RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy zamknęły się za nimi drzwi, książę opuścił szybę i polecił Caricie:- Zatrzymaj się - po czym zwrócił się do Lili: - Jesteś pewna, że to Cecile? Suknia podobna, ale te kostiumy niewiele się dla mnie róż­nią, zwłaszcza od tyłu.- To ona - Lila nie miała cienia wątpliwości.- Razateur i ksiądz.Musisz przyznać, że twoja przyjaciółka ma wy­bitny talent do zawierania niezwykłych znajomości.Masz ze sobą notes? - Mam ze sobą co?- Musimy to zbadać.- Zamierzasz zbadać.- Tylko proszę bez greckiego chóru! Prawdziwego folklorystę inte­resuje wszystko.- Przecież nie możesz tak po prostu wpaść.- Nonsens.Jestem książę de Croytor.Poza tym ja nigdy nie wpa­dam, ja zawsze wkraczam.Bowman domyślał się, że ból w dołku jest niczym w porównaniu z tym, co go wkrótce czeka.Radosny błysk w oku Czerdy nie wróżył mu nic dobrego na najbliższą przyszłość.inoRozejrzał się po wnętrzu pojazdu.Na twarzach więźniów malowała się pełna rezygnacji rozpacz ludzi, którzy już pogodzili się z porażką.Czerda i Masaine uśmiechali się w pełnym błogości oczekiwaniu, El Brocador był poważnie zamyślony, lecz czujny, zaś spojrzenie Simona Searla wyjaśniało, dlaczego został pozbawiony praw kapłańskich.Ceci­le wyglądała na lekko oszołomioną, nieco przestraszoną i trochę złą, ale nic nie wskazywało, że może wpaść w histerię, czemu zresztą trudno byłoby się dziwić.- Teraz rozumiesz, dlaczego powiedziałem, że znajdziesz tę forsę w ciągu paru minut? - przerwał milczenie Czerda.- Teraz rozumiem.Znajdziesz ją w.- Jaką forsę? - zdziwiła się Cecile.- Czego chce to.to bydlę? - Swoich osiemdziesięciu tysięcy franków minus naturalnie wydatki, do których byłem zmuszony.Trudno mu się dziwić, prawda?- Nic mu nie mów!- Czy nie rozumiesz, z jakim typem mamy do czynienia - westchnął Bowman.- Jeżeli cię posłucham, to w ciągu dziesięciu sekund bę­dziesz tak miała wykręconą do tyłu rękę, że dotkniesz własnego ucha i będziesz wyła z bólu.Jeśli przy tej okazji złamią ci kość albo zerwą jakie§ ścięgno, będzie to zwykły wypadek przy pracy.- Ależ ja zemdleję i.- Daj spokój - Bowman spojrzał na Czerdę, omijając wzrokiem Cecile.-~ Są w depozycie na stacji kolejowej w Arles.- Klucz?- Na kółku, schowany w samochodzie.Pokażę ci, gdzie.- Doskonale - ucieszył się Czerda.- Searl jest pewnie zawiedzio­ny, ale zadawanie bólu młodym dziewczętom nie sprawia mi przyjem­ności, choć przyznaję, że nie zawahałbym się, gdybym musiał.Zresztą możesz się jeszcze o tym przekonać.- Nie rozumiem - stwierdził Bowman.- Zrozumiesz.Jesteś niebezpieczny.Wyrządziłeś już nam wielkie szkody i dlatego należy cię zlikwidować.Zginiesz dziś po południu w ciągu godziny, i to w taki sposób, że nawet cień podejrzenia nie padnie na nas.Był to najbardziej lakoniczny wyrok śmierci, jaki Bowman kiedykol­wiek słyszał, a pewność siebie i spokój w głosie Czerdy przejmowały dreszczem.- Teraz rozumiesz, dlaczego nie mogłem ci dać w pysk, choć mia­łem na to wielką ochotę - dodał Czerda.- Na arenę musisz trafić z nie uszkodzoną twarzą.119- Na arenę?- Na arenę, mój drogi.- Zgłupiałeś do reszty.Jak niby mnie zmusisz, żebym tam wszedł? Czerda nawet się nie odezwał, ani nie zrobił najmniejszego ruchu; Searl i Masaine złapali błyskawicznie Cecile i przygięli ją do posłania.Masaine przytrzymał dziewczynę, a Searl złapał za kołnierz sukni i gwał­townym szarpnięciem rozdarł ją do pasa.Następnie, spoglądając z uśmiechem na Bowmana, wyjął z fałd sutanny nieco przerobioną szpicrutę - do około czterdziestocentymetrowego, oplecionego skórą uchwytu były przymocowane trzy czarne rzemienie.Bowman rzucił okiem na Czerdę i stwierdził, że ten uważnie mu się przypatruje.Broń, od początku wycelowana w Bowmana, nie drgnęła ani o centymetr.- Wydaje mi się, że jednak wejdziesz na arenę - stwierdził Cygan.- Tak, chyba masz rację - odparł powoli Bowman.Searl schował szpicrutę z miną rozpieszczonego bachora, któremu odebrano zabawkę.Masaine puścił Cecile, a ta niepewnie usiadła i spojrzała na Bowmana.Twarz miała bardzo bladą, zaś w oczach sza­leństwo.Bowman pomyślał, że w tej chwili była zdolna do użycia broni, gdyby tylko ktoś jej pokazał, jak się to robi.Tymczasem na zewnątrz rozległy się ciężkie kroki i do wozu wkroczył wielki książę z nieco oszołomioną Lilą.De Croytor opanowanym gestem umieścił w oku mo­nokl i rozejrzał się po wnętrzu wozu.- A, Czerda, przyjacielu, dobrze że cię tu zastałem.- Dostrzegł broń w dłoni Cygana i dodał: - Nie celuj we mnie, celuj w niego, nie wiesz, że to jest wasz wróg?Czerda posłusznie odwrócił z powrotem pistolet i spojrzał niepewnie na wielkiego księcia.- Czego pan chce? - spytał tonem, który miał świadczyć o pewno­ści siebie, ale książę zupełnie się tym nie przejął.-~ Dlaczego.- Cicho! - polecił groźnie de Croytor.- Teraz ja mówię.Jesteście bandą niekompetentnych i tępych półgłówków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl