Cyganka w twoim wieku, o tycjanowskich wło­sach, w zielono-czarnej sukni.Idź za nią i sprawdź, dokąd pójdzie.Diabelnie jej się spieszy, więc nie trać czasu.- Tak jest, proszę pana - spojrzała na niego kpiąco i wyszła.Bowman nie popatrzył za nią; rozglądał się ze znudzeniem po patio.Simon Searl wstał, zanim dziewczyna dotarła do stopni prowadzących na ulicę.Bowman odczekał chwilę, po czym zostawił na stole należność aa kawę i podążył za nim.Wielki książę obserwował odej§cie obu męż­czpzn.W wielobarwnym tłumie czarna sutanna Searla rzucała się w oczy z daleka, toteż Bowman śledził go bez trudu.Dodatkowym ułatwieniem było to, że sługa boży nie zwracał uwagi na mijających go ludzi, ani nie oglądał się za siebie.Bowman zbliźył się więc do niego, tak aby spokoj­nie obserwować Cecile; od czasu do czasu mógł dostrzec także Marie le Hobenaut.Przesunął się jeszcze bardziej w stronę Searla i czekał na odpowiedni moment.Okazja nadarzyła się niemal od razu.Przy straganach rybnych grupa Cyganów próbowała sprzedać konie, które swe najlepsze lata miały już za sobą.Bowman był o jakieś półtora metra za księdzem, gdy potrącił śniadego młodzieńca z cienkim wąsikiem, ubranego w eleganckie, ob­cisłe czarne ubranie i takież sombrero [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl